Reklama

O co chodzi z Kamilem Jóźwiakiem i dlaczego Lech nie mógł się ugiąć?

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2017, 22:15 • 3 min czytania 93 komentarzy

Komunikat Lecha Poznań: Kamil Jóźwiak nie przedłuży kontraktu z klubem, a to oznacza, że już w nim nie zagra. W ten dziwny sposób kończy się letnio-jesienny serial z młodym piłkarzem w roli głównej. Serial, którego scenariusz jest mniej zrozumiały niż scenariusz nowego „Miasteczka Twin Peaks”.

O co chodzi z Kamilem Jóźwiakiem i dlaczego Lech nie mógł się ugiąć?

Mamy trzech głównych bohaterów.

Kamil Jóźwiak – 19-letni piłkarz, który w kilku meczach ligowych pokazał się z bardzo dobrej strony.
Dawid Pantak – menedżer piłkarza, mocno rozpychający się po rynku i znany jako twardy negocjator.
Piotr Rutkowski – wiceprezes Lecha Poznań.

Lech złożył piłkarzowi bardzo normalną propozycję. Znacząca podwyżka – mniej więcej z 8 tysięcy miesięcznie do 25 tysięcy, do tego duże wyjściówki. Trudno uznać takie warunki za niewystarczające, gdy mówimy o zawodniku, który dopiero wchodzi w seniorski futbol.

I tu serialowe zdziwienie numer jeden. Lech daje normalne warunki (mniej więcej takie, jakie zaakceptował Robert Gumny), a dodatkowo w oczywisty sposób roztacza wizję kariery. Wiadomo, jaki jest plan: wypromować Jóźwiaka i w optymalnym momencie go sprzedać. To już się w przeszłości udawało – czy to przy Bednarku, czy Linettym, czy Kownackim. Wydawałoby się, że Jóźwiak powinien powiedzieć: fajnie, to jest dokładnie ta ścieżka, którą i ja chcę podążać. Tymczasem mówi: – E, to nie dla mnie.

Reklama

To znaczy – najpierw tak jeszcze nie mówi. Najpierw Pantak gra na zwłokę. Nie może przyjechać, bo to, bo tamto. Czas mija, kontraktu nie ma. W końcu negocjacje i zdziwienie numer dwa: menedżer chce, aby w kontrakcie piłkarza zapisano, że musi rozegrać co najmniej 15 (12? – pojawiają się rozbieżności) meczów w podstawowym składzie. Jest to zapis, na który poważny klub nie może się zgodzić. Owszem, Jóźwiak wcześniej miał warunek, że w razie rozegrania 15 meczów w sezonie w pierwszym składzie, umowa automatycznie się przedłuża. Natomiast przenoszenie takiego rozwiązania jako warunku do seniorskiej umowy byłoby nieracjonalne. 19-letni piłkarz musi walczyć o skład na treningach, a nie w gabinecie. Trzeba wykazać się umiejętnościami piłkarskimi, a nie negocjacyjnymi.

Lech nie mógł się na to zgodzić. Wyobraźmy sobie, że po drużynie rozchodzi się wieść o takim zapisie. Nie wiadomo, czy Jóźwiak gra, bo jest dobry, czy gra, bo sobie to wyprosił. Co gorsza, inni piłkarze też mogą mieć podobne pomysły.

Czas mija, a gwarancja gry jest dalej kością niezgody. Wczoraj Jóźwiaka w klubie reprezentował menedżer oraz tata. Porozumienia znowu nie osiągnięto – tym razem na dobre.

Teraz pytanie, co dalej. Upór menedżera – który przecież musi dostrzegać w Lechu dobre miejsce do rozwoju Jóźwiaka – sugeruje, że on po prostu ma nagrany jakiś atrakcyjny temat i chce zawodnika jak najszybciej wyciągnąć (wspomina się o Leeds United). Tylko że czas na wyciągnięcie Jóźwiaka będzie zimą (ledwie kilka miesięcy bez gry), a nie latem (rok bez gry). Pieniądze nie śmierdzą, więc należałoby, by Lech gracza sprzedał. Ale z drugiej strony pieniądze nie śmierdzą, więc należałoby, żeby… go nie sprzedawał. Chodzi bowiem o to, że Lech musi pokazać kilku innym zdolnym zawodnikom, kto takie starcia wygrywa – menedżer czy klub. Jeśli piłkarza puści, umocni Pantaka.

Pierwszy sezon piłkarskiego serialu – czy Jóźwiak przedłuży kontrakt? – właśnie dobiegł końca. Zaraz wystartują zdjęcia do drugiego – co będzie z nim dalej?

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

93 komentarzy

Loading...