Reklama

Spalony hit. Arsenal zasłużył na porażkę, ale nie w taki sposób

redakcja

Autor:redakcja

05 listopada 2017, 17:35 • 3 min czytania 5 komentarzy

Manchester City był dziś zdecydowanie lepszy niż Arsenal. Gdyby nie choćby nonszalancja Raheema Sterlinga czy instynktowna obrona Petra Cecha przy strzale Gabriela Jesusa, Kanonierzy drugi raz w tym sezonie daliby sobie wbić cztery gole. Co najmniej. Sami zaś zbyt wiele z gry nie mieli. W zasadzie tylko kilkunastominutowy fragment w drugiej połowie można było nazwać takim, gdy piłkarze gości faktycznie przejęli inicjatywę. Niesprawiedliwą porażką, biorąc pod uwagę przebieg meczu, 1:3 z The Citizens nazwać absolutnie nie można. Ale skandaliczna decyzja sędziego liniowego przy ostatnim golu tego spotkania sprawia, że Arsene Wenger i jego drużyna mają pełne prawo czuć się pokrzywdzeni.

Spalony hit. Arsenal zasłużył na porażkę, ale nie w taki sposób

Bywają bowiem starcia, w których drużyna niemająca inicjatywy potrafi nie przegrać, ba, wygrać. Ileż to razy oglądaliśmy mecze, w których dominacja absolutna nie przekłada się na trzy punkty? Dziesiątki, jeśli nie setki. To mogło być właśnie takie spotkanie, gdyby nie przeoczenie spalonego Davida Silvy przy bramce Gabriela Jesusa na 3:1. Kilka chwil wcześniej Arsenal zdobył bramkę kontaktową, zdawał się wreszcie uwierzyć w korzystny wynik spotkania, coraz mocniej dopominał się o trafienie wyrównujące, o które wcześniej upomnieć się nie potrafił.

Bo City do momentu strzelenia drugiego gola nie pozwoliło Arsenalowi na nic. Piłkarze Kanonierów nie mogli nawet marzyć o tym, by wyjść z akcją zaczepną. Szybkie przechwyty, długie rozgrywanie piłki, nie znalazło się tu już miejsce na ataki Arsenalu. Ujmując to najbardziej obrazowo, gospodarze właściwie wykastrowali ofensywę gości do końca. Bo operację zaczął jeszcze przed meczem, sadzając Lacazette’a na ławce, Arsene Wenger.

The Citizens zaś napędzali się z każdą kolejną akcją. Już gdy pierwszy raz poważnie zagrozili gościom, mogli praktycznie zamknąć spotkanie. I o tej sytuacji, piekląc się na decyzję sędziego o nieodgwizdaniu spalonego przy bramce Gabriela Jesusa, ludzie z Arsenalu nie mogą zapomnieć. Bo gdy Sane grał wzdłuż bramki do Sterlinga, Kolasinac w ostatniej chwili podepchnął skrzydłowego City. I powinien za to zostać podyktowany nie tylko karny, ale też przyznana czerwona kartka dla obrońcy Kanonierów.

To tylko rozsierdziło graczy City, którzy już chwilę później mogli cieszyć się z prowadzenia po precyzyjnym, płaskim strzale Kevina De Bruyne. Pierwszą próbę w tamtej akcji obronił jeszcze Cech, z drugą nie miał już szans. Do przerwy mogło się skończyć ze dwa-trzy do zera, gdyby nie to, jak później ekipa z Manchesteru pudłowała. Sterling zepsuł proste zagranie do Sane w sytuacji dwa na jeden, Koscielny miał masę szczęścia wybijając wślizgiem wrzutkę Walkera do Aguero. Egzekucja została więc odwleczona do 50. minuty i karnego na 2:0.

Reklama

Wtedy też Arsenal się zbudził. Najpierw Ederson niemal wrzucił sobie piłkę do bramki po strzale z dystansu, chwilę później musiał wyciągać futbolówkę z siatki, gdy mocnym, płaskim uderzeniem pokonał go Lacazette. Kanonierzy nabrali pewności, że tłamszący ich wcześniej Manchester City może dać sobie wbić drugiego gola. Odkryli, że są sposoby, by przedrzeć się w pole karne rywali i spróbowali to zrobić jeszcze parę razy, nim The Citizens nie zrozumieli, że oto mecz wymyka im się spod kontroli.

Gdyby na gola gospodarze zamienili strzał Silvy z woleja (zablokowany) albo idealną sytuację Jesusa, którego strzał nie tyle obronił, co dał się nim trafić kładąc się na linii Cech – nikt nie mógłby marudzić. Ale że gol padł później, po spalonym Silvy? Niestety, po naprawdę dobrym meczu pozostaje spory niesmak…

Manchester City nie daje więc dopaść się Tottenhamowi, który w bólach i mając sporo szczęścia (słupek i pudło Zahy do pustej bramki) ograł 1:0 Crystal Palace po golu Sona. Arsenal z kolei z gorszym bilansem bramkowym spada za plecy Liverpoolu i wypada tym samym poza pierwszą piątkę.

Manchester City – Arsenal 3:1
De Bruyne 19’, Aguero 50’ (k.), Jesus 74’ – Lacazette 65’

Tottenham – Crystal Palace 1:0
Son 64’

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
6
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
6
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

5 komentarzy

Loading...