Julian Tuwim, pisząc „Lokomotywę”, na pewno zdawał sobie sprawę, że tworzy wspaniały wierszyk dla dzieci. Być może zakładał, że będą się na nim wychowywać kolejne pokolenia. Nie mógł jednak podejrzewać, że opisuje także początek sezonu 2017/18 w wykonaniu Kamila Stocha. „Najpierw powoli, jak żółw ociężale, ruszyła maszyna po szynach ospale. Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem, i kręci się, kręci się koło za kołem. I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, i dudni, i stuka, łomoce i pędzi”. Dwukrotny mistrz olimpijski, nie licząc inauguracyjnego startu w Wiśle, zaczął ospale, ale z konkursu na konkurs jest coraz lepiej. W ten weekend dołożył dwa miejsca na podium, chociaż nie słyszeliśmy, żeby dudnił i stukał…
Sezon zaczął się w Wiśle, gdzie Stoch z drużyną zajął drugie miejsce, a potem był drugi także indywidualnie. Czego by jednak nie mówić, były to miłe złego początki. Kolejne tygodnie w wykonaniu lidera kadry były jak u Tuwima: ociężałe i ospałe. Ale co najważniejsze, choć z mozołem, to Kamil Stoch jednak przyspieszał. Jeśli nie liczyć konkursu w Wiśle, jest jedynym zawodnikiem w stawce, który w każdych kolejnych zawodach notował postęp.
W Kuusamo zajął dopiero 20. miejsce, czyli co najmniej 15 poniżej oczekiwań. Równie nieciekawie było w następnych zawodach, w Niżnym Tagile, gdzie zameldował się na kiepściutkim 15. miejscu. Kryzys na szczęście był chwilowy i spowodowany w dużej mierze mocno losowymi warunkami pogodowymi. Po pierwszych zawodach w Rosji dwukrotny złoty medalista z Soczi zdecydowanie szarpnął wagony i wziął się do roboty. Drugi konkurs w Niżnym Tagile to już solidne siódme miejsce. Tittise-Neustadt w poprzedni weekend – znów progres i szósta lokata. Teraz w Engelbergu po raz kolejny Stoch się poprawił: wczoraj wyskakał trzecie, a dziś drugie miejsce.
– Za nami kolejny super dzień. Jestem bardzo zadowolony z wyników. Wszystkie moje dzisiejsze skoki były bardzo dobre, każdy dał mi tyle samo satysfakcji – mówi Stoch. – Teraz muszę się skoncentrować na tym, by ustabilizować swoją dyspozycję. Przeanalizuję dzisiejsze skoki i postaram się znaleźć kolejne rezerwy.
Wydaje się, że właśnie ustabilizowanie formy będzie kluczowe. Przed skoczkami świąteczna przerwa, a zaraz po niej – Turniej Czterech Skoczni. Tam Stoch będzie bronił tytułu sprzed roku. Co ciekawe, w 2016 roku ostatni konkurs przed Bożym Narodzeniem także rozgrywano w Engelbergu, a Polak, podobnie jak dziś, był w nim drugi. Co ciekawe, po tamtych zawodach miał 323 punkty, czyli dokładnie tyle samo, co dzisiaj. Lubimy takie analogie. Stoch także nie miałby nic przeciwko temu, żeby historia się powtórzyła. Ale choć Turniej Czterech Skoczni to jedna z najbardziej prestiżowych imprez w świecie skoków narciarskich, w tym sezonie jest tylko przygrywką przed dużo ważniejszymi zawodami. Równo dwa miesiące zostały do olimpijskiego konkursu na dużej skoczni. Tydzień wcześniej czeka nas rywalizacja na normalnym obiekcie. W obu konkursach Kamil Stoch będzie bronił złotych medali z Soczi. I prawda jest taka, że wszystkie konkursy Pucharu Świata, a nawet Turnieju Czterech Skoczni nie mają w tym sezonie znaczenia. Ważne, żeby polska lokomotywa była solidnie rozpędzona w Pjongczangu.
Nawiasem mówiąc, pozostałe wagoniki naszej reprezentacji także wymagają naoliwienia. Maciej Kot i Stefan Hula w siedmiu startach zaliczyli po jednym miejscu w pierwszej dziesiątce, Dawid Kubacki – dwa, Piotr Żyła – cztery. Żaden z nich nawet nie zbliżył się do podium, najwyższe miejsca to odpowiednio 8., 7., 8. i 7. W klasyfikacji generalnej Stoch jest czwarty, Żyła dziesiąty, Kubacki trzynasty, a Hula i Kot dzielą siedemnaste miejsce. Szału nie ma. Panowie, najwyższy czas posłuchać wierszyka i zrealizować proste założenie: „para buch, koła w ruch”! My polecamy wykonanie Pszoniaka, Fronczewskiego i Olbrychskiego. Jeśli drużyna skoczków spisze się tak, jak drużyna aktorów, medal w Korei mamy pewny.