Choć z nadzieją – podpartą wynikami z lat poprzednich – patrzyliśmy na azjatyckie tournee w wykonaniu Agnieszki Radwańskiej, to nie doszło do cudu. Isia miała momenty, ale ostatecznie zawodziła. Grała więc tak, jak przez cały sezon. Sezon, o którym będzie chciała jak najszybciej zapomnieć.
Dzisiejszy mecz przeciwko Samanthcie Stosur miał bliźniaczo podobny przebieg do pozostałych spotkań, które przerżnęła w Azji. Udany, zakończony zwycięstwem pierwszy set, opadnięcie z sił i przegrana w dwóch kolejnych (z czego w jednym, za każdym razem, w fatalnym stylu). Radwańska sprawiała wrażenie kompletnie wyczerpanej, nie biegała do piłek, była nadzwyczaj pasywna. Doszło nawet do tego, że Stosur zaczęła posyłać asy serwisowe z drugiego podania, co w WTA jest skrajnie rzadkim zjawiskiem.
Ogólny bilans Radwańskiej na azjatyckich kortach prezentuje się koszmarnie – wzięła udział w trzech turniejach i ani razu nie zdołała dojść do ćwierćfinału. Straciła całą masę punktów, co poskutkuje brutalnym spadkiem w rankingu – dziś znajduje się na 18. miejscu na świecie, a do końca roku spadnie znacznie niżej. Swojego dorobku już nie poprawi, bo meczem ze Stosur krakowianka skończyła zmagania w tym roku. Nie zakwalifikowała się do Singapuru, zabraknie dla niej miejsca również w turnieju zastępczym w Zhuhai i (słusznie) nie planuje grać w imprezach mniejszej rangi.
Co ciekawe sezon 2017 skończyła w tak samo beznadziejnym stylu, w jakim go zaczęła. W styczniowym turnieju w Shenzhen również szybko odpadła, również po łomocie 0:6 w trzecim secie. Minionych kilkanaście miesięcy w ogóle było koszmarne w jej wykonaniu, co ma swoje potwierdzenie w liczbach. Te są dla Polki bezlitosne:
– po raz pierwszy od 2010 roku nie wygrała ani jednego turnieju WTA
– po raz pierwszy od 2010 roku nie przeszła czwartej rundy w turniejach Wielkiego Szlema
– po raz pierwszy od 2010 roku zabraknie jej w kończącym sezon turnieju WTA Finals
– po raz pierwszy od 2008 roku wypadnie poza najlepszą 20. rankingu
Chciałoby się powiedzieć – w przyszłym roku musi być lepiej. Problem jednak w tym, że nie ma przesłanek, które pozwoliłyby nam na pozytywne myślenie. Oczywiście, słabą postawę Radwańskiej w tym sezonie można tłumaczyć tajemniczymi wirusami czy ślubem. Ale nawet zakładając, że tzw. off season przebiegnie bez zakłóceń i Isia zadba o przygotowanie fizyczne oraz mentalne, to nie jest to już dla niej gwarancją sukcesów. Damski tenis w ostatnim czasie się zmienił, typowo techniczne zawodniczki mają coraz większe problemy w pojedynkach ze strzelbami, których nagromadziło się całe mnóstwo. Dodatkowo w marcu Radwańska skończy 29 lat – nie jest to wprawdzie czas na emeryturę, ale przy jej mało ekonomicznym stylu gry wiek z pewnością nie zwiastuje niczego dobrego.
Przez dziewięć lat mogliśmy cieszyć się z “posiadania” swojej zawodniczki w ścisłej czołówce rankingu. I chwała jej za to. Ale spójrzmy prawdzie w oczy – marzenia o zdobyciu przez Radwańską pierwszego tytułu wielkoszlemowego w karierze, to dziś tylko mrzonki…