W czasach dynamicznych zmian właścicielskich także w naszym cyklu “Przyszło, naszło, zeszło, weszło” postanowiliśmy poruszyć ten temat. Dzikie lata dziewięćdziesiąte. Za sterami Górnika siada Stanisław Płoskoń. Rozpoczyna się nowa era w historii Zabrza, która raczej nie będzie wspominana przy kominkach kibiców zasłużonego klubu. Za jego rządów Górnikowi szło jak po grudzie. Zero sukcesów, zero dobrej gry. I już pierwszy mecz „Górników” taką katastrofę mógł zwiastować. Szczególnie pierwsza bramka za kadencji nowego szefa.
Faktycznie, można poniekąd usprawiedliwiać Górnika za tamto spotkanie, bo na starcie z GKS-em Katowice wyszedł drugi garnitur. Ale taki gol? 9. minuta, Karwan uderza, Warzecha broni, a do własnej bramki futbolówkę kieruje Władimir Łomako. Tamten mecz skończył się wynikiem 0:4. I nie był wcale najgorszy za rządów Płoskonia, co dość trafnie oddaje, jakiej jakości klubem był w tamtym okresie Górnik.
(od 0:52)