Reklama

Arka stoi przed pytaniem: jak nie dziś, to kiedy?

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2017, 11:57 • 4 min czytania 9 komentarzy

Czwarty listopada 2007 roku – derbowy mecz Arki z Lechią. Gospodarze śpieszą się, bo zegar wskazuje już 79. minutę, odwieczny rywal gra w dziesiątkę po tym, jak czerwoną kartkę zobaczył Paweł Kapsa, a tymczasem wynik ani drgnie, jest wciąż 0:0. Jednak Arka ma aut blisko pola karnego Lechii, wykonuje go i rozgrywa piłkę przez krótką chwilę, wreszcie wrzuca Bartosz Karwan, na tyle celnie, że Grzegorz Niciński może strzałem głową dać żółto-niebieskim prowadzenie. 1:0 udaje się dowieźć do końca i pokonać odwiecznego rywala. Kto z cieszących się wówczas fanów mógł przypuszczać, że ostatni raz doświadcza smaku takiej wygranej?

Arka stoi przed pytaniem: jak nie dziś, to kiedy?

To znaczy, Arka wygrywała jeszcze z Lechią, ale tylko w Pucharze Ekstraklasy, a skoro grano tam jedynie o pasztetową, trudno takie zwycięstwa w ogóle brać na poważnie. W lidze gdynianie są od wspomnianych listopadowych dni wobec Lechii bezradni, na dziewięć meczów aż sześć razy przegrywali. Może nie są to porażki w rozmiarach manity, biało-zieloni zawsze triumfowali jedną bramką, to jednak na pewno Gdynię bolą. Trudno też pocieszenia szukać w remisach, skoro raz Arce udała się niebywała sztuka, kiedy wypuściła wygraną 2:0, mając taką zaliczkę w 87. minucie.

2017 rok jest jednak dla gdynian szczególny, sięgnęli po Puchar Polski, poprawili Superpucharem, w czasie gdy Lechia mogła się tylko przyglądać, stojąc bezradnie na czwartym miejscu, jako największy przegrany sezonu. No ale w derbach to znów gdańszczanie byli górą. W Gdyni wypracowali cenny remis, u siebie wygrali i choć wynik wskazuje na wielkie męczarnie, to jednak piłkarsko zdecydowanie lepsza była ekipa Nowaka. Ojrzyński wówczas wchodził do zespołu, z misją utrzymania Arki w lidze, pewnie jeszcze nie przypuszczał, że niedługo wpisze się do historii klubu na zawsze. A dziś ma okazję na nic innego, jak zrobienie tego po raz kolejny, przecież na poziomie ekstraklasy Arka jeszcze Lechii nie ograła.

Okoliczności są więcej niż sprzyjające. Gdańszczanie są słabsi niż rok temu, bez dwóch zdań. Jeśli ktoś nie wierzy w to, patrząc na kadrę zespołu, wystarczy mu podstawić pod nas tabelę i sprawa załatwiona. Lechia dopiero co wyłapała od Korony 0:5, jej piłkarze musieli się nasłuchać, że gdyby przyszło im do głowy zagrać na podobnym poziomie co z kielczanami, dostaną – nie upiększając rzeczywistości — wpierdol. Delegacja wykwalifikowanych trenerów mentalnych była też na ostatnim treningu przed meczem i coś nam mówi, że nie dyskutowano o wyższości systemu 4-2-3-1 nad 3-4-2-1.

Zrzut ekranu 2017-11-02 o 23.13.01

Reklama

Trudno więc wierzyć, że Lechia w takich warunkach może pokazać swoje najlepsze oblicze. Czy ma bowiem piłkarzy kopiących nadzwyczaj dobrze? Nie, jedni są pod formą, inni po prostu nie mają tyle umiejętności co poprzednicy. Czy trener będzie umiał ogarnąć ten bałagan w pojedynkę? Też można wątpić, przecież nic podobnego wcześniej nie robił.

Nie ma się więc co dziwić, że dziś gdyński kibic zakładając szalik, będzie pełen optymizmu, bo rywal jest po przejściach i nie potrzeba wiele, by rzucić go na deski. Jednak jakkolwiek banalnie, nudno i oklepanie to zabrzmi: wieczorem obejrzymy derby. A nie takie historie, jak dzisiejsze ewentualne odrodzenie Lechii widział futbolowy świat i Arka musi być cholernie czujna. Innymi słowy – chyba czeka nas bardzo ciekawy mecz.

*

Jednak zanim obejrzymy derby, dostaniemy mecz w Kielcach, gdzie biedy też nie powinno być, ponieważ Korona podejmuje Śląsk. Oba zespoły trochę uciekają przed oczekiwaniami, jakie stawiano im przed sezonem. Dla kielczan to oczywiście dobrze – wszystko wskazywało na rozpaczliwą walkę o utrzymanie, bo piłkarze ściągani tam mieli marne CV i wyglądało, że działacze kierują się bardziej koleżeństwem niż rozsądkiem. Jednak wypaliło, jest progres, po 14 kolejkach zeszłego sezonu Korona miała tylko 14 punktów, dziś ma aż 22.

Z kolei od Śląska można było chyba oczekiwać więcej. Wiadomo, poukładanie tylu klocków trwa, lecz mimo wszystko wrocławianie nie przekonują – tak denne mecze, jak ten z Wisłą Płock, nie powinny się przytrafiać, wygrana z fatalną Pogonią tego obrazu nie jest w stanie zamazać. Rok temu o tej porze wrocławianie mieli 18 punktów, dziś mają 20. Biorąc pod uwagę, że mimo wszystko Lettieri rzeźbi w gorszym materiale, a też wciąż nowym, kibice Śląska mogą czuć niedosyt.

Jest o co grać – wygrana Śląska pozwoli utrzymać mu kontakt z czołówką. Wygrana Korony sprawi, że kielczanie w tej czołówce jeszcze bardziej się zadomowią.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...