Ostrzegam, dzisiaj nic o piłce. Nie zmuszam do czytania.
*
Spotkał mnie nie lada zaszczyt. Tu i ówdzie, jeśli będziecie mieć trochę szczęścia, być może zobaczycie mnie na bannerach reklamujących „Szlachetną Paczkę”. Ktoś uznał, że moja morda może przynieść korzyści tej naprawdę kozackiej inicjatywie, co mnie niezmiernie cieszy.
Jest w Polsce mnóstwo fajnych ruchów charytatywnych, niestety od jakiegoś czasu wpadliśmy w pułapkę dzielenia świata na pół. Pół chce zmian w sądownictwie, pół nie. Pół woli TVP, a pół TVN. Pół jest za homoseksualnymi małżeństwami, a pół przeciw. Pół widzi w Wałęsie bohatera, a pół zdrajcę. Pół widzi w Trumpie przyjaciela RP, pół zwykłego debila. Pół Polski chce wycinać drzewa, a pół nie. I niestety te pogłębiające się podziały, ta niezdolność do dialogu i przekonywania się wzajemnie kto ma rację, a kto nie, z użyciem rzeczowych argumentów, przeniosła się także na wszelakie zbiórki. Moje zdanie o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy pewnie znacie (popieram ją całym sercem), ale i tutaj doszło do podziału: pół Polski uważa Owsiaka za złodzieja i kłamcę, a pół za jedną z największych osobowości XXI wieku. Pół woli WOŚP, pół woli Caritas.
I gdzieś tam pośrodku jest „Szlachetna Paczka”. Poznałem tych ludzi, są pozytywnie zakręceni, ale też aktualnie pełni rozterek. Bo w Polsce jeśli znajdziesz się pośrodku, to znaczy, że znalazłeś się na kompletnym pustkowiu. Nie określiłeś się i ciebie nie określono, więc jesteś obcy. Mówiąc krótko i brutalnie – jeśli jesteś pośrodku, to jesteś w dupie.
A może bym tak was zachęcił? Zacznijmy szukać spraw, które mogą nas połączyć. Może nie okopujmy się we własnych obozach? Może o „Szlachetnej Paczce” pomyślmy jak o inicjatywie, która może scalać? Przecież w niej nie ma żadnego drugiego dna, nie ma żadnych pobocznych interesów, nie ma PiS-u i nie ma PO. Jest jedynie najdokładniejsze w Polsce zbieranie informacji na temat biedy, weryfikowanie potrzeb dziesiątek tysięcy rodzin. A potem to co najpiękniejsze – narodowe przygotowanie paczek.
Tylko że zanim dojdzie do momentu, gdy można sprawdzić, która rodzina jakiej paczki potrzebuje i po prostu zabawić się w Świętego Mikołaja, najpierw potrzebna jest do wykonania tytaniczna, wielomiesięczna praca. I żeby ta tytaniczna praca została wykonana, potrzebne są środki. Trzeba zjeździć Polskę wzdłuż i wszerz, trzeba zebrane dane dokładnie gromadzić i przetwarzać, trzeba też „Szlachetną Paczkę” promować. Dlatego zachęcam was – wpłaćcie im trochę grosza, później poprawcie przesyłką dla żyjącej w nędzy rodziny. I świat stanie się odrobinę lepszy.
A wpłacać można TUTAJ.
*
Nieoczekiwanie okazało się, że jednak jest coś, co Polaków łączy. Jak wynika z umieszczonej przez Zbigniewa Bońka sondy na Twitterze, w druzgocącej większości jesteśmy za likwidacją czasu zimowego.
Aktualnie o takim rozwiązaniu mówi PSL, w przeszłości wspominał Janusz Korwin Mikke, Kukiz’15 oraz PiS. Tylko dziwnym trafem wszyscy tego chcą, ale każdy z osobna. Na koniec – nie mam złudzeń – przyjdzie ktoś, kto powie, że się nie da i już, bo to, bo sramto, generalnie taki mamy klimat.
W internecie tych od „nie da się” oraz „mam to gdzieś” dzielę na dwie grupy.
Pierwsza stwierdza: zajmijmy się poważnymi sprawami, a nie takimi bzdurami. A moim zdaniem to sprawa najpoważniejsza z poważnych, znacznie poważniejsza niż to, czy na buciki dla dziecka VAT będzie wynosił 8 czy 23 procent. Jeśli co roku na zimę staram się uciekać do Hiszpanii, to nie tylko dlatego, że tam jest cieplej (to oczywiście jest kluczowe), ale także dlatego, że tam jest JAŚNIEJ. Wiele osób bagatelizuje wpływ słońca, a moim zdaniem w dużej mierze to właśnie słońce odpowiada za samopoczucie całych narodów. I w słońcu lub jego braku należy nierzadko szukać jednej z odpowiedzi, dlaczego niektórzy są roztańczeni, a inni permanentnie utrapieni. Sami sobie co październik wymyślamy to depresyjne zanurzanie się w ciemności. Robimy to bezrefleksyjnie – bo tak trzeba i już. OK, Hiszpanią nigdy nie będziemy, ale powinniśmy optymalizować to, na co mamy wpływ.
W połowie grudnia słońce będzie zachodzić o godzinie 15:23, a nie o 16:23, ponieważ sami tak zdecydowaliśmy. Matka natura nie miała tu nic do powiedzenia.
„Ale ja nie chcę wstawać, gdy jest ciemno” – mówi ktoś. Ja mówię: i tak będziesz, bo w grudniu słońce wstanie o 7:45. Ogólnie rzecz biorąc, liczba osób, które wstają przed 7:45 jest znacząco mniejsza od liczby osób, które nie śpią o 16:23. Z tym chyba nikt nie ma zamiaru polemizować. W związku z tym ciemność przed 7:45 (a po poprawce 8:45) dotyka mniej osób niż ciemność o 15:23 (a po poprawce 16:23). Nie wspominam już o tym, że mnie osobiście jakoś łatwiej przychodzi przemęczenie się z rana, gdy i tak jestem jeszcze zamulony, niż popołudniu.
Jest wreszcie druga grupa osób, która mówi: „Ale to czas zimowy jest tym naturalnym”. Drodzy państwo, naturalne to jest wstawanie równo z pianiem koguta. Ewentualnie zegar słoneczny wydaje mi się dość naturalny. Natomiast cały ten podział na 24 godziny i 24 strefy czasowe to nic innego jak umowa społeczna, do której zresztą podejście jest mocno swobodne – co widać na poniższej mapce.
Jeśli się przyjrzycie, to zauważycie, że robiąc metr w jedną bądź drugą stronę na granicy indyjsko-chińskiej przestawiamy zegarki o 2,5 godziny, na irańsko-pakistańskiej o dwie, a Hiszpania woli być w naszej strefie czasowej, mimo że w ogóle do niej nie należy. Ale dzięki temu zabiegowi najwcześniej słońce tam wschodzi o 6:43 (Madryt), podczas gdy w Polsce (Warszawa) – o 4:13!
Komu potrzebne słońce o 4:13?
Krótki rzut okiem… Wiecie, o której godzinie najwcześniej w ciągu 12 miesięcy w roku wschodzi słońce w różnych europejskich stolicach?
Madryt – 6:43
Rzym – 5:34
Paryż – 5:46
Wiedeń – 4:53
Berlin – 4:42
Warszawa – 4:13
Moglibyśmy napisać jakąś notę dyplomatyczną do Hiszpanów, że 6:43 powinni przerobić na 4:43, bo tak byłoby naturalniej, ale wiecie co? Nie posłuchają nas. Już raz strefę zmienili, nie tak dawno temu, ale na naszą właśnie. Ziemia z tego powodu nie eksplodowała na milion kawałków.
Ciągłe te gadki o naturalnej godzinie… Białoruś ma czas jak Rosja, a nie jak Ukraina czy Litwa, Australia poszatkowała sobie kraj strefami, a Chiny nie. Lecąc do Chile, w teorii powinniśmy przestawić zegarki o pięć godzin, ale tam mieli na to inny pomysł i przestawiamy tylko o 3. Wszystko to wynika z decyzji ludzi, nie mają tu zastosowania żadne siły wyższe, Pan Bóg się nie wtrąca, każdy robi jak mu wygodnie. Naturalne przez lata było ciągnięcie baby za włosy do jaskini, albo ujeżdżanie koni, ewentualnie modlitwy o deszcz. A to, o której jest ósma rano, a o której dziewiąta, wymyśliliśmy sobie sami.
Tak naprawdę my po prostu jesteśmy w niewłaściwej strefie czasowej, mało tego – uuu, pójdę grubo – cały świat jest w niewłaściwej strefie czasowej. Gdyby całą tę mapkę przesunąć o jedno oczko w lewo, zrobić jak Hiszpanie właśnie, ludziom żyłoby się lepiej. No ale niestety – jesteśmy niewolnikami jakichś ustaleń, których prywatnie nie uważam za szczególnie zoptymalizowane. Z pretensjami należy się zgłaszać do Sandforda Fleminga, który takie, a nie inne kreski narysował na mapie w 1878 roku.
Nie wierzę w to, że politycy coś zmienią, skończy się oczywiście na gadaniu. Ani nie zmienimy strefy czasowej (olaboga, Kaczyński rozwala Unię!), ani nie skasujemy czasu zimowego (będziemy musieli przestawiać zegarki jadąc do Niemiec, straszne!). Nasze dzieci, wnukowie i prawnukowie będą się zadręczać tym przenikliwym mrokiem.
*
5,5 tysiąca osób rocznie w Polsce popełnia samobójstwo. Wiele z nich to ofiary depresji. Jedną z przyczyn depresji jest brak słońca.
*
Na koniec kilka słów od Wiktora Suworowa, jednego z moich ulubionych pisarzy. Cytat pochodzi z książki „Wybór” (kontynuacja „Kontroli” – znakomite)…
– Dziś zaczniemy od omówienia twojego wypracowania o tym, jak zniewolić sto milionów wolnych obywateli. Wiesz, Feniks, muszę przyznać, że nie wszystko w twoim wypracowaniu jest dla mnie jasne.
– A cóż w tym niejasnego? Jest defilada na Placu Czerwonym. W każdym szeregu po dwudziestu ludzi. W każdym sektorze dziesięć szeregów, dwustu ludzi. Tych sektorów jest po horyzont. Maszerują równo, aż miło patrzeć. Każdy żołnierz przez okrągły rok wyciskał z siebie siódme poty, szkoląc się na defiladę. I to nie tylko w Moskwie, ale wszędzie. Pytanie: czy wyrzucanie wyprostowanych nóg powyżej pasa, wypinanie piersi i zadzieranie brody powyżej nosa przydatne jest na wypadek działań wojennych? Po co tracić czas na ćwiczenie kroku defiladowego? Odpowiedź: po to, żeby zmusić tysiące ludzi do reagowania w sposób bezrefleksyjny, przyzwyczaić ich do słuchania rozkazów, a nie zdrowego rozsądku.
– Trudno się nie zgodzić.
– Dobrze. W takim razie trzeba podobne ćwiczenia zastosować wobec setek milionów ludzi.
– Zmusić obywateli, żeby maszerowali krokiem defiladowym?
– Niekoniecznie. Mam na myśli treść, a nie formę. Najważniejsze, żeby te ćwiczenia były absurdalne i żeby równocześnie dotyczyły setek milionów ludzi. Najlepiej zmusić ich do wykonywania jakiegoś kretynizmu. Regularnie.
– Masz przykłady takich kretynizmów?
– Można na przykład zmusić całą ludzkość, żeby dwa razy w roku przestawiała wskazówki zegarów.
– Czym to uzasadnić?
– Oszczędnością energii.
– To prawda?
– Skądże znowu! Najważniejszym odbiorcą energii elektrycznej są fabryki. Na drugim miejscu są środki transportu. Przesuniemy wskazówki, czy nie przesuniemy – i tak ilość zużywanej energii nie ulegnie zmianie. Poważnym odbiorcą są kopalnie węgla. Tam zawsze ciemno. Albo oświetlenie ulic. Światło włącza się kiedy jest ciemno, a wyłącza kiedy jest jasno. Co zmieni przestawienie wskazówek?
– Część energii wykorzystują ludzie w swoich mieszkaniach…
– Słusznie. Niecały jeden procent. Ale w ramach tego procentu też nie wszystko idzie na oświetlenie. Niebawem nadejdą takie czasy, że ludzie będą mieć elektryczne żelazka, elektryczne maszynki do mielenia mięsa, telefony na prąd, radia, elektryczne kino domowe. Możesz kręcić wskazówkami zegara w każdą stronę i nie wpłynie to w żaden sposób na zużycie energii. Zresztą z oświetleniem mieszkań to wygląda podobnie: latami tak jest widno i nie ma znaczenia, czy wstajesz o piątej, czy o dziesiątej. Z kolei zimowym rankiem i tak jest ciemno i nie obejdzie się bez oświetlenia. Nieważne, czy jest godzinę wcześniej, czy później.
– Zatem uważasz, że nie będzie żadnego pożytku z przestawiania zegarów?
– Będą tylko kłopoty. Masa kłopotów.
– I nikt nie będzie oponować?
– Tłum nie potrafi myśleć. Tłum przyjmie to jako coś naturalnego. Sam będzie sobie przysparzać nowych problemów. Jeśli tylko narzucimy ludzkości z dziesięć takich idiotycznych zachowań, jeśli sprawimy, że wszyscy podporządkują się bez zastrzeżeń, wtedy zawładniemy światem.