– Nie ukrywam, że planujemy wrócić do tradycyjnego systemu – 30 kolejek w sezonie, a więc mecz i rewanż bez rozgrywania rundy finałowej. Możliwe, że już od przyszłego sezonu. Do końca roku chcemy opracować system, który będzie obowiązywał przez kilka lat. Inną opcją jest poszerzenie ligi do 18 drużyn, co skutkowałoby 34 kolejkami w sezonie. Życzliwie na to patrzy PZPN – mówi w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Karol Klimczak, nowy szef Rady Nadzorczej Ekstraklasa SA.
GAZETA WYBORCZA
Cracovia zdjęła różowe okulary. Drużyna Probierza permanentnie zawodzi.
Oczekiwania od początku były ogromne. Przed sezonem prezes Janusz Filipiak zapowiadał, że Cracovia znów ma grać o europejskie puchary. Dał Probierzowi wolną rękę w zorganizowaniu rewolucji, choć wcześniej zatrudniani przez niego trenerzy nie mieli aż takiej swobody.
Więc szkoleniowiec na wstępie wywrócił hierarchię do góry nogami. Już w pierwszej kolejce wpuścił do składu niespełna 20-letniego bramkarza Adama Wilka i o rok młodszego obrońcę Kamila Pestkę, którzy mecze ekstraklasy oglądali dotąd głównie w telewizji. Wcześniej namówił prezesa, by za skrzydłowego Jaroslava Mihalika zapłacił ponad 800 tys. euro, choć nigdy wcześniej klub nie wydał takiej kwoty na piłkarza. Słowak błyszczał podczas tegorocznych młodzieżowych mistrzostw Europy, ale w ekstraklasie za nic nie może się odnaleźć. Na razie wygląda na to, że to pieniądze wyrzucone w błoto.
Inni ściągnięci przez Probierza piłkarze też zawodzą. Efektów zmian na razie nie widać (drenażu boiska nie liczymy). „Probierz sobie poradzi, tylko niech nie myśli, że problemem drużyny jest VAR czy jakiś tam sędzia” – napisał niedawno Zbigniew Boniek, prezes PZPN.
SUPER EXPRESS
Którzy trenerzy zarabiają najwięcej w ekstraklasie? Chorwaccy.
Romeo Jozak, który niedawno zastąpił Jacka Magierę, zagwarantował sobie pensję w wysokości 20 tysięcy euro netto za miesiąc, czyli około 86 tysięcy złotych. Cały jego sztab kosztuje natomiast prezesa Dariusza Mioduskiego 50 tysięcy euro miesięcznie. Dużo czy mało? Za wcześnie na oceny, ale jeśli Legia (na razie jest szósta) nie obroni tytułu, to chorwacki desant pożegna się z Łazienkowską.
Podobne pieniądze co Jozak ma w Lechu Nenad Bjelica – około 80 tysięcy złotych. Czy to zasłużona pensja? Nawet wśród kibiców Kolejorza zdania są podzielone. Lech jest w czołówce (obecnie trzeci), ale Bjelica przegrał większość ważnych meczów, czy to ligowe hity, czy walka w PP.
Na apanaże nie może też narzekać Piotr Stokowiec, który w Zagłębiu Lubin pobiera co miesiąc 50 tysięcy złotych. Efekty jego pracy są jednak widoczne gołym okiem – Miedziowi są wiceliderem.
Michał Listkiewicz pomógł piłkarzom Napoli wykonać gest dla Milika.
Przed meczem Ligi Mistrzów z Feyenoordem piłkarze Napoli wyszli na boisko z transparentem „Forza Arek, ti aspettiamo” – czyli „Bądź silny Arek, czekamy na ciebie”. Jak się okazuje, w sprawę zamieszany był felietonista „Super Expressu” Michał Listkiewicz, który był delegatem UEFA na ten mecz. – W trybie nadzwyczajnym załatwiłem zgodę UEFA, aby ten transparent mógł się pojawić – relacjonuje nam Listkiewicz. – Problem polegał na tym, że piłkarze zgłosili się z tym pomysłem do klubu po południu, a wszelkie tego typu sprawy muszą być zgłaszane do 10.30, kiedy zaczyna się spotkanie organizacyjne. Czy to minuta ciszy, czy właśnie transparenty, UEFA musi o tym wiedzieć rano, żeby zaakceptować daną inicjatywę lub odmówić. Ze względu jednak na szlachetność pomysłu wykonałem kilka telefonów i załatwiłem zgodę UEFA w trybie nadzwyczajnym – mówi Listkiewicz.
PRZEGLĄD SPORTOWY
W Lechii skończył się amerykański sen. Piotra Nowaka zastępuje doktor Adam Owen.
53-letni szkoleniowiec czuł, co się święci. Choć prezes Mandziara na naszych łamach przekonywał o całkowitym zaufaniu wobec Nowaka, to nawet – jak sam to określił – „najlepszy trener w Polsce” musiał ponieść konsekwencje fatalnego startu Lechii w obecnym sezonie. – Wyniki nie są zadowalające. Będąc trenerem wielu rzeczy nie można pogodzić. Teraz mam większe pole manewru i możliwość realizowania się w innym obszarze – wyjaśnił Nowak, który nie uważa, że przejście do nowej roli można traktować jako degradację.
– Dlaczego zdecydowaniśmy się na taki ruch po dziesięciu meczach? Chcieliśmy przygotować Owena do nowych obowiązków. Dać mu czas. Pierwsza część sezonu służyła temu, aby Adam oswoił się z zadaniami. Dlatego też w niektórych meczach mnie zastępował: stał przy linii, kierował drużyną z ławki. Mogę dodać, że wkrótce z prezesem Adamem Mandziarą wybieramy się do USA porozmawiać z menedżerami klubów MLS. Będzie to pomocne we wprowadzeniu pewnych rzeczy do naszej akademii – dodał były już szkoleniowiec gdańszczan.
Po mianowaniu go szefem Rady Nadzorczej Ekstraklasa SA, „Przegląd” rozmawia z Karolem Klimczakiem. Między innymi o planowanych zmianach systemu rozgrywek.
Co z reformą rozgrywek?
Nie ukrywam, że planujemy wrócić do tradycyjnego systemu – 30 kolejek w sezonie, a więc mecz i rewanż bez rozgrywania rundy finałowej.
Kiedy wracamy do ESA 30?
Możliwe, że już od przyszłego sezonu. Do końca roku chcemy opracować system, który będzie obowiązywał przez kilka lat. Inną opcją jest poszerzenie ligi do 18 drużyn, co skutkowałoby 34 kolejkami w sezonie. Życzliwie na to patrzy PZPN. Są też propozycje, by na przykład na koniec rozgrywek sześć czołowych drużyn grało turniej o mistrzostwo, a sześć najsłabszych o utrzymanie, ale to oczywiście wymaga dyskusji z dużym wyprzedzeniem. Ja uważam, że najprostszy system jest najlepszy. ESA 37 była interesującym projektem, który jednak ostatecznie się nie sprawdził. Nie można się bać zmian, ale trzeba też mieć odwagę potem wyciągać wnioski.
Mateusz Możdżeń pewny o miejsce w składzie Korony. Bo nie ma konkurenta.
Dziś w Kielcach nie musi się martwić ani krytyką, ani o miejsce w podstawowym składzie. Po pierwsze dlatego, że gra co najmniej solidnie. Po drugie dlatego, że w kadrze Korony nie ma wartościowego zmiennika. – Nigdy wcześniej tak nie miałem. Nie będę koloryzował – wiem, że tak jest. Nie wiem, co musiałbym zrobić, żeby nie zagrać. I na tę chwilę mi to pasuje. Wydaje mi się, że gram dzięki temu lepiej. Podejmuję większe ryzyko. Jak widzę, że mogę pobiec z piłką do przodu, czy podać prostopadle, próbuję. Nawet jak nie wyjdzie dwa, trzy razy, za czwartym się uda – tłumaczy.
Na razie nie przekłada się to na gole i asysty. Możdżeń na razie zamiast do bramki, trafia w słupek. I to ten sam. Trzykrotnie. – Powiedział mi o tym kolega z biura prasowego i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście w tym sezonie zawsze uderzałem w ten sam słupek. Mam nadzieję, że następnym razem piłka wpadnie do bramki – kończy Możdżeń.
fot. FotoPyK