Jeśli jesteś napastnikiem i zmieniasz drużynę, to sposób na zaskarbienie sympatii trenera i fanów jest tylko jeden – strzelanie bramek. Tak więc początek Mariusza Stępińskiego w Chievo wypadł naprawdę dobrze, bo pomimo tylko kilku minut na boisku, Stępiński zdobył swojego pierwszego gola w Serie A.
Wypożyczenie do Chievo podobno było naturalnym ruchem, ponieważ w Nantes Stępiński nie miał już żadnych szans na grę. Do transakcji doszło dopiero pod koniec letniego okienka transferowego, a prezentacja miała miejsce około trzy tygodnie temu. Jednak do debiutu Polaka w Serie A doszło dopiero dzisiaj. Wcześniej Stępiński siedział na ławce rezerwowych w meczach z Juventusem, Atalantą oraz Genoą. Cóż, nie da się ukryć, że trochę to wszystko potrwało, nim były zawodnik Ruchu doczekał się debiutu, który w dodatku potrwał tylko 10 minut. Tym bardziej cieszy więc fakt, że Stępiński od razu wszedł w Serie A z buta. I tym samym pokazał, że do Włoch nie przyjechał jedynie na roczne wakacje, a po coś więcej. Być może nawet po stabilizację, której przecież brakuje mu w karierze najbardziej.
Oczywiście sama bramka bardzo ładna i należy to docenić, ale przede wszystkim cieszy fakt, że 22-latek kupił sobie dodatkowe szanse, które dadzą mu możliwość pokazania się trenerowi. Trudno sobie przecież teraz wyobrazić, żeby Polak znowu przez trzy spotkania nie powąchał murawy. Nie po takim debiucie i nie po takiej bramce. Nie ma również żadnych wątpliwości, że jeśli Stępiński wywalczy sobie miejsce w składzie Chievo, a tym samym będzie strzelał regularnie, to Nawałka bardzo szybko sięgnie po niego ponownie. Zwłaszcza, że kontuzja Arkadiusza Milika zwolniła jedno miejsce w ataku.