Nikt nie tworzy bardziej emocjonujących widowisk w lidze niż Górnik. Zabrzanie zdecydowanie wyprzedzają całą ligową konkurencję w liczbie strzelonych bramek. Powinni dostać order im. Antoniego Piechniczka za dziesięć bramkowych kornerów. Ale ta ofensywna ferajna wpadnie dzisiaj na swoje przeciwieństwo: wyjazdową Koronę, mistrzów duszenia meczów.
Ewenementem jest jak mało goli pada, gdy Korona przyjeżdża z wizytą. Dotychczasowe starcia:
Legia – Korona 1:1
Arka – Korona 0:0
Piast – Korona 2:0
Lech – Korona 1:0
Pogoń – Korona 0:0
Średnio pół bramki na mecz. Ostatnie trafienie Korony? Jeszcze w lipcu, autorem Kosakiewicz. Nawet w lidze, w której tylko jeden zespół średnio strzela więcej niż dwa gole na kolejkę, jest to wydarzenie. Nie znaczy to, że kielczanie na cudzych stadionach od pierwszej minuty parkują pięć autobusów w polu karnym, a potem wybijają piłkę po autach, ale na pewno trudno ich nazwać kontynuatorami myśli Zdenka Zemana.
Przed dzisiejszym meczem Lettieri otworzył się na… FB Romana Kołtonia. Program “Prawda futbolu” to standardy – na oko – dziewiętnastowiecznej telewizji, królestwo za napisy zamiast tłumaczenia Kołtonia, ciężko przez to przebrnąć, ale to i tak jeden z większych wywiadów z trenerem Korony.
– Historia z klapkami ciągnęła się z kolei chyba ze cztery tygodnie. Po tym, jak poruszyłem media, powinienem podpisać jakiś kontrakt na reklamę tych klapek. Gwarantuję, że nikt by ich tyle nie sprzedał, gdyby nie te wydarzenia. Ta sytuacja wiele zmieniła. Miało miejsce posiedzenie z udziałem prezesa klubu, rady drużyny i mnie. Jasno sformułowano na tym spotkaniu pewne rzeczy. Było tam wiele emocji, ale nie wynikały one z powodu mojej osoby, ale przede wszystkim z powodu odejścia poprzedniego trenera, który został bohaterem ubiegłego sezonu. Emocje gotowały się, bo Miguel Palanca został umieszczony na liście transferowej. Cała ta konfrontacyjna sytuacja pozwoliła wybrzmieć tym wszystkim problemom, jakie towarzyszyły nam od momentu przejęcia klubu. Od tego czasu piłkarze zaczęli inaczej trenować, w inny sposób traktowali swoje obowiązki. Od tamtej pory nie podjąłem ani jednej decyzji o ukaraniu kogokolwiek. Teraz nie ma już nawet mowy o żadnych spóźnieniach.
Na spóźnienia nie ma miejsca, Lettieri nawet sam dał przykład:
Korona wciąż zmaga się z problemami kadrowymi, ostatni mecz z Wisłą Płock to tzw. więcej szczęścia niż rozumu. Płocczanie tworzyli jedną sytuację za drugą, Brzęczek powiedział nawet, że to był ich najlepszy mecz odkąd jest tu trenerem, ale wszyscy zachorowali na syndrom Merebaszwiliego. Z drugiej strony kielczanie ukłuli po wielbłądzie Kiełpina i rykoszecie. Tyle szczęścia tydzień w tydzień mieć jednak nie można.
Zabrzanie zagrają na pewno swoje, próbując od pierwszych minut skruszyć kielecki mur. Być może dadzą z siebie coś ekstra, dla Brosza to przecież szczególny mecz po doświadczeniach z Kielc, a dodatkowo są podrażnieni porażką z Zagłębiem w meczu na szczycie. Kielczanie tylko niech nie zapomną, że w Górniku strzelać potrafią wszyscy: z ostatnich sześciu bramek z gry, trzy strzelił Wieteska.
***
W teorii Piast staje przed mission impossible. Zagłębie w tym momencie sezonu to absolutny top ligi. Na swoim stadionie tylko raz stracili punkty, ale generalnie golą rywali jak miło. Z drugiej strony gliwicka czerwona latarnia, która nie wygrała od sierpnia. Zespół, który przyjedzie bez Vassiljeva, Badii, a najprawdopodobniej także Zivca, czyli w gruncie rzeczy trzech zawodników z największymi papierami na bycie kreatorami gry.
Ale zarazem w Gliwicach mieli prawo uznać mecz z Sandecją za postęp. Tak, owszem, zremisowali po rykoszecie w doliczonym czasie gry, ale fakty są takie, że w grze była wyraźna poprawa. Nie winą Piasta, że Gliwa złapał życiówkę i także w poprzedniej kolejce wyłapał kilka diabelnie trudnych sytuacji, by wspomnieć choćby sam na sam z Jankowskim. Piast w tym meczu wyraźnie przeważał, a jeszcze został skrzywdzony, bo zaraz na początku należał mu się faul – Danek szarpał Sedlara jakby chciał mu rozerwać koszulkę. Sędzia nie zauważył zajścia, więc VAR pomagał jednostronnie.
To, że dzisiaj Piast wyjdzie na Zagłębie bez uznanych stranieri, może być zarazem wyjątkowo motywujące dla graczy takich jak Gojko czy Mak, którzy dali z Sandecją znakomite zmiany. Obaj mogą poczuć się odpowiedzialni za to, by ciągnąć wózek. Jeśli dodatkowo znowu Fornalik wystawi w środku pola duet Sedlar – Dziczek, może zrobić się ciekawie. Taka pomoc zapewnia sporo spokoju w tyłach, ale Sedlar naprawdę umie grać do przodu, a Dziczek powoli staje się jednym z lepszych w lidze fachowców od rozrzucania piłek, próbuje też gry kombinacyjnej. Tych graczy nieobecność Vassiljeva może tylko napędzać, nie ma bowiem komu oddać odpowiedzialności, trzeba wziąć zespół na swoje barki.
Niemniej prawdą jest, że Piast w defensywie regularnie się rozsypuje, a teraz jeszcze zabraknie w szykach Koruna. Fornalik: – Nie mogą nam się zdarzać takie chwile zapomnienia jak przy straconych golach. Owszem Cetnarski oddał przepiękny strzał, ale pomogliśmy mu w tym, bo zgubiliśmy ustawienie, a można było to zablokować w porę ten strzał. Przy drugim golu wszyscy patrzyli gdzie jest piłka, zostawiając Piszczka bez opieki.
Cały Piast: co mecz popełni kilka kardynalnych błędów w tyłach i będziemy bardzo zdziwieni, jeśli również Zagłębiu nie wręczy prezentów. Zdarzali się tacy, którzy z nich nie skorzystali, ale Zagłębie to po Górniku i Lechu najskuteczniejsza drużyna Ekstraklasy, w dodatku mająca wielki atut w postaci Świerczoka, który złapał taką formę, że aż rzeczywistość zaczęła nadążać za jego wyobrażeniem o sobie.
Fot. FotoPyk