Reklama

Sroga lekcja futbolu dla piłkarzy Watfordu

redakcja

Autor:redakcja

16 września 2017, 21:28 • 5 min czytania 9 komentarzy

Chyba każdy z nas zna gościa, który wchodzi na imprezę i od początku jedzie z grubej rury, bo na co tutaj czekać? Zaraz zamawia najmocniejszy trunek, jaki oferuje knajpa, a popija to wszystko piwkiem. Rzecz jasna bez soku, bo w końcu ma być grubo. Co najlepsze taki klient przez pierwszą godzinę szarżuje z tempem, a dopiero później pije na równi z innymi, a mimo to wygląda najlepiej ze wszystkich. Właśnie taką osobę przypominał nam dzisiaj Manchester City.

Sroga lekcja futbolu dla piłkarzy Watfordu

Manchester City, który od pierwszych minuty ruszył do zmasowanych ataków na bramkę gospodarzy. Zupełnie tak jakby mecz miał zakończyć się po pierwszej połowie… Konkrety zaczęły się od niecelnego strzału Fernandinho po rzucie rożnym, a potem poszła cała lawina ataków:

–  Kiks Sterlinga, który był w doskonałej okazji strzeleckiej w okolicach pola karnego,

– poprawka Fernandinho, ale bramkarz gospodarzy był na miejscu,

– strzał z dystansu Kevina De Bruyne,

Reklama

– natomiast Aguero sokolim okiem dojrzał, że Gomes urządza sobie spacer w polu karnym i pokusił się o lobik, zabrakło naprawdę niewiele.

Cóż, bramka wisiała w powietrzu i wydawało się tylko kwestią czasu, aż wreszcie padnie. Niespodzianki nie było, bo strzelanie rozpoczął Aguero, który po rzucie wolnym doskonale nabiegł na piłkę i strzelił mocno głową. Zaraz potem 29-latek cieszył się już z dubletu, ponieważ tzw. patelnię wystawił mu David Silva, a takie sytuacje to można zmarnować jedynie na boiskach 1.ligi albo, gdy ma się na imię Miłosz. No, a na tym się nie skończyło, bo chwilę później Argentyńczyk zszedł z futbolówką przy nodze do środka pola, a następnie podał do Gabriela Jesusa, który wygrał pojedynek jeden na jednego z Gomesem. Trzeba tutaj jednak zaznaczyć, że ta bramka powinna być anulowana, gdyż Brazylijczyk był na spalonym.

Po przerwie trochę się pozmieniało, bo raz, że piłkarze Guardioli nie wyglądali już na gości, którzy nie grali w piłkę przez miesiąc, a każdego dnia marzyli tylko o meczu z Watfordem. Dwa, to postawa gospodarzy, którzy wzięli sobie chyba za punkt honoru, że strzelą choćby jedną bramkę. I trzeba przyznać, że chęci były, ale na tym się skończyło, bo trudno żeby było inaczej, jeśli jedyne zagrożenie pod bramką Edersona tworzył Carrillo. Natomiast Manchester już na spokojnie dobijał przeciwnika, który kompletnie zapomniał, że istnieje takie coś jak gra w obronie. Najpierw z główki pacnął Otamendi, który wykorzystał precyzyjną wrzutkę od Silvy. Następnie w pole karne wbiegł Aguero, a czterech piłkarzy Watfordu postanowiło jedynie go otoczyć i popatrzeć, w jaki sposób kompletuje hat-tricka. Gwóźdź do trumny Watfordu wbił jeszcze Sterling, który najpierw został powalony w polu karnym przez Kabasele, co zauważył arbiter spotkania i podyktował rzut karny. Do jedenastki podszedł sam poszkodowany i na tablicy wyników wskoczyła szóstka.

Cóż, to była prawdziwa lekcja futbolu dla piłkarzy Watfordu, a co ciekawe, to oni i tak powinni być zadowoleni z tego rezultatu, bo mogło być przecież dużo więcej, gdyby zawodnicy Manchesteru wykorzystywali choćby połowię swoich sytuacji.

Watford – Manchester City 0:6 (0:3)

1:0 Aguero 28’

Reklama

2:0 Aguero 31’

3:0 Gabriel Jesus 37’

4:0 Otamendi 63’

5:0 Aguero 81’

6:0 Sterling 89’

***

Jeśli Manchester City rozgrzał nas do czerwoności piękną ofensywną grą, to tutaj obie drużyny postanowiły ochłodzić nasze umysły. W pierwszej połowie było tak słabo, że czasami tęskniliśmy przypominaliśmy sobie o poniedziałkowej kolejce Ekstraklasy. Nie da się ukryć, że to drużyna Łukasza Fabiańskiego za bardzo nie chciała grać w piłkę, a zdecydowanie bardziej zależało im na wytrącaniu rywala z rytmu, gdy ci próbowali ataku pozycyjnego. Oczywiście w pierwszej połowie Tottenham miał jakieś okazje, ale żadną z nich nie nazwalibyśmy dogodną, a co dopiero stuprocentową. No, bo jeśli największe zagrożenie było po rzucie wolnym, z stosunkowo dalekiej odległości, to trudno mówić o jakiś zmasowanych atakach gospodarzy. Strzelał wtedy Harry Kane, ale na posterunku był Łukasz Fabiański, który popisał się niezłą interwencją. Poza tym, do gwizdka kończącego pierwsze 45 minut, Polak nie miał już zbyt dużo okazji do wykazania się, gdyż:

– Dwa strzały Sona okazały się niecelne, bo raz strzelił obok bramki, a za drugim razem trafił co prawda w siatkę… ale boczną,

– Dier spróbował z wolnego z okolic 25 metra, ale piłka wysoko poszybowała nad bramką,

– Vertonghen także strzelał z dystansu i trafił w bramkę, ale takie uderzenie wybroniłby nawet bramkarz z okręgówki, a co dopiero numer jeden reprezentacji Polski.

Na początku drugiej połowy bez zmian, czyli niezbyt udane ataki Tottenhamu. Choć z każdą minutą piłkarze Pochettino rozkręcali się na tyle, aby wreszcie poważnie zagrozić Łukaszowi Fabiańskiemu, który bez dwóch zdań był dzisiaj najlepszym piłkarzem Swansea. Nasz golkiper najpierw obronił, kolejny już w tym meczu, strzał Sona. No, ale przy dobitce Kane’a ratunkiem okazała się poprzeczka. Cóż, szczęście również ważna sprawa, jednak bez umiejętności już by się nie obyło, gdy po chwili Kane spróbował strzału głową. Długo nie trzeba było czekać, a gwiazda Tottenhamu znowu strzelała, tym razem z dystansu, ale raz jeszcze minimalnie niecelnie. Ostatecznie Polak dotrwał do ostatniej minuty z czystym kontem i można powiedzieć, że lepiej zagrać dzisiaj nie mógł.

Padł wynik remisowy, który Swansea cieszy jak zwycięstwo, a Tottenham smuci jak porażka. Zresztą nic w tym dziwnego, bo drużyna Fabiańskiego nie oddała żadnego celnego strzału na bramkę. Poza tym od początku było widać, że ich celem jest remis. Tak też się skończyło i wielka w tym zasługa naszego reprezentanta, który obronił aż osiem strzałów. Bezsprzecznie to Fabiański był dzisiaj najlepszy na boisku i nie chodzimy nam tylko o Swansea.

Tottenham – Swansea 0:0 

Pozostałe mecze

Crystal Palace – Southampton 0:1 (Davis 6’)

Huddersfield – Leicester 1:1 (Depoitre 46’ – Vardy 50’)

Liverpool – Burnley 1:1 (Salah 30’ – Arfield 27’)

Newcastle – Stoke 2:1 (Atsu 19’, Lascelles – Shaqiri)

West Brom – West Ham 0:0

Krychowiak rozegrał całkiem przyzwoity mecz i właściwie to nie ma się do czego przyczepić. Jednak Polak nie pokazał też nic nadzwyczajnego, co mogłoby rzucić na kolana. W rozegraniu był całkiem niezły, ale mimo to nie ustrzegł się kilku błędów. Na pewno jeszcze trochę brakuje do formy z Hiszpanii, ale jest światełko w  tunelu. Cieszy też na pewno fakt, że Krycha rozegrał kolejne 90 minut. Oby tak dalej, a jeszcze będziemy mieli z niego pociechę w reprezentacji.

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

9 komentarzy

Loading...