Biorąc pod uwagę, jak rodzime piłkarskie kluby radzą sobie w europejskich pucharach, jest całkiem prawdopodobne, że za naszego życia Barcelona nie przyjedzie do Polski na poważny mecz. Dlatego też postanowiliśmy wykorzystać szansę, aby zobaczyć Dumę Katalonii na żywo w innej dyscyplinie sportu i wybraliśmy się do Płocka na spotkanie Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. Przed tym starciem mieliśmy w pamięci potyczkę z Champions League z 2014 roku, którą Wisła niespodziewanie wygrała 34:31. Niestety, dziś w Orlen Arenie nie było szans na zdobycie choćby jednego punktu. Katalończycy w ogóle nie zdekoncentrowali się zamieszaniem wokół niedzielnego referendum w ich regionie i byli o dwie klasy lepsi od gospodarzy, których pobili 37:30. Mamy wrażenie, że gdyby musieli wygrać to spotkanie np. trzynastoma bramkami, to też pewnie by to zrobili bez większych problemów.
Przed meczem wpadła nam w oko ta fajna grafika, w której wykorzystano twarz rozgrywającego płocczan Gilberto Duarte:
Bił z niej prosty przekaz – piłkarze ręczni naftowego klubu mają sobie wypruć żyły, byle tylko nie odpuścić Barcelonie. Cóż, sił, umiejętności i charakteru wiślakom starczyło tak naprawdę do 12. minuty gry. Właśnie wtedy mieliśmy ostatni w tym meczu remis – 7:7. Później na parkiecie rządził już tylko jeden zespół, więc nasze myśli podążyły w stronę niezapomnianej, 11. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Wicemistrzowie Polski mieli olbrzymie problemy z zatrzymaniem m.in. bocznych rozgrywających katalońskiego klubu, którzy ładowali z drugiej linii gola za golem (aż dziwne, że od tego schylania się po piłkę do bramki Adamowi Borbely lub Marcinowi Wicharemu nie wypadł dysk). Nam szczególnie zaimponował leworęczny Dika Mem. Chłopak, który zaledwie miesiąc temu skończył 20 lat, zdobył pięć bramek, jedna była ładniejsza od drugiej. Wydaje się, że za rok-dwa to może być najlepszy prawy rozgrywający świata. Gość ma wszystko – wyborną technikę, wyskok godny koszykarza NBA i siłę Mariusza Pudzianowskiego.
Oczywiście płoccy kibice bardziej niż na grę Francuza zwracali uwagę na obrotowego Barcy Kamila Syprzaka. Wychowanek Wisły dostawał dziś szanse tylko w ataku i trzeba powiedzieć, że większość z nich wykorzystał – rzucił cztery gole, a niemal po każdym z nich dało się usłyszeć w hali brawa. Generalnie kibice naftowego klubu przyjęli swojego byłego zawodnika z klasą:
Widoczni nad tym transparentem kibice niestrudzenie, niemal przez cały mecz, prowadzili w Płocku doping. Trochę szkoda, że pozostała część widowni budziła się tylko raz na jakiś czas – kiedyś Wisła słynęła z tego, że ma najgłośniejszych fanów handballa w kraju, dziś na pewno nie można tego o niej powiedzieć. Smutne jest również to, że przyjazd takiej drużyny, jak Barcelona, nie wypełnił do ostatniego miejsca trybun Orlen Areny:
Wisła zaczęła ten sezon Ligi Mistrzów kiepsko – od trzech wpierdzieli, kolejno z Vardarem Skopje (zwycięzca ubiegłorocznej edycji), Rhein-Neckar Loewen (mistrz najsilniejszej na świecie ligi – niemieckiej) i właśnie Barceloną. Po takim falstarcie płocczanie zamykają tabelę grupy A. Na pocieszenie wypada napisać, że mecze ze zdecydowanie najtrudniejszymi rywalami mają już za sobą, teraz czekają ich spotkania z klubami, z którymi można podjąć walkę: Croatią Zagrzeb, Pick Szeged, Nantes i Kristianstad. Przy dobrym dniu płocczanie są w stanie uniknąć takiego wpierdzielu jak dziś wygrać z każdą z tych drużyn, co mocno przybliżyłoby ich do awansu do 1/8 finału.