Reklama

Historia w tym meczu była tylko przed pierwszym gwizdkiem

redakcja

Autor:redakcja

29 września 2017, 23:45 • 3 min czytania 7 komentarzy

Piątek wieczór i hitowy mecz pierwszej ligi: Ruch Chorzów – Miedź Legnica. Długo namawiać nie trzeba! A serio, wyobrażamy sobie, że każdy, kto odpalił ten mecz, zrobił to z bardzo podobnego powodu. Koniec miesiąca, portfel zbyt pusty, żeby wyjść na miasto. Do tego może jeszcze przeziębienie, bo zaczyna się jesień, a czasem w ramach odskoczni od ekstraklasy, warto zobaczyć, co dzieje się na jej zapleczu. Zwłaszcza, że mecz w Gdyni aż prosił się o to, by przełączyć na inny kanał.

Historia w tym meczu była tylko przed pierwszym gwizdkiem

Ale w Chorzowie działo się niewiele więcej. Do najciekawszej akcji doszło przed pierwszym gwizdkiem, gdy przy Cichej pożegnano Łukasza Surmę. Były piłkarz “Niebieskich” dostał od Kazimierza Kmiecika z Wisły Kraków i prezesa Ruchu Janusza Patermana koszulkę z numerem 559 (tyle występów w ekstraklasie ma Surma). Ładnie pożegnali go kibice, od których dostał owację na stojąco, wywieszono też transparent na jego cześć.

I tyle było dobrego. Chociaż mecz zaczął się ciekawie, Miedź ruszyła z przytupem, oglądaliśmy dobrą, szybką grę gości, a potem nawet do jej poziomu doskoczył Ruch. Tyle że w miarę składne akcje, które konstruował głównie Wojciech Łobodziński, kończyły się przed polem karnym. Tak samo było z Ruchem, bo klarownych sytuacji nie mieli ani gospodarze ani przyjezdni. Większą kulturę gry prezentowała Miedź, ale pytanie, czy w pierwszej lidze słowo “kultura” zalicza się do kluczowych… Brakowało pazerności, ostatniego podania i strzałów. Typowy mecz z kategorii “0:0 po bezbarwnej”.

I faktycznie skończyłoby się bezbramkowym remisem, gdyby nie de Amo Perez. Nie, Hiszpan nie strzelił gola, za to zabawił się w MMA, ściskając i przewracając w pol karnym Miłosza Trojaka, próbującego zrobić przewrotkę. Sędzia wskazał na “wapno”, ale minęło trochę czasu zanim karny został wykonany, bo Bożić najpierw nie chciał wyjść z “szesnastki”, potem przepychał, a ostatecznie powalił na murawę Trojaka, po czym sędzia pokazał obrońcy Miedzi żółtą kartkę. Idiotyczne zachowanie, kompletny brak klasy.

Tak czy tak – strzelającego karnego Urbańczyka to nie rozproszyło, on uderzył w jedną, Paweł Kapsa rzucił się w drugą i mieliśmy 1:0. Szansa na wyrównanie była tylko jedna. Garguła zagrał lobikiem do Mystkowskiego, ten nawinął w polu karnym Trojaka i świetnie uderzył piłkę na dalszy słupek, ale jak się okazało – nie dokręcił jej wystarczająco i zabrakło pół metra, żeby piłka trafiła w okienko.

Reklama

Więcej nie ma o czym pisać, bo Miedzi nawet w doliczonym czasie brakowało pazerności. Trochę jakby osiedli na laurach i choć nadal są na podium 1. ligi, to dziś przegrali już trzeci mecz z rzędu i jutro z pewnością z niego spadną. Za to Ruch goni inne drużyny i zdobywa pierwsze punkty już na czysto, bez odrabiania minusowych. Jednak sam poziom meczu bardzo rozczarował, wiemy, że pierwszoligowców stać na dużo więcej. Może gdyby Surma założył szybko trykot i wszedł do gry, wyglądałoby to lepiej.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...