Mecz do zapomnienia, ale z wpływem na przyszłość. Wiemy już, że kielczanie, jakkolwiek to brzmi, zawalczą o podwójną – nomen omen – koronę, a Zagłębie musi skupić się na lidze. Mariusz Lewandowski miał bardzo mało czasu na jakiekolwiek zmiany, jednak zabrał się od razu do roboty, lecz kielczanie zrobili swoje i zameldowali się w półfinale.
Był to trzeci mecz Zagłębia z Koroną w ostatnim czasie, każdy wyglądał podobnie, ale gdybyśmy punktowali te spotkania jak w boksie, to wszystkie rezultaty byłyby ze wskazaniem na zawodników Lettieriego. Pewnie, gdyby Zagłębie miało więcej szczęścia w pierwszej połowie, to rezultat byłby inny. Gdy Rymaniak przysnął i wycofał piłkę do Alomerovicia, a Janoszka ruszył w pole karne, byliśmy przekonani, że piłka wpadnie do bramki, a przeszkodził słupek. Bramkarz Korony zachował się idiotycznie wybijając futbolówkę wprost w nadbiegającego Janoszkę, zamiast bezpiecznie kopnąć piłkę po ziemi w aut. W innej sytuacji piłka odbiła się od poprzeczki bramki golkipera gospodarzy.
O ile to był fart Rymaniaka we wspomnianej sytuacji, to wcześniej dopisało mu też szczęście. Lot piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego przedłużył Kovacević, a obrońca Korony strzelił i mógł cieszyć się z bramki zdobytej przeciwko byłym kolegom. Żeby było ciekawiej – ta padła po rykoszecie, właśnie od Janoszki. Te sytuacje ustawiły mecz. Andrzej Strejlau powtarza, że suma szczęścia zawsze jest równa zero, ale dziś zostało one przepchnięte na stronę kielecką.
Korona grała swoje i mimo przewagi dwóch goli w dwumeczu, zależało jej na czymś więcej. Goście próbowali zamknąć ją na własnej połowie, ale opór ekipy Lettieriego był duży. Po prostu brakowało w ich grze błędów, zwłaszcza prostych, głupich, bo takich po wpadce nie popełniali niemal w ogóle.
Za to zrobili to Polacek z Guldanem i przez ich nieporozumienie do siatki na 2:0 trafił – uwaga, uwaga, Fabian Burdenski. Puchar rządzi się swoimi prawami.
Dla Zagłębia to już siódmy z rzędu mecz bez wygranej. Mariusz Lewandowski mimo braku czasu, postanowił zmienić w Zagłębiu to, co u Stokowca się nie sprawdzało, czyli taktykę z wahadłowymi i ustawieniem 3-5-2. Czwórka z tyłu wydaje się dużo stabilniejsza, natomiast przestawienie się z powrotem na taką formację chwilę potrwa. Do zimy cel jest prosty: stracić jak najmniej punktów. Od wiosny mamy oglądać nową, autorską drużynę Lewandowskiego.
Zaraz po meczu wylosowano pary półfinałowe, Legia zagra z Górnikiem, a Korona z (puch)Arką. Padają głosy, że niestety mamy przedwczesny final, ale po ostatnich historiach trudno byłoby sobie wyobrazić Narodowy bez obrońców trofeum. Jednak najpierw przed nimi Korona, która dziś wyrzuciła z bieżącej edycji rozgrywek ich przyjaciół z Lubina. I zrobi wszystko, żeby Arka nie pomściła Zagłębia.
Korona Kielce – Zagłębie Lubin 2:0
Rymaniak 8′ Burdenski 81′
Foto: Zagłębie Lubin, Tomasz Folta