4.04.2017. 79. minuta rewanżowego meczu Pucharu Polski pomiędzy Arką Gdynia a Wigrami Suwałki. Miało być już pozamiatane, bo skoro w pierwszym spotkaniu na wyjeździe ekipa z ekstraklasy wygrała 3-0, to kierownik mógł już szukać hotelu w Warszawie na początek maja. Pierwszoligowiec powalczył jednak ambitnie, a o emocje do samego końca zadbał Damian Kądzior Pavels Steinbors.
To w ogóle nie był jego sezon – w lidze bronił Konrad Jałocha, który dziś nic nie znaczy w Legii, a utrata miejsca między słupkami w rozgrywkach pucharowych po takim klopsie była realną perspektywą.
19.11.17. Pavels Steinbors jest bohaterem Arki w meczu ze Śląskiem Wrocław. Który to już raz w ciągu ostatnich miesięcy ma taki status? Siódmy? Ósmy?
Los to figlarz, niezwykle szybko doświadczony Łotysz przebył drogę od zera do bohatera. Arka bez jego interwencji byłaby gdzieś w bezpośrednim sąsiedztwie czarnej dupy. Do rzeczy – dziś gra ekipy Leszka Ojrzyńskiego nie wyglądała lepiej od tej gospodarzy. To wrocławianie kreowali sobie więcej okazji strzeleckich. Może ich gra nie hulała tak, że cmokaliśmy z zachwytu, ale choćby dzięki stałym fragmentom gry często kotłowało się pod bramką Arki. Przeskoczenie defensorów z Gdyni nie było problemem dla Celebana czy Pawelca. Pokonanie Steinborsa? Bez szans.
Mówimy o trzech świetnych interwencjach, a także kilku takich, o których można powiedzieć: zrobił swoje. Gdy już wrocławianie ładowali piłkę do jego bramki, sędzia z reguły gwizdał spalone (słusznie). Nie zrobił tego tylko raz. Arka straciła gola po – uwaga, uwaga – wyrzucie z autu. Może i nie jesteśmy fanami miotania długiej piłki w pole karne za każdym razem, gdy ktoś tylko da radę do niego dorzucić, ale jeśli spowoduje to zwiększenie liczby bramek z przewrotki, zmienimy zdanie. Pięknie pociągnął Piech, widać, że miał piątkę z gimnastyki. Nawet Steinbors tym razem był bezradny.
Ale skoro kilka piłek obronił, to aż głupio byłoby nie skorzystać z jego świetnej postawy i wracać bez trzech punktów. Śląsk stwarzał zagrożenie po stałych fragmentach, Arka strzelała po nich gole. Jeszcze w pierwszej połowie Kriwiec wrzucił wprost na głowę Łukasiewicza. Cieszyć musiał się szczególnie Mateusz Szwoch, bo wcześniej spartolił on kapitalną sytuację do zdobycia gola. Na początku drugiej połowy na 2-o podwyższył Zbozień – znów wrzucał Kriwiec, tym razem piłka została podbita, ale obrońca przeskoczył Vacka i z lekką pomocą Tarasovsa strzelił bramkę.
Podział ról w dalszej części gry był jasny – Śląsk atakował, Arka czekała na kontrę. Pierwszą zmarnował Siemaszko, a przy drugiej z boiska z czerwoną kartką wyleciał Augusto, który zatrzymywał Kuna. Trochę podcięło to skrzydła gospodarzom, zgodnie w przepisami strzelić już nie potrafili. Cóż, wszystkie teksty o wrocławskiej twierdzy i drużynie odmienionej przez Jana Urbana można chyba powoli wyrzucać do kosza.
[event_results 381962]
Fot. FotoPyK