Niech osoba, która nie lubi oglądać stylu gry Napoli, pierwsza rzuci kamień. Ofensywa, pressing, wielka intensywność pracy na boisku – to jest kilka cech, które można bez problemu dobrać do spotkań rozgrywanych przez ekipę spod Wezuwiusza. Zwykle multum goli, masa akcji w ataku – to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Napoli nie bez powodu jest po raz kolejny wymieniane w kontekście największych szans zdetronizowania Juventusu. Kilka lat temu ich gra też mogła się podobać. Między innymi wtedy, gdy ogrywali Chelsea u siebie. Tamtego wieczoru MVP mógł być tylko jeden – Ezequiel Lavezzi.
Argentyńczyk wówczas tańczył z defensorami londyńczyków. Możemy nawet pokusić się o stwierdzenie, że Gary Cahill po tamtym spotkaniu na stadionie świętego Pawła musiał zdecydować się na tabletkę aviomarinu, bo od tego kręcenia powinno mu się zrobić niedobrze. Jednak prawdziwa kompromitacja całej defensywy Chelsea nastąpiła przy ostatnim trafieniu Napoli. David Luiz dał się ograć Cavaniemu jak junior, Cech wybrał się na spacer, a Urugwajczyk wystawił piłkę jak na tacy Lavezziemu. Ten z kolei się nie pomylił.
[od 6:01]