Jeśli Waldemar Fornalik miałby za zadanie wybrać najbardziej kompromitujący mecz polskiej kadry za jego kadencji, to pewnie wskazałby na starcie z Ukraińcami na Stadionie Narodowym w Warszawie. Nasi wschodni sąsiedzi robili z nami co chcieli, począwszy od prowadzenia gry, po wbicie aż trzech goli Arturowi Borucowi. Szczególnym katem polskiej kadry tamtego dnia był Andriej Jarmołenko, po którego występie trzeba było odkręcać z murawy Boenischa i podać mu solidną dawkę Lokomotivu. Dzisiaj przypomnimy jego bramkę z tamtego dnia.
Tamten gol to był istny majstersztyk w wykonaniu Jarmołenki. Szybki zwód, bezproblemowe ominięcie wspomnianego lewego obrońcy i wykończenie po długim rogu. Cudo, które uciszyło Narodowy: