“Macie wygrać tak jak chcemy bo was kurwa rozjebiemy!!!!”. Jeśli kibice Pogoni, autorzy tej ślicznej “rymowanki”, nie rzucają słów na wiatr, lada dzień Szczecin powinien zostać światową stolicą patologii. Jeśli jednak uważnie oglądali oni mecz swoich piłkarzy z Legią Warszawą, zawodnicy po mieście powinni chodzić tak samo jak dziś po murawie – z całkiem wysoko podniesionym czołem.
Nie udało się wygrać z Legią tak, jak chcieli kibice – to prawda. Nie udało się z Legią wygrać w jakikolwiek inny sposób – fakt. Nie udało się nawet zremisować – wszystko się zgadza. Ale fakty są też takie, że Pogoń zagrała dziś bodaj najlepszy mecz od pucharowego spotkania z Lechem Poznań. Po drodze było jeszcze choćby zwycięstwo z Arką Gdynia, ale pamiętajmy, że wtedy trzy gole gdynianie strzelili sobie praktycznie sami. Dziś ciężar zdobywania bramek w pełni spoczywał na Portowcach, a Legia Jozaka to ekipa zdyscyplinowana w tyłach, więc wywiązać się z tego zadania udało się tylko raz, ale gołym okiem było widać poprawę.
Zabrakło skuteczności – to najważniejsza sprawa. Trzy świetne sytuacje, by zdobyć bramkę głową, miał Kamil Drygas, ale wykorzystał tylko jedną. Na początku trafił w Malarza, w drugiej połowie bramkarz Legii efektownie przeniósł piłkę nad poprzeczką, dopiero w 62. minucie udało się trafić i wyrównać wynik spotkania. Ale tylko pomocnik mógł wpisać się na listę strzelców, bo pamiętamy choćby jak minimalnie pomylił się Frączczak czy sytuację, w której Piotrowski minął już bramkarza, ale w ostatniej chwili uprzedzili go obrońcy. Łącznie 11 prób – przyzwoity wynik i, co najważniejsze, to rezultat zaangażowania w grę i niezłego poziomu.
Druga z kluczowych spraw – Legia grała w “12”. Nie można mówić o rażącym błędzie sędziego, to nie tak, że Musiał nie zauważył, iż gości w białych koszulkach jest więcej. To Lasza Dwali okazał się ukrytą opcją warszawską. No bo Pogoń jako zespół broniła całkiem nieźle. Bardzo długo Legia największe zagrożenie stwarzała po strzałach z dystansu (m. in. Mączyński i Hamalainen), a to też o czymś świadczy. Jednak wtedy sprawy w swoje ręce (a nawet nogi) brał Gruzin.
1. W niepozornej sytuacji sfaulował w polu karnym Michała Kucharczyka. Jedenastkę na gola zamienił Broź.
2. Tak przeciął dośrodkowanie Kucharczyka, że sam pokonał nieźle dysponowanego Załuskę.
To wystarczyło, by Legia wygrała. Drużyna Romeo Jozaka męczyła bułę, ale – prócz Dwalego – miała też Arkadiusza Malarza w bramce, grała konsekwentie, no i w dodatku Moulinowi wyszedł bardzo ładny strzał. A jeśli 3-1 wydaje się trochę niesprawiedliwym wynikiem, to warto wspomnieć, że Legia w samej końcówce powinna strzelić jeszcze jedną bramkę, ale dwa razy piłkę z linii wybijał Fojut. Tak czy siak na koncie warszawian lądują kolejne trzy punkty i wyniki zaczynają jeszcze mocniej bronić nowego trenera. Na styl jeszcze czekamy, ale fundamenty zostały wylane.
Czy za kilka tygodni to samo napiszemy o Pogoni? Dziś mecz z trybun obserwował – prawdopodobnie – nowy trener, Kosta Runjaic (informację podał Daniel Trzepacz). Po tym co zobaczył, raczej nie ucieknie pierwszym samolotem, ale roboty przed nim mnóstwo.
[event_results 377485]
Fot. 400mm.pl