Los w piłce potrafi być przerażająco przewrotny. Widzimy takie zjawisko niemal na każdym kroku. Pierwszy przykład z brzegu – kluby, które dwadzieścia czy trzydzieści lat były w futbolowym świecie totalnie anonimowe, dzisiaj rozdają karty na europejskiej arenie. A te zasłużone sprzed lat dokonują – bądź dokonały już – żywota. Patrząc na to, co się w ostatnich dekadach stało się z Polonią Bytom, mamy wrażenie, że ktoś na Śląsku w swoim sklepie z meblami, potłukł wszystkie lustra i przeszedł pod każdą możliwą drabiną. A przecież pół wieku temu było zupełnie inaczej. Dokładnie 55 lat temu bytomianie wycierali podłogę Panathinaikosem na jego stadionie.
W erze porażek czy odpadnięć z zespołami średniej albo zwyczajnie niskiej klasy, typu Sheriff Tiraspol, zwycięstwo z aktualnym mistrzem Grecji – Olympiakosem – traktowane byłoby w kategorii wiekopomnego wyczynu. A wtedy to nie było jedynie zwycięstwo. To był pogrom dokonany w Pucharze Europy przez ekipę Huberta Skolika. Panathinaikos po porażce w Bytomiu miał nóż na gardle. Fakt, można było mówić, że zespół z Aten potrzebuje zaledwie jednego gola strzelonego na własnym stadionie by odprawić Polonię.
Początek spotkania należał jednak do gości. W 25 minucie, kapitan drużyny w czerwono-granatowych trykotach, Jan Liberda pokonał Mihalisa Voutsarasa i w Atenach było już 0:1. Pierwsza połowa w skrócie wyglądała, jakby Panata waliła głową w cholernie twardy bytomski mur. Koniec końców gospodarze zdobyli tę jedną bramkę, natomiast na przerwę schodzili i tak jako przegrywający. Henryk Kempny w ostatniej sekundzie pierwszej odsłony dał prowadzenie Polonii.
W drugiej części grano już wyłącznie do jednej bramki. Panathinaikos dobił Kempny, a na dwadzieścia minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego trafił Norbert Pogrzeba. Co prawda Polonia została brutalnie potraktowana w następnej rundzie przez Galatasaray, ale nikt im nie odbierze tego bajecznego, ateńskiego wyczynu.
Wyczynu wspominanego z rozrzewnieniem dziś. Dziś, gdy Polonia to już nie Polonia, a Bytomski Sport Bytom, a na co dzień jego piłkarze mecze rozgrywają w IV lidze. Koszmar? Mało powiedziane.