Jak najlepiej określić jednym zdaniem ligę hiszpańską? Najlepsza liga świata z najgorszymi sędziami w historii futbolu. Niemal w każdej kolejce hiszpańscy arbitrzy popełniają błędy, które wołają o pomstę do nieba. Jednak dzisiaj doszło do sytuacji tak kuriozalnej, że Ignacio Iglesias Villanueva powinien pomyśleć o innym fachu. Najlepiej takim, przy którym nie będzie musiał używać wzroku, bo gość jest po prostu ślepy i tym samym okradł jedną z drużyn ze zwycięstwa. Najsmutniejsze w tym jest jednak to, że można się było tego spodziewać. Co z tego, że grają ze sobą dwie świetne ekipy, skoro nieudacznik w żółtej koszulce może wszystko zniszczyć?
Valencia nie mogła dzisiaj cieszyć się z bramki Zazy, który dał się zapamiętać głównie z tego, że oddał trzy niecelne strzały, przebiegł chyba maraton i pajacował przy każdej decyzji sędziego. Bywało naprawdę absurdalnie, ponieważ Włoch potrafił machać rękami, gdy Marc-Andre ter Stegen ewidentnie złapał piłkę w polu karnym, lecz piłkarz Valencii miał nadzieję, iż sędzia gwizdnie przewinienie, a zaraz potem wlepi czerwoną kartkę golkiperowi ,,Barcy”. Co najgorsze Zaza całkiem słusznie przypuszczał, że arbiter ma problemy ze wzrokiem. Boleśnie przekonał się o tym Leo Messi…
Co tutaj dużo mówić – skandal. Przecież tego gola zauważyłby nawet Stępień z ,,13 Posterunku”. Argentyńczyk został więc okradziony z bramki, a Blaugrana mogłaby zapłacić jeszcze większą cenę za ślepotę Ignacio Iglesiasa Villanuevy, ponieważ gdy piłkarze Barcelony cieszyli się z gola, Valencia ruszyła z kontrą, ale strzał był niecelny. Gdyby jednak wpadło – a była na to duża szansa – mówilibyśmy o jeszcze większym absurdzie.
Grajcie na Wawrzyniaka Vermaelena, on jest cienki. Najwidoczniej takich słów użył Marcelino na odprawie przed meczem z Barceloną. Zarówno Rodrigo i Zaza wzięli je sobie do serca i cały czas napierali na Belga. Wyglądało to zawsze tak samo – gdy 32-latek miał futbolówkę przy nodze, momentalnie ktoś z tej dwójki biegł na niego. Na nic się to jednak zdało, bo zawodnik Barcelony – mimo, że w tym sezonie rozegrał jedynie 90 minut w CdR – był dzisiaj niezwykle pewny i błędów raczej nie popełniał. Wręcz przeciwnie, bo potrafił wyłuskać piłkę w pojedynku z Rodrigo, a jego ustawienie było nienaganne… do czasu. Jose Gaya dograł piłkę na piąty metr do Rodrigo, za którym nie zdążył Belg, a Umtiti był źle ustawiony w tej sytuacji. Choć większą winę za bramkę ponosi Francuz, to Vermaelen powinien zrobić w tej sytuacji trochę więcej. Trudno było się jednak spodziewać idealnej współpracy między tą dwójką, jeśli zagrali ze sobą dopiero pierwszy raz.
Bramka gospodarzy była sporym zaskoczeniem, bo do tego czasu w ofensywie praktycznie nie istnieli. Dopiero później, gdy ,,Barca” zaczęła ryzykować, pojawiały się okazje, a najlepszą bez wątpienia były kontry, które zmarnowali Guedes i Zaza. Ten pierwszy źle przyjął piłkę i zaprzepaścił doskonałą okazję, bo przed nim byłby już tylko jeden obrońca przyjezdnych. A ten drugi oddał niecelny strzał z okolic piątego metra. Natomiast Barcelona od pierwszych minut próbowała rozmontować obronę przeciwników na kilka sposobów, ale klarownych sytuacji z tego raczej nie było. Aktywny był przede wszystkim Luis Suarez, który świetnie utrzymał się przy piłce w polu karnym, ale jego strzał obronił Neto. Urugwajczyk spróbował również z dystansu, ale Brazylijczyk znowu popisał świetną obroną. Próbował także Leo Messi, jednak jego strzały były zwykle blokowane przez obrońców. No a ten, który nie był i wpadł do bramki po błędzie Neto nie został uznany. Na szczęście ,,La Pulga” zbyt długo się tym nie przejmował i zagrał precyzyjną piłkę do Jordiego Alby, który uderzył z pierwszej piłki i mieliśmy wyrównanie.
Jedynie 4,5 miliona euro kosztuje wprowadzenie technologii goal-line, a władze La Liga mimo to postanowiły jej nie wprowadzić. Cóż, jacy działacze, tacy sędziowie.
Valencia – Barcelona 1:1 (0:0)
1:0 Rodrigo 60′
1:1 Alba 82′