Reklama

Zieliński jest na zakręcie i nadal nie wiadomo, co z nim będzie

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

24 października 2017, 22:11 • 2 min czytania 6 komentarzy

Adrian Zieliński mógł bać się dzisiejszego dnia bardziej niż Patryk Vega recenzji krytyków filmowych po premierze „Botoksu”. Panel dyscyplinarny przy POLADZIE miał bowiem podjąć decyzję, czy utrzymać czteroletnią dyskwalifikację sztangisty, która de facto oznaczałaby zakończenie jego kariery (nie miałby szans na występ na IO w Tokio). Zamiast ostatecznego wyroku usłyszeliśmy jednak, że zgromadzi się raz jeszcze, w listopadzie.

Zieliński jest na zakręcie i nadal nie wiadomo, co z nim będzie

Patrząc na facebookowy profil Adriana trzeba powiedzieć, że dzisiejsze wydarzenie ucieszyło go chyba nie mniej niż zdobycie olimpijskiego złota w Londynie:

zielinskiJPG

Przypomnijmy o co chodzi – 16 października sztangista przedstawił światu wyniki badania wariografem, z których wynikało, że w sposób świadomy nie przyjmował dopingu. Zieliński miał nadzieję, że Panel Dyscyplinarny weźmie je pod uwagę, co też się stało. Na jego miejscu zdecydowanie nie otwieralibyśmy jednak szampana. Michał Rynkowski, a więc gość pełniący obowiązki dyrektora POLADY, stwierdził bowiem, że na na dziś nie widzi przesłanek, aby skrócić karę Adriana.

– Badanie wykrywaczem kłamstw może być traktowane jako dowód pomocniczy a nie rozstrzygający – mówi nam Rynkowski. Innymi słowy: fajnie, że Zieliński przedstawił te wyniki, ale nie jest to na tyle mocna rzecz, by zmienić decyzję. Dlaczego więc styczniowa dyskwalifikacja mistrza olimpijskiego z Londynu nie została utrzymana? Rynkowski:

Reklama

– Panel uznał, że konieczne jest przesłuchanie świadka, który dziś się nie stawił. To osoba, która podawała Adrianowi witaminę B12 podczas zgrupowania w Mroczy, kiedy to wykryto u niego niedozwoloną substancję. Nieprzesłuchanie jej byłoby błędem. Dziś miało dojść do połączenia Skypem, ale jednak nic z tego nie wyszło.

O ile wspomniany człowiek nie przedstawi na posiedzeniu jakiegoś zajebistego game changera, raczej ciężko uwierzyć w to, że Panel Dyscyplinarny skróci karę Zielińskiego do dwóch lat, o zmniejszeniu jej do nagany jej nawet nie wspominając. Gdyby ostateczna instancja w polskim prawodawstwie postawiła krzyżyk na sztangiście, tonący Adrian może złapać się jeszcze ostatniej brzytwy – przysługuje mu odwołanie do międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu w Lozannie. Biorąc pod uwagę, jak bardzo zmotywowany jest, by dalej startować, w ciemno można zakładać, że w razie czego skorzysta z tej opcji.

 Fot. FotoPyk

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...