Po udanym Euro start eliminacji z Kazachstanem wydawał się nam bardzo łatwy, z pewnością nikt nie myślał, że po roku będzie trzeba do tamtego starcia wracać z jakąkolwiek analizą. No, ale niestety, parafrazując: jeśli chcesz rozbawić futbol, powiedz mu o swoich planach. Są bowiem elementy, których powtórzenia zdecydowanie musimy uniknąć, skoro nie mamy zamiaru sobie dziś wieczorem skomplikować życia.
Przede wszystkim trzeba Kazachów gonić po boisku przez pełne 90 minut, nie dopuścić do dużych spadków koncentracji. W Astanie tego zdecydowanie zabrakło, gdy ekipa Nawałki prowadziła 2:0, bez wątpienia pomyślała, że jest już po sprawie i teraz wystarczy to spotkanie dograć do końca. – Chyba prowadzenie nas rozluźniło. Nie ma co ukrywać, że wkradła się zbyt duża pewność siebie i przekonanie, że na pewno wygramy. Zimny prysznic nam się przyda – przyznawał po meczu Lewandowski. Kazachowie, choć żadni z nich wirtuozi, potrafili to wykorzystać i jeszcze przed przerwą wyszli sam na sam, ale tym razem uratował nas słupek. Jak pamiętamy, w drugiej połowie już tak szczęśliwie i miło sprawy się nie potoczyły, dostaliśmy dwa razy w trąbę.
Poniekąd z koncentracji bierze się drugi czynnik, czyli skuteczność. Tej też nam brakowało i trudno nie odnieść wrażenia, że niektóre pudła brały się z przekonania o naszej wyższości i myśleniu „jakkolwiek kopnę, to wpadnie”. Milik przecież nie trafił na pustą bramkę, zmarnował sam na sam, kiedy mógł podać do co najmniej dwóch lepiej ustawionych kolegów w środku. Z kolei niecelne kopnięcia w drugiej połowie wynikały już bardziej z nerwowości, zresztą, owa nerwowość po stracie prowadzenia nie pozwoliła nam wykreować żadnej setki. Podejmowaliśmy złe decyzje i Kazachowie wychodzili z kolejnych akcji obronną ręką.
Gospodarze pokazali nam też, że z powodzeniem można nas zaatakować naszą lewą stroną, dwa gole padły przecież po błędach Rybusa. Nie wyciągnęliśmy wniosków, patrząc z perspektywy polskiej obrony:
Gol na 2:3 dla Duńczyków padł po dośrodkowaniu z lewej strony.
Gol na 1:1 dla Armenii padł z rzutu wolnego wykonywanego z lewej strony.
Gola na 1:1 Czarnogórcy strzelili dośrodkowując z lewej strony.
Gol na 3:0 dla Duńczyków padł po wrzutce z lewej strony.
Dziś mamy już 11 straconych bramek, więcej w polskiej grupie stracili tylko Kazachowie i Ormianie. Patrząc po wszystkich grupach: 31 reprezentacji jest lepszych od nas w obronie! To wiele mówiący rezultat, ale skoro w dwóch meczach z Armenią i Kazachstanem daliśmy się pokonać trzykrotnie, inaczej być nie może.
Poza skutecznością, koncentracją i grą w obronie, trzeba też poprawić trzymanie nerwów na wodzy. Pamiętamy, jak frustracja rządziła naszymi w Astanie, jak Glik i Lewandowski chyba tylko przez markę swojego nazwiska, nie wylecieli z boiska. Dziś głupich kartek trzeba uniknąć tym bardziej że jeśli złapie taką Lewandowski, Błaszczykowski, Zieliński, Piszczek, Mączyński lub Pazdan, będzie pauzować w następnym meczu. A chyba nie trzeba przekonywać, jaką stratą byłaby absencja choćby pierwszego z wymienionych.
To jest właśnie taki mecz – więcej w nim do przegrania, niż do wygrania, ale takie w drodze do Rosji też trzeba przeżyć. Dziś poprzeczka może nie wisi gdzieś w chmurach, ale mamy nadzieję, że Polacy już wiedzą – przy złym nastawieniu, nawet taką wysokość można spalić.
Fot. FotoPyk