Reklama

Pożyczyliśmy różowe okulary Maćka – same udane transfery!

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2017, 17:54 • 4 min czytania 20 komentarzy

Jak zapewne już wiecie, dzisiaj Maciej Stolarczyk zrewolucjonizował myślenie ludzkości o piłkarskich transferach, recenzując z pozycji dyrektora sportowego Pogoni Szczecin transfer Ciftciego. Na konferencji prasowej pan Maciej powiedział tak: „Ciftci po części spełnił swoją rolę. Piłkarze w szatni zobaczyli, że nie są gorsi od zawodnika wartego tyle pieniędzy”.

Pożyczyliśmy różowe okulary Maćka – same udane transfery!

I już. Eureka. Zawistnicy i nienawistnicy mogliby coś kręcić nosem – że zawodnik warty dużo pieniędzy grał na poziomie Matiego, 16-latka z jednego ze szczecińskich orlików, że przy sporych oczekiwaniach nie dał ani trochę jakości, że stanowił balast dla szczecińskiego okrętu, zabierał minuty, które można było spokojnie przeznaczyć na punktowanie w Pro Junior System. Ale Maciej tych wszystkich hejterków wyjaśnił – piłkarze w szatni dostali żywy przykład, że możesz być nawet z Celtiku Glasgow, a i tak nie potrafić grać w piłkę.

Początkowo uznaliśmy, że to jakieś nieprzyzwoicie niemądre usprawiedliwianie fatalnego przecież ruchu transferowego, ale po chwili stwierdziliśmy, że w tym szaleństwie jest metoda. O ile spokojniejsze byłoby życie trenerów, prezesów i dyrektorów sportowych, gdybyśmy wszyscy przyjęli tę afirmacyjną, optymistyczną postawę szukania zalet każdego z transferów. Spójrzcie sami.

Hildeberto po części spełnił swoją rolę.

W końcu głośno rozmawia się o problemie otyłości wśród dzieci i młodzieży. Co więcej, dzięki relacjonowanemu na żywo procesowi odchudzania młodzi adepci futbolu mogli na własne oczy zobaczyć, jak wygląda i jak długo trwa proces doprowadzania do względnej sprawności zapuszczonego zawodnika. Dzięki Hildeberto każdy dzieciak grający w akademiach klubów ekstraklasowych trzykrotnie zastanowi się przed spożyciem cheeseburgera. Na plus należy też zaliczyć przypomnienie, jakie fryzury królowały na dyskotekach w latach dziewięćdziesiątych, co z pewnością spotkało się z uznaniem kibiców w całej Polsce.

Reklama

Nicki Bille Nielsen po części spełnił swoją rolę.

Swoim podejściem do wykonywania obowiązków pokazał kolegom z szatni, ale i całej piłkarskiej Polsce, że nie wystarczy nienawidzić Legii przy porannej kawie oraz zamieszczać wyluzowane snapy w mediach społecznościowych, by stać się goleadorem na miarę młodego Rudnevsa. NBN wydaje się każdego weekendu podkreślać również, jak ważna dla piłkarza jest dieta, sportowy tryb życia i stronienie od uciech wielkiego miasta. Częstokroć trenerzy młodzieżowi podkreślają, że żadna przemowa nie działa tak, jak żywy przykład. NBN jest fantastycznym przykładem kiepskiego przykładu.

Steeven Langil po części spełnił swoją rolę.

Przyczyniając się do podniesienia tematu legalizacji.

Fabian Burdenski po części spełnił swoją rolę.

Udowadniając, że zjawisko nepotyzmu w piłce nożnej właściwie nie istnieje. Przecież w teorii w klubie zarządzanym przez jego własnego ojca, Fabian mógłby grać w każdym meczu od deski do deski, nawet wówczas, gdy leczy kontuzję. On tymczasem spokojnie – ot, pokręcił się trochę po boisku w końcówkach, raczej się nie naprzykrzał, był w swoim przebywaniu na boisku całkowicie nienachalny i nierzucający się w oczy.

Reklama

Gino van Kessel po części spełnił swoją rolę.

Okazało się bowiem, że wcale nie musimy odczuwać kompleksów na widok każdego Holendra w spodenkach piłkarskich – wyszło na jaw, że nawet w tym doskonałym narodzie zdarzają się zawodnicy, którzy nie potrafią przyjąć piłki, ani celnie odegrać jej bez przyjęcia. Ponadto Gino stał się potwierdzeniem tezy, że nawet w bezbłędnym holenderskim systemie szkolenia zdarza się wypuścić w świat napastnika, który celne strzały oddaje rzadziej niż piłkę obrońcom rywala.

Michał Masłowski po części spełnił swoją rolę.

Radosław Osuch będzie miał o czym opowiadać wnukom przy ognisku.

Muhamed Keita i ten drugi z Lecha, który się żalił na rasizm, po części spełnili swoją rolę.

Obaj bowiem zwrócili uwagę Europy na to, że w Polsce wciąż istnieje problem segregacji rasowej. Wedle ich relacji Lech to było gówno, Poznań też było gówno i ogólnie wszystko gówno, a na poparcie tej tezy panowie wyliczali przykłady otwartej nienawiści Polaków, którzy zbyt wolno obsługiwali ich w restauracji oraz szczególnie uważnie pilnowali w centrach handlowych (jeżdżąc za nimi na Segwayach – skandal). Obaj panowie spełnili bez wątpienia swoją rolę, bo choć w Lechu się nie przebili, to przynajmniej po jego opuszczeniu przyczynili się do stopniowego cywilizowania naszego ciemnogrodu, w którym ochroniarze na Segwayach, jeżdżący za czarnoskórymi piłkarzami wciąż się zdarzają.

Sisi po części spełnił swoją rolę.

A nawet w pełni spełnił swoją rolę. Raz – bo pokazał, że nie każdy Hiszpan się świeci. Dwa – bo pokazał, że nie każdy znajomy Urbana się świeci.

Dmitrij Wierchowcow po części spełnił swoją rolę.

Dał nadzieję setkom, może i tysiącom polskich piłkarzy po trzydziestce, kopiących się między IV ligą a B-klasą, że spośród całego zestawu umiejętności i cech:

– zawziętości
– techniki
– szybkości
– wytrzymałości
– zwinności
– doświadczenia
– posiadania łebskiego menedżera

…wystarczy to ostatnie i da się łapać minuty w Ekstraklasie.

Daniel Chima Chukwu po części spełnił swoją rolę.

Przypomniał, jak ważny jest wybór: obuwia oraz odpowiedniej aktualizacji map w nawigacji.

*

Przede wszystkim jednak swoją rolę spełnił po części Maciej Stolarczyk. Miał na konferencji prasowej Pogoni Szczecin powiedzieć coś nowego i faktycznie, tak nowatorskiego podejścia do oceny transferów jeszcze nie było.

Najnowsze

Komentarze

20 komentarzy

Loading...