Marcin Tybura nie pójdzie bokserską ścieżką Conora McGregora – raczej ciężko nam sobie go wyobrazić w walce np. z Anthonym Joshuą. Ale wojownik z Uniejowa ma wszystko co potrzeba, by – podobnie Jak Irlandczyk – zostać rozpoznawalną postacią światka MMA. „Tybur” właśnie poleciał do USA, trenować przed najważniejszym pojedynkiem w życiu. Pojedynkiem, który może mu otworzyć drzwi do absolutnego topu federacji UFC.
Tybura walczy w wadze ciężkiej. Tam, gdzie ciosy ważą najwięcej i gdzie nokauty są najbardziej spektakularne. Jego rywale mogliby sporo o tym powiedzieć, bo polski zawodnik wyjątkowo rzadko potrzebuje pełnego dystansu, by rozstrzygnąć walkę na swoją korzyść. Z 16 zawodowych zwycięstw siedem odniósł przez nokaut, sześć przez poddanie. Tylko trzy razy wygraną przyznali mu sędziowie, w tym w ostatnim pojedynku, z byłym mistrzem UFC, Andreiem Arlovskim. Jeśli równie skuteczny będzie w listopadowej walce z Markiem Huntem, znajdzie się o krok od walki o mistrzostwo UFC.
Najlepszy klub na świecie
Łatwo jednak z całą pewnością nie będzie. Hunt to legenda UFC, piekielnie silny twardziel z Samoa. Ma na koncie 25 zawodowych walk. Wprawdzie jego bilans jest średni (13-11-1), ale trzeba przyznać, że walczył z absolutnie najlepszymi, choćby z obecnym mistrzem UFC, Stipe Miociciem (przegrał po ciosach w ostatniej rundzie). W ostatnim występie wygrał przez nokaut z Derrickiem Lewisem. Teraz jego starcie z Polakiem będzie głównym wydarzeniem gali UFC Fight Night 121 w Sydney.
– To ogromna sprawa. UFC zdecydowanie zauważyło Tyburę i chce na niego stawiać. Walka z Arlovskim była bardzo ważna. Ludzie z federacji nie spodziewali się, że Marcin wygra – podkreśla Jacek Adamczyk z mmarocks.pl. – UFC mogło obsadzić Tyburę na gali w Polsce. Uznali jednak, że lepiej sprawdzi się na większej imprezie w Sydney. To znak, że traktują go bardzo poważnie i przyszłościowo.
A propos uznania – kilka miesięcy temu Tybura odebrał nagrodę za nokaut roku.
Tybura doskonale zdaje sobie sprawę, że Hunt to największe wyzwanie w jego dotychczasowej karierze. Choć Polak w dobrym stylu wygrał w czerwcu z Andreiem Arlovskim, to przed starciem z Samoańczykiem postanowił zrobić krok do przodu. Od końca sierpnia trenuje w klubie Jackson Wink w Nowym Meksyku. – To moim zdaniem najlepszy klub MMA na świecie – mówi wprost.
– Decyzja o wyjeździe do USA to strzał w dziesiątkę. Wiele klubów cieszy się dobrą renomą, ale tak naprawdę z Jackson Wink nikt nie może się równać. To oni jako jedyni wielokrotnie zostali uznani za najlepszy klub MMA na świecie, to oni wychowali Jona Josesa, aktualnego mistrza wagi półciężkiej. Marcin chce się rozwijać i wybrał do tego najlepsze miejsce – mówi Łukasz Jurkowski, zawodnik KSW i komentator MMA. – „Tybur” to jeden z najbardziej pracowitych zawodników w polskim MMA. Ma jasno sprecyzowane plany i wytyczone cele, które realizuje krok po kroku.
Jurkowski nie jest zaskoczony, że kariera Tybury nabiera eleganckiego rozpędu. Raczej dziwi go fakt, że zawodnik, z którym przez lata trenował w Warszawie, tak długo pozostawał na dalszym planie.
– Marcin zdobył mistrzostwo federacji M1, choć praktycznie nikt na niego nie stawiał w walce o pas z Damianem Grabowskim. Potem poszedł do UFC, niedawno wygrał z Arlovskim, czyli byłym mistrzem wagi ciężkiej. Teraz robi kolejny krok – opowiada „Juras”.
– To jest samouk, samorodny talent i to naprawdę wielki. Przyjechali ludzie z uznanych klubów, a rozwalił ich chłopak ze wsi – śmieje się Adamczyk. – Tak wyglądały początki. Teraz Marcin zaczął treningi w wielkim klubie w USA. To ogromny krok w jego karierze. Podobnie było w przypadku Joanny Jędrzejczyk. Trenowała w Polsce, ale ludzie z UFC powiedzieli jej coś w stylu: mamy poważne plany wobec ciebie, chcemy na ciebie stawiać, ale wolelibyśmy, żebyś trenowała na miejscu. Tybura usłyszał coś podobnego.
Właściwe miejsce, odpowiedni czas
Jaka będzie stawka listopadowego pojedynku? Dla Polaka – ogromna. Jeśli wygra, automatycznie dołączy do ekstraklasy. Na razie w rankingu wagi ciężkiej UFC zajmuje 9. miejsce, Mark Hunt jest 5. W razie zwycięstwa Tybury, powinno dojść do zamiany miejsc.
– Stawką jest czołówka UFC. To nie jest tak, że jeśli Marcin wygra, to od razu będzie walczył o pas. Raczej spodziewam się, że dostanie pojedynek eliminacyjny – ocenia Jurkowski. – Ale sytuacja wyjściowa jest znakomita, wszystko w jego rękach. Na pewno ma szansę zaistnieć, bo UFC zdecydowanie potrzebuje świeżej krwi w wadze ciężkiej.
– UFC zakłada, że pierwsza walka może nie pójść. Tybura w debiucie w federacji przegrał. Potem jednak odniósł trzy kolejne zwycięstwa, nad bardzo mocnymi rywalami, wywalczył sobie przepustkę do wielkich pojedynków – tłumaczy Jacek Adamczyk. – Wygląda na to, że znalazł się we właściwym miejscu w odpowiednim czasie, bo w wadze ciężkiej brakuje nowych nazwisk.
Oczywiście, kibice polskich zawodników MMA mają wielkie oczekiwania. Liczą na spektakularne wygrane, mistrzowskie pasy i karierę co najmniej na miarę Joanny Jędrzejczyk, która nawiasem mówiąc właśnie znalazła się na okładce magazynu „Fighters Only” z podpisem „najbardziej niebezpieczna kobieta na planecie”. Faktem jednak jest, że już wspomniana przez Jurkowskiego pierwsza piątka rankingu to ogromny sukces. – Wielu naszych zawodników próbowało swoich sił w UFC, a żaden nie osiągnął Top 5 – przypomina „Juras”.
Marcin Tybura w starciu z Markiem Huntem nie będzie faworytem. Na pewno nie będzie jednak także skazany na pożarcie. Bukmacherzy niewielką przewagę dają 43-latkowi z Samoa. Polak jest o 12 lat młodszy i to z pewnością jest jego atutem. Jurkowski uważa, że Tybura jest w optymalnym wieku dla zawodnika wagi ciężkiej. – Marcin ma wiele zalet. Przede wszystkim jest bardzo uniwersalny. Dobrze boksuje, bardzo dobrze kopie jak na tę kategorię wagową. No i oczywiście jest znakomity w parterze – wylicza. – Ja szanse w starciu Hunt – Tybura oceniam 50 na 50.
Jacek Adamczyk podkreśla także jeszcze jedną, bardzo ważną kwestię. – Tybura robi ogromne postępy, cały czas się rozwija. Jest bardzo mądrym zawodnikiem. Na przykład potrafił zneutralizować Arlovskiego, który bardzo mocno bije. Teraz przed nim jeszcze większe wyzwanie, bo Hunt ma jeszcze więcej siły – ocenia. – Ale Marcin jest genialnym grapplerem i jest bardzo szybki jak na wagę ciężką.
Ambasador uciekł przez żniwami
Dla Hunta to kolejna walka, dla Tybury – przepustka do spełniania marzeń. On, tak jak mówił Jurkowski, idzie krok po kroku do wyznaczonego celu. – W ciągu dwóch lat ja będę najlepszy – odpowiedział w jednym z wywiadów na pytanie, kto jest dziś najlepszym zawodnikiem wagi ciężkiej. Zanim jednak zostanie królem, został… ambasadorem. Na razie – rodzinnego Uniejowa. Tuż przed wylotem do USA na zamku w Uniejowie spotkał się z burmistrzem i podpisał specjalną umowę.
– Bardzo cieszę się z rozpoczętej współpracy i mam nadzieję, że obu stronom przyniesie ona wymierne korzyści. Postaram się zachęcić jak najwięcej osób, a przede wszystkim młodych osób, do aktywności fizycznej, uprawiania sportu i regularnego treningu. Jestem przykładem, że z Uniejowa można ruszyć na podbój świata. Chciałbym także pokazać piękno moich rodzinnych stron, gdzie można fantastycznie spędzić czas. Sam w każdej wolnej chwili wracam do Uniejowa i mam nadzieję, że coraz więcej osób będzie nas odwiedzać. Zapraszam wszystkich do Uniejowa! – oświadczył Tybura po podpisaniu umowy.
To dla niego dobra zmiana, w rodzinne strony będzie teraz wracał jako poważny ambasador. Do tej pory wracał w zupełnie innej roli. Pomiędzy treningami jeździł do Uniejowa pomagać w rodzinnym gospodarstwie. – Jestem rolnikiem, mam kilka hektarów ziemi, ale za mało, żeby się z tego utrzymać. Ale gdy wracam do domu, nie ma taryfy ulgowej, tata zaciąga mnie do pracy na roli – przyznaje czołowy zawodnik UFC.
W tym roku przed żniwami uciekł do USA. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, zaczną się zupełnie inne zbiory. – Przed Marcinem coraz większe walki i naprawdę duże pieniądze – ocenia Jurkowski.
JAN CIOSEK