Maciej Skorża nie jest tanim trenerem, w związku z czym rozstanie z nim po przepracowaniu zaledwie kilku miesięcy z dwuletniego kontraktu na pewno do najtańszych nie należy. I mamy wrażenie, że to jedyny powód, przez który władze Pogoni Szczecin tak długo zwlekały z ogłoszeniem światu, że ich pomysł nie wypalił. Mecz ze Śląskiem przelał jednak czarę goryczy i zmusił do tego, by jakoś przeboleć finansową wtopę – Skorża został dziś pogoniony.
Oznacza to mniej więcej tyle, że za moment w Pogoni zamelduje się dziesiąty trener w ciągu ostatnich siedmiu lat. Chyba przyznacie, że to niezła średnia, nieprzypadkowo nazywaliśmy kiedyś ten klub “domem wariatów”. Ale ze Skorżą sprawa jest trochę bardziej złożona, bo od niego wymagano przecież więcej niż od poprzedników. Ściągnięcie trenera, który trzy razy zdobywał mistrzostwo i trzy razy sięgał po Puchar Polski, reklamowano w jasny sposób – czasy, w których wystarczyło awansować do ósemki i można było pakować się na wakacje, właśnie minęły. I w to pozwolono uwierzyć kibicom. W walkę o puchary.
Mając w głowie te oczekiwania, obserwowanie rzeczywistość musiało boleć. Pogoń Skorży zagrała chyba tylko jeden dobry mecz. Jeden z szesnastu. Mowa o spotkaniu Pucharu Polski z Lechem, które udało się wygrać 3-0. Jednak jeśli w kolejnej rundzie odpada się z Bytovią, taki wynik można sobie wsadzić gdzieś.
Wysoko wygrać udało się też z Arką, ale jeśli przypomnicie sobie to spotkanie, to wyjdzie wam, że to gdynianie sami strzelili sobie te trzy gole. Jeszcze wymęczone zwycięstwo z Piastem w drugiej kolejce i to tyle. Trzy wygrane na szesnaście prób! Do tego trzy remisy i aż dziesięć porażek. Całościowo to średnia 0,75 pkt na mecz. Jeśli chodzi tylko o ligę – 0,64 pkt i ostatnie miejsce w tabeli.
Jak się pewnie domyślacie, tak źle drużyny Skorży nie punktowały nigdy. I tak nam się wydaje, że to właśnie dla niego to rozstanie na dłuższą metę może być boleśniejsze. No bo Pogoń znajdzie nową miotłę, a że piłkarzy ma nie najgorszych, to pewnie sobie poradzi. Sezon może będzie spisany na straty, ale też niełatwo będzie z hukiem zlecieć z ligi. Tymczasem od Skorży już chyba definitywnie pora odkleić łatkę trenera z wyższej półki. Praca w Szczecinie miała być sprawdzianem dla jego umiejętności. Skoro szybko obskoczył wszystkie najlepsze kluby, pora było zejść trochę niżej i udowodnić, że nie przez przypadek pracował w silnej Wiśle, Legii oraz Lechu. I że niewykluczone, iż kluby z dużymi ambicjami powinny kiedyś sięgnąć po niego jeszcze raz…
Dla formalności: skończyło się porażką na całej linii. Wystawiamy jedynkę i podkreślamy ją grubą kreską. Pytanie – co dalej? Na pewno Skorża nie będzie narzekać na to, że nie ma co do gara włożyć, ale mówimy o dalszej przyszłości i jego ambicjach, bo przecież to wciąż niestary trener. Na dziś kształtuje się taki obraz – coraz gorsze kluby, coraz gorsze pieniądze. Cytując klasyka: nie tak to miało wyglądać, nie tak.
Fot. FotoPyK