Reklama

Legenda boksu żegna się z ringiem. Na swoich warunkach

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

02 grudnia 2017, 19:18 • 4 min czytania 2 komentarze

Oto odchodzi jeden z największych, dla boksu ostatniej dekady ktoś absolutnie topowy. Porównując do piłki ktoś pokroju może nie Messiego, ale Rooneya czy Henry’ego już jak najbardziej. Dziś w nocy Miguel Cotto, sześciokrotny mistrz świata w czterech kategoriach wagowych, wejdzie do ringu po raz 47. i ostatni. Co ważne, czempion odchodzi tak, jak to sobie wymyślił.

Legenda boksu żegna się z ringiem. Na swoich warunkach

Fakt, że to moja ostatnia walka, nie ma żadnego znaczenia. Jak zawsze wyjdę do ringu po to, żeby dać z siebie wszystko. Zawsze tak było, zawsze poświęcałem się w stu procentach i trenowałem tak twardo, jak potrafiłem. Dlatego teraz jestem w tym miejscu i kończę karierę na swoich warunkach – mówi 37-letni Cotto, który zmierzy się z młodszym o 8 lat Sadamem Alim. Stawką walki w Madison Square Garden będzie należący do Portorykańczyka pas mistrza świata WBO w wadze półśredniej.

Podobne słowa słyszeliśmy wielokrotnie. Prawdę mówiąc, trudno wymyślić coś lepszego dla starego mistrza, który szykuje się do odwieszenia rękawic. Ale też nie da się zaprzeczyć, że w mało których ustach brzmiałyby one tak prawdziwie. Cotto przez prawie 17 lat zawodowej kariery jak mało kto zasłużył na ogromny szacunek: rywali, ekspertów, kibiców, promotorów. To gość, który w przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu, nigdy nie szukał łatwego zarobku. Dziś mnóstwo bokserów wychodzi do ringu ze specjalnie dobranym rywalem, takim, który może i dobrze wygląda, ale na pewno krzywdy nie zrobi. „Junito” działał zupełnie inaczej – on szukał najtrudniejszych wyzwań i najbardziej wymagających przeciwników. Jeśli pojawiał się godny niego rywal, on chciał z nim walczyć. Tak było choćby z Antonio Margarito, którego wszyscy za wszelką cenę unikali: Cotto podjął rękawicę. Przegrał, ale trzy później się zrewanżował.

Naprawdę, nie da się powiedzieć, że szedł na łatwiznę. Boksował z Mannym Pacquiao, gdy ten był w absolutnym szczycie możliwości (przegrał w 12. rundzie). Boksował z Floydem Mayweatherem i była to prawdopodobnie najtrudniejsza przeprawa Amerykanina w całej zawodowej karierze.

Dwa lata temu przegrał na punkty z kolejnym kozakiem – Saulem Alvarezem. Wydawało się, że to koniec jego kariery, ale Cotto nie zamierzał kończyć na warunkach dyktowanych przez innych. Wrócił i wypunktował Yoshihiro Kamegai, zdobywając wakujący pas mistrza świata WBO. Dziś w nocy będzie go bronił.

Reklama

CottoKamegai

Bez względu na wynik walki, to mój ostatni raz – deklaruje. – Mam wspaniałą rodzinę, żonę i czworo dzieci. Przede wszystkim teraz zamierzam spędzać z nimi dużo fajnych chwil. Zobaczymy, co będzie potem, na razie myślałem tylko o tym.

Cotto myśli o emeryturze, ale jednego możemy być pewni: ryzyko, że zlekceważy Sadama Alego, wynosi jakieś zero procent. To nie ten typ. Skoro kontrakt na walkę został podpisany, zanim odpocznie, ma jeszcze robotę do wykonania.

To była dla mnie przyjemność zabawiać was przez 17 lat. Robiłem wszystko, co w mojej mocy za każdym razem, aby zapewnić lepsze życie mojej rodzinie. Oni znaczą dla mnie wszystko i jestem z nich bardzo dumny – podkreśla. – W sobotnią noc będę tym samym Miguelem, którego oglądacie od wielu lat. Będę wojownikiem i będę walczył dla moich najbliższych, jak zawsze.

Na pożegnalne walki bokserzy często wybierają słabszych rywali. To zrozumiałe: każdy chciałby zejść ze sceny niepokonanym, choćby w ostatniej walce. A Cotto? To nie taki typ. – Rozmowa z Miguelem była krótka. Spytał: Czy Gołowkin jest dostępny? Jeśli nie, będę walczył z kimkolwiek. Po prostu podajcie mi datę i limit wagowy, a ja tam będę – opowiada Eric Gomez z organizującej galę Golden Boy Promotions.

Tym „kimkolwiek” został Sadam Ali, 29-latek z Brooklynu, na koncie ma 25 zwycięstw i 1 porażkę – w walce o mistrzostwo świata WBO z Jessie Vargasem.

Reklama

Trenuję prawie całe życie, od kiedy skończyłem 8 lat. Każdy marzy o szansie jak ta, walce o mistrzostwo świata przeciwko legendzie boksu. Jeśli nie jesteś na coś takiego gotowy, będziesz miał kłopoty – mówi Ali. – Wiem, że mało kto na mnie stawia, czytałem o sobie sporo złego w mediach. Ale jeśli ciężko pracujesz, wszystko może się zdarzyć. W tej walce nie chodzi o pieniądze, tylko o szansę. Wszystkim, którzy we mnie nie wierzą, mogę powiedzieć tylko: poczekacie, zobaczycie.

Gdybyście też chcieli zobaczyć, transmisja zaczyna się w Polsacie Sport dziś o 3:00 w nocy

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...