Reklama

W końcu sobie pobrykali. Polacy na drugim miejscu w Titisee-Neustadt

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

09 grudnia 2017, 19:11 • 3 min czytania 2 komentarze

Równo dwa miesiące przed igrzyskami w Pjongczang polscy skoczkowie w końcu odpalili i po świetnej walce zajęli drugie miejsce w konkursie drużynowym w Niemczech. Lepsi od nich – o śmieszne 0,8 pkt. – okazali się tylko Norwegowie. Żołnierze Stefana Horngachera potrzebowali takich zawodów jak tlenu, bo początek sezonu olimpijskiego w ich wykonaniu, bądźmy szczerzy, dotychczas nie był rewelacyjny.  

W końcu sobie pobrykali. Polacy na drugim miejscu w Titisee-Neustadt

Znacie przysłowie „Nigdy nie pluj pod wiatr”? Dzisiaj w Titisee-Neustadt tak wiało ze wszystkich możliwych kierunków, że pewnie strach było pluć gdziekolwiek. Skoczkowie też się obawiali – co wylosują, bo jedni mieli huragan w plecy, drudzy pod narty, a jeszcze inni wicherek z boku. Narciarskie koło fortuny.

Dzisiaj na Hochfirstschanze fortuna (chociaż niekoniecznie wiatr) sprzyjała jednak Polakom. Stefan Horngacher wspominał, że to może być ten dzień, kiedy nasi w końcu się „odkręcą” i pokażą pełną moc. I tak też się stało. Prowadzili po pierwszej serii, w której przede wszystkim Dawid Kubacki przylutował 141,5 m, a Kamil Stoch jeszcze metr dalej. Ale jak się okazało, 13,3 pkt. przewagi nad drugą Norwegią wcale nie było wystarczającą zaliczką, żeby przyklepać wygraną.

W serii finałowej Polacy też skakali jak pan Bóg przykazał, wszystkie próby grubo powyżej 130 m, ale Skandynawowie lądowali jeszcze dalej. Robotę zrobili przede wszystkim Anders Fannemel (141,5) oraz Daniel Andre Tande (139,5) i mimo że ostatni skok lekko spieprzył Johann Andre Forfang, to i tak wygrali z nami o 0,8 pkt. No bez jaj, dwie drużyny, łącznie szesnaście skoków i 0,8 pkt. Trzeba jednak podkreślić, że Norwegowie jak na razie są nie do zajechania – wygrali wszystkie trzy konkursy drużynowe w tym sezonie. Skład podium uzupełnili dziś jeszcze Niemcy.

Do startu igrzysk w Pjongczang pozostały równe dwa miesiące. Jak należy ocenić dotychczasową formę skoczków, którzy mają być tam naszymi głównymi dostarczycielami medali? Trudno postawić jednoznaczną cenzurkę. Jak to mówią Anglicy, „so-so”, czyli tak sobie. Jeśli chodzi o drużynówkę – luzik. Jest gaz. W trzech rozegranych konkursach nasza ekipa dwa razy wbiła na podium, a pewnie zrobiłaby tak i trzy razy, gdyby Piotr Żyła nie został zdyskwalifikowany w Ruce za nieregulaminowe wdzianko. Tutaj więc nic się nie zmieniło, będziemy jednymi z faworytów.

Reklama

Mamy nadzieję, że skakanie z drużynówki w końcu przełoży się jednak też na zawody indywidualne, bo powiedzmy sobie szczerze, dotychczas zajmowane pozycje nie wyglądały najlepiej.

W czterech zawodach w Wiśle, Ruce i Niżnym Tagile, jedynie Stoch doleciał do podium (2.). Ciągle słyszymy, że w sumie i tak nie jest źle, bo nasi regularnie zajmują miejsca w pierwszej dziesiątce, ale tutaj też aż tak różowo nie jest. Członkowie naszej drużyny – czyli Stoch, Kot, Żyła i Kubacki – uzbierali póki co więcej miejsc w drugiej dziesiątce. Dokładnie dziewięć, przy ośmiu w TOP 10. Niby dramatu nie ma, ale powodów do radości też nie. OK., to sezon olimpijski, każda reprezentacja chce trafić z dyspozycją na luty, historia też pokazuje, że nie zawsze dobrze kończy ten kto dobrze zaczyna, ale trudno nie patrzeć w aktualne tabelki. Dobrym symptomem jest jednak to, że przeliczając dzisiejsze wyniki na zmagania indywidualne, najlepszy był Stoch.

Kolejne pocieszenie jest też takie, że początek ubiegłego sezonu – jakże udanego – też nie był wcale wystrzałowy.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Zarząd Lechii Gdańsk nie wytrzymał. Szymon Grabowski zawieszony

Patryk Stec
3
Zarząd Lechii Gdańsk nie wytrzymał. Szymon Grabowski zawieszony

Inne sporty

Komentarze

2 komentarze

Loading...