Niby piętnaście lat, a tak naprawdę cała wieczność. Jakoś nie potrafimy sobie wyobrazić, by obecna Wisła Kraków, nawet z tym świetnym Carlitosem, czy z utalentowanym Kamilem Wojtkowskim pojechała na Veltins-Arena i ograła ekipę, w której pierwsze skrzypce grają tacy zawodnicy jak Max Meyer, Leon Goretzka czy Jewhen Konoplianka. W ogóle wydaje nam się, że żadna polska drużyna w tym momencie nie byłaby w stanie poważnie zagrozić zespołowi Domenico Tedesco. A właśnie niecałe piętnaście lat temu banda Kasperczaka pojechała do Gelsenkirchen i rozwaliła tamtejsze Schalke w drobny mak. W ramach kartki z kalendarza przypominamy tamto spotkanie.
Minęło półtorej dekady, a nam nadal trudno uwierzyć w to, co się stało w regionie Zagłębia Ruhry. Wisła nie była faworytem w tym dwumeczu, a po remisie na własnym stadionie cała misja wydawała się znacznie trudniejsza. Nikt nie oczekiwał od nich awansu i może to było przyczyną pokonania Schalke? Z drugiej strony – to były chyba jedne z najlepszych chwil klubu, budowanego za potężne, dotąd niewidziane w polskiej piłce pieniądze. Okres wielkich sukcesów, a przy tym ta pierwsza, jeszcze nie borykająca się z koniecznością łatania dziur po kluczowych zawodnikach Wisła. W składzie Kamil Kosowski, Kalu Uche, Maciej Żurawski, każdy w formie, każdy sumiennie pracujący na swój wielki transfer do mocniejszych lig. Sporo o jakości tej drużyny mówi zresztą wiek jej kluczowych zawodników. “Żuraw” i Szymkowiak 26 lat, Kosowski rok młodszy – dziś już byliby pewnie kilka lat po transferze z Ekstraklasy.
Całości smaczku dodawała obecność w składzie przegranych innego wielkiego polskiego piłkarza tamtych lat. Zainteresowany opowiedział o tym w szczegółach i już wtedy było czuć, że świat telewizyjnego komentarza stoi przed nim otworem.
– Byliśmy zaskoczeni, gdy wpadła bramka dla Wisły. Nie zajęło nam dużo czasu jednak, by te straty odrobić. Następnie Poulsen zmarnował fantastyczną szansę. Jakim cudem można nie trafić z dwóch metrów? Cóż, on tego dokonał. Potem Uche, mający 160 centymetrów wzrostu (Panie Tomku, to była błędna odpowiedź – 179!) strzela nam głową, bo nie pokrył go Matellan. To ewidentnie nie był jego dzień. Dwa gole Wiślaków nas podłamały, a trzeci tylko spowodował, że spuściliśmy głowy do dołu. Agali tak celował, że piłka lądowała na aucie po jego uderzeniach. W szatni atmosfera była grobowa. Jutro w klubie wydarzy się coś złego – skomentował Tomasz Hajto.
Wisła zaczęła strzelanie, bo Kosowski wrzucił w pole karne, a Żurawski mając tyle czasu i multum miejsca przyjął sobie i wykończył w taki sposób, że bramkarz Frank Rost został w blokach startowych. Na cztery minuty przed przerwą, po błędach Mariusza Jopa i Angelo Huguesa, wyrównał Tomasz Hajto. Natomiast druga część przeznaczona była już tylko na popis „Białej Gwiazdy”. Chwilę po przerwie dla ekipy Kasperczaka trafił Kalu Uche, który uchodzi za kurdupla strzelił bramkę głową. Przez kolejne kilkadziesiąt minut Schalke waliło głową w krakowski mur, aż sprawy w swoje nogi wziął ponownie Maciej Żurawski. Błąd Mpenzy, futbolówka trafia do „Żurawia”, który nie myli się i jest już 1-3. A potem została już tylko akcja Kosowskiego i wielkie zwycięstwo drużyny z Krakowa stało się faktem.
Czy byliśmy zaskoczeni? Rundę wcześniej wyższość Wisły musiała uznać Parma, rok wcześniej na ostro walczyła z Interem Mediolan, potrafiła nawet strzelić trzy gole Barcelonie w przegranym zaledwie 3:5 dwumeczu z 2000 roku. Wiedzieliśmy, że stać ją na wiele. Ale na taki pogrom? Zresztą, oddajmy głos innemu przyszłemu komentatorowi, Kamilowi Kosowskiemu, który dla oficjalnej strony klubu wypowiadał się tak:
– Czy to najszczęśliwszy dzień w pańskim życiu?
Jeśli chodzi o karierę sportową, to na pewno tak. To niesamowite, coś rewelacyjnego! Jesteśmy w czwartej rundzie! Wygraliśmy 4:1 na Arena AufSchalke!
– Chyba nawet nie śniliście o tak wysokiej wygranej?
Po cichu liczyłem na to, że przejdziemy Schalke, ale nie liczyłem na tak spektakularne zwycięstwo.
– Co było kluczowym momentem tego meczu?
Na pewno bramka strzelona przez Kalu Uche na 2:1. Trzeba pamiętać też, że dopisało nam szczęście, bo w paru sytuacjach Schalke partaczyło niesamowicie. Wygrywa ten, kto strzela więcej bramek. Wisła była skuteczniejsza i dlatego wygrała mecz.
Co było później? Twarda walka z Lazio w 1/8 finału i ogromne nadzieje przed kolejnym sezonem. Ale boje z Anderlechtem w eliminacjach Ligi Mistrzów, a przede wszystkim dwumecz z Valerangą Oslo zostawmy na kartkę o nieco mniej radosnym wydźwięku.