Reklama

Wielki wzrost, wielkie serce, wielkie sukcesy, wielka kasa: Del Potro ograł Federera!

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

07 września 2017, 13:18 • 4 min czytania 4 komentarze

Kibice w Argentynie mieli ostatnio ciężkie dni. Ich reprezentacja, jakby nie było wicemistrzowie świata, ledwie zremisowała z Wenezuelą i wciąż nie jest pewna awansu na mundial. Zepsute przez piłkarzy humory naprawił Argentyńczykom Juan Martin del Potro. Dwumetrowiec z Tandil właśnie ograł samego Rogera Federera i zameldował się w półfinale US Open!

Wielki wzrost, wielkie serce, wielkie sukcesy, wielka kasa: Del Potro ograł Federera!

Jeśli Leo Messi i spółka w ostatnich dwóch meczach eliminacji będą mieli tyle waleczności, nieustępliwości i wiary w zwycięstwo, co Juan Martin del Potro, z pewnością zobaczymy ich na rosyjskim turnieju. Delpo dziś w nocy, w niewiarygodnym stylu, osiągnął pierwszy wielkoszlemowy półfinał od ponad 4 lat.

W poniedziałek błyskawicznie przegrał dwa sety z Dominikiem Thiemem i zastanawiał się nad poddaniem meczu. Był chory, walczył z gorączką, leki nie chciały działać. Zdecydował się jednak walczyć, głównie ze względu na niesamowicie wspierających go kibiców. Opłaciło się. Wyszarpał zwycięstwo faworytowi. Dziś zrobił to ponownie. Taka walka to zresztą doskonała metafora całej kariery del Potro.

Argentyńczyk poważną grę rozpoczął w 2007 roku, w wieku 19 lat. Dwa lata później triumfował w US Open, w półfinale eliminując Rafę Nadala, a w finale pokonując Federera. Rok później dopadła go poważna kontuzja nadgarstka. Po trwającej w nieskończoność rehabilitacji, podczas której wielu go skreśliło, wrócił do gry i wywalczył brązowy medal na igrzyskach w Londynie. W półfinale przegrał po najdłuższym trzysetowym meczu w historii z Federerem 6–3, 6–7, 17–19 (4 godziny, 26 minut), w starciu o brąz pokonał Novaka Djokovicia. Rok później osiągnął półfinał Wimbledonu i… znów przegrał z kontuzją nadgarstka. Operacje, rehabilitacja, piekielnie ciężka walka o powrót na kort. Delpo opuścił dziewięć kolejnych turniejów wielkoszlemowych. Powrót? Trudno o bardziej spektakularny. Jako numer 145. na świecie poleciał na olimpiadę do Rio. Tam w 1. rundzie pokonał lidera rankingu Djokovicia, potem Daniela, Aguta i Rafę Nadala. W meczu o złoto uległ Andy’emu Murrayowi po 4-godzinnym boju. Pod koniec roku dołożył jeszcze zwycięstwo w Pucharze Davisa.

Del Potro grał dziś o półfinał z Maestro z Bazylei. Dla świata to trochę był mecz o to, czy zobaczymy starcie Nadal – Federer, czy nie. Argentyńczyk zaprezentował doskonale, pokonał Szwajcara 7:5, 3:6, 7:6 (8), 6:4 i to on powalczy o finał z liderem rankingu. W drugiej połówce są Kevin Anderson (#32 ATP) oraz Pablo Carreno Busta (#19 ATP), więc śmiało można typować, że stawką meczu del Potro z Nadalem może być końcowe zwycięstwo w turnieju.

Reklama

Juan Martin walczył dziś jak lew i zasłużenie wygrał. Był lepszy, zwłaszcza w kluczowych momentach. Świetnie serwował, miał kilka znakomitych uderzeń dokładnie wtedy, kiedy ich potrzebował – skomentował swoją porażkę Federer, który przez cały turniej zmagał się z urazem pleców, a w pierwszych dwóch rundach przegrał aż 4 sety. – Mam wspaniały rok, więc szybko dojdę do siebie po porażce. Ale teraz nie jest fajnie. Powinno boleć, i boli.

Na przeciwległym biegunie jest oczywiście del Potro. Argentyńczyk nie ukrywa, że kocha US Open, a kibice na Flushing Meadows uwielbiają jego. Dziś sympatie na trybunach były więc podzielone, co w zasadzie się nie zdarza, kiedy na korcie jest będący ulubieńcem tłumów Federer.

Dla mnie to czysta przyjemność być tutaj, po prostu staram się cieszyć chwilą. Dziś grałem za darmo. Nie miałem nic do stracenia w meczu z Federerem. To był mój najlepszy mecz w turnieju, grałem bardzo mądrze. To, że po raz kolejny zdołałem go pokonać w tym wspaniałym turnieju, znaczy dla mnie bardzo wiele – mówi. W meczu z Nadalem także nie będzie faworytem, ale wydaje mu się to wcale nie przeszkadzać. – Kiedy grasz w półfinale Wielkiego Szlema, wszystko może się zdarzyć, musisz być gotowy do wykorzystania szansy. Gram z Rafą w moim ulubionym turnieju, będę się cieszył chwilą. Jedno jest pewne, jeśli zagram swój najlepszy tenis, wiem, że mogę być dla niego zagrożeniem.

W turnieju kobiet z kolei żadnego zagrożenia dla Amerykanek nie stanowiła w tym roku reszta świata. Po raz pierwszy od 1981 roku w półfinałach zagrają tylko reprezentantki gospodarzy! Do Venus Williams i Sloane Stephens dołączyły dziś Madison Keys oraz CoCo Vandeweghe. Obie miały zupełnie inny poziom ćwierćfinałowych rywalek. Pierwsza pokonała Kaię Kanepi, 418. w rankingu kwalifikantkę (6:3, 6:3). Druga musiała mierzyć się z liderką rankingu Karoliną Pliskovą. Wygrała, nie tracą seta. Nawiasem mówiąc, Amerykanka w całym turnieju przegrała tylko jedną partię – w trzeciej rundzie z Agnieszką Radwańską. Małe to pocieszenie, ale widać, że Polka spadła z wysokiego konia. Dla CoCo wygrana nad Pliskovą oznacza drugi wielkoszlemowy półfinał w karierze, a dla Czeszki – utratę pierwszego miejsca w rankingu. Nową liderką od poniedziałku, bez względu na ostateczny wynik US Open, będzie Hiszpanka Gabrinie Muguruza.

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Inne sporty

Komentarze

4 komentarze

Loading...