Reklama

“Upadek”. Na nową sztukę teatralną zaprasza Igor Angulo

redakcja

Autor:redakcja

01 października 2017, 18:38 • 3 min czytania 36 komentarzy

W momencie, w którym liga została objęta zarazą, liczyliśmy, że pojawi się superbohater, który załatwi sprawę i uwolni ludzkość od tego niebywałego cierpienia, jakim jest serwowanie meczów ekstraklasy pozbawionych grama jakości. Myśleliśmy – kto, jak nie Górnik Zabrze? Drużyna grająca ofensywnie, mająca na swoim koncie najwięcej goli w lidze, wreszcie ekipa, która wniosła do tej zapyziałej ekstraklasy trochę świeżości. Niestety, najwyraźniej zaraza ma w kieszeni kryptonit, bo mecz Górnika z Piastem w festiwalu paździerza 11. kolejki gra wręcz pierwsze skrzypce.

“Upadek”. Na nową sztukę teatralną zaprasza Igor Angulo

Nawet gol nie był w stanie uratować tego żenującego widowiska, został bowiem zdobyty w haniebnym stylu. Angulo zaprezentował kompletne padolino – dziubnął sobie piłkę, poczuł oddech Konczkowskiego na swoich plecach i na jego podstawie się wywrócił. Piotr Lasyk wskazał na wapno, co doprowadziło do prawdziwego szału Szmatułę, ostatni raz tyle wściekłości widzieliśmy w powyborczym filmie Stonogi. Bramkarz naruszył nietykalność cielesną sędziego i prawdę mówiąc, gdyby nie było widzów, postawilibyśmy grube pieniądze na szybki nokaut. No, ale przepisy przewidują za taki spektakl czerwoną kartkę i Szmatuła ją dostał – poniosło go, to oczywiste, natomiast jego złości nie ma co się specjalnie dziwić, choć z jego perspektywy sytuacja była łatwiejsza do oceny niż z tej sędziego.

Angulo jedenastkę wykorzystał i Górnik wyszedł na prowadzenie, które niezbyt mu się należało.

Oglądaliśmy mecz stojący na skandalicznym poziomie, nawet jak na nasze małe wymagania. W pierwszej połowie piłkarze obu zespołów nie zmusili się do tak trudnej sztuki, jaką jest trafienie w ten dość duży prostokąt. Zamiast tego dostaliśmy uderzenia Jagiełły (12. rząd) i Kądziora (okolice chorągiewki). Najbliżej szczęścia był Żurkowski, ale nie trafił z woleja, a i mówić o szczęściu jako trafieniu w bramkę, to w sumie też pewien nietakt.

Pierwszy celny strzał obejrzeliśmy więc w 56. minucie, oddał go Kądzior, ale piłka zdążyła po drodze obejrzeć trzy filmy o miłości, tak płakała. Jesteśmy złośliwi, jednak serio, nic w tym meczu nie grało. Piast zamknął się na swojej połowie, klucz wyrzucił, a Górnik szukał go nieudolnie – Kądzior nie był przebojowy, Kurzawie brakowało dokładności, Wolsztyński i Angulo zniknęli. Aż do momentu, gdy Hiszpan przypomniał sobie korki z teatralnych zajęć.

Reklama

Piast nie miał sił, by w dziesiątkę podnieść się po takim ciosie, może być raczej zadowolony, że Górnik prowadzenia nie podwyższył. Raz piłka co prawda wpadła do siatki, ale sędzia uznał, że zanim dotarła do Koja, opuściła boisko. Natomiast karnego w 97. minucie (tym razem słusznie podyktowanego za faul na Żurkowskim) nie wykorzystał już Angulo. Mała, ale jakaś sprawiedliwość.

Derby wygrywa więc Górnik, ale w stylu, który jest zaprzeczeniem sezonu w jego wykonaniu.

[event_results 366357]

Najnowsze

Komentarze

36 komentarzy

Loading...