Miał niecałe 33 lata, gdy zamieniał FC Barcelonę na New York Red Bulls. W sezonie poprzedzającym przenosiny za ocean służył kolegom z Dumy Katalonii bardziej doświadczeniem niż wzorowym wykończeniem i świetnym podaniem (tylko 4 gole i 4 asysty w 32 meczach), więc krok ten wydawał się całkowicie naturalny. Otwarte pozostawało pytanie – czy mistrz świata i mistrz Europy pokaże Amerykanom swoje najlepsze oblicze czy jedynie dokończy karierę w całkiem przyjemnym miejscu?
Korony króla strzelców lądowały na głowach innych, ale profesor Thierry uczył Jankesów futbolu, a ci doceniali te lekcje. Trzy razy łapał się do jedenastki sezonu. Raz został wybrany najlepszym graczem całej ligi. Braku liczb też nie można było mu zarzucić, ponieważ w 135 spotkaniach strzelił 52 gole i zaliczył 42 asysty. No a przede wszystkim – była magia. Styl, przez który tysiące dzieciaków wieszało nad łóżkiem jego plakaty.
Na przykład tutaj. Gole strzelone bezpośrednio z rzutu rożnego to niby nic takiego, ale warto zwrócić uwagę na to, że w uderzeniu Francuza nie ma grama przypadku.
Albo tutaj, gdy błyskawicznie potrafił złożyć się do strzału przewrotką. Król!
