Piłkarze błyskawicznie zareagowali na pomyłki sędziów, którym w prawidłowej ocenie sytuacji przestaje pomagać nawet system VAR. Zawodnicy doskonale rozumieją, że arbitrzy pozostawieni sami sobie mogą nie widzieć wszystkiego, co dzieje się na boisku. Nie przyjmują jednak przy tym postawy roszczeniowej, nie zamierzają kłócić się po każdej wpadce, ale biorą sprawę w swoje ręce i… pomagają sędziom w pracy!

Godną pozazdroszczenia i pokazywania solidarność zaprezentował wczoraj Pol Llonch. Gdy Lechia Gdańsk wymieniała podania z pierwszej piłki i wchodziła w pole karne Wisły Kraków jak w masło, wytrawne oko hiszpańskiego arbitra nie miało wątpliwości – po drodze był ofsajd!
Powyżej oglądamy spalonego, którego dostrzegł Llonch. Hiszpan nie omieszkał sugestywnie pokazać sędziemu, że prawdopodobnie doszło do niedopatrzenia. I w tym momencie – abstrahując od słuszności jego oceny – należą się Llonchowi największe brawa. Przedłożył uczciwość zawodów ponad wywiązywanie się z własnych obowiązków. Powinien biec za Oliveirą, lecz wolał zdobyć się na piękny gest wsparcia.
Eksperyment z grającym arbitrem może wypalić, bo już w swoim pierwszym meczu Llonch miał wśród zawodników niebywały posłuch. Na przykład taki Ivan Gonzalez (oznaczony niebieskim kolorem obok sygnalizującego Lloncha) – gdy tylko dostrzegł, że jego kumpel z drużyny podnosi rękę, zupełnie wyłączył się z akcji, a przecież to on był początkowo odpowiedzialny za strzelca gola i powinien iść za nim do końca. No ale po co biec, skoro arbiter zaraz zagwiżdże? Gonzalez spojrzał na sędziego raz, spojrzał drugi – ten jednak chorągiewki nie podniósł.
Powód bierności liniowego jest smutną puentą tego wspaniałego eksperymentu – spalonego bowiem w tej sytuacji nie było. Natomiast nie zamierzamy specjalnie się z tego powodu zżymać – sędzia Llonch dopiero uczy się oceny sytuacji, poza tym to oczywiste, że łatwiej o błąd w momencie, gdy skupienie się na sędziowaniu musisz łączyć ze skupieniem się na grze w piłkę (przynajmniej w teorii). Postawę jednak doceniamy i stawiamy za wzór innym ligowcom – wyrozumiałość i pomoc, a nie krytyka i wieczne protesty. To jest kierunek, w którym warto podążać.
Jeśli MZPN zastanawia się, czy ruszyć w Krakowie z zapisami na kurs na sędziego, wątpliwości prawdopodobnie zostały rozwiane – chętni się znajdą.
Fot. FotoPyK
Podobny cyrk chyba odwalił ktoryś z obrońców liverpoolu w pierwszym starciu z hoffenhaim przy straconej bramce.
Treść usunięta
Treść usunięta
A Murawski i Arka Gdynia się czasem nie kwalifikuje do ostatniej kategorii?
Już jest.
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/30703/nakoulma_newspix022013_650.jpeg
w sumie dość zabawne, że sama osoba pisząca w imieniu Prejuce’a Nakoulmy nie skojarzyła, że to „prezes”.
Hehe, najciemniej pod latarnią.
To się często zdarza. Przy wybiciu piłki na aut czy róg, piłkarze obu stron, przekonani o własnej słuszności, podnoszą ręce. Przy faulu rozkładają szeroko ręce sugerując, że: „nawet go nie dotknąłem”. Często ci kłamcy demonstrują swoją głęboką wiarę,
Co za żenujący artykuł.
Stevena Vitorii to nie przebije
a jednak ma prawo w to wierzyc
chyba Vitoria klaskał podczas meczu z Wisłą, więc można rzec w debilnych zachowaniach również 1:1.
Zachowanie stare jak świat. Autor pewnie młodziutki, wiec się ekscytuje. Pierwszy raz widziałem cos takiego jeszcze chyba w latach 70ych w wykonaniu gracza Widzewa (a moze ŁKSu), niejakiego Marchewki. Notabene komentujacy mecz Andrzej Zydorowicz ekscytował się tak samo jak dzis autor.
Treść usunięta
Treść usunięta
Dołącz do największej społeczności koszykówki !!! https://mybasketteam.com/pl
A niby skąd Lynch miał wiedzieć, że Cywka zachowa się jak junior. Był pewien, że Cywka już nauczył się trzymac linię spalonego, tym bardziej, że linia pola karnego mu to ułatwiała. Oczywiście, błąd Lyncha że tak myślał.
Gra w Ekstraklasie mógł w sumie założyć, że jak odpierdala numery to jakiś jego kumpel też coś odwali – proste. Np. ja jak oglądam mecz Ekstraklasy to wiem że mogę się spodziewać 3 dokładnych podań, z 4 celnych strzałów w połowie, a czasem nawet w meczu tyle nie ma i tego, że najczęściej trafianym oknem będzie to „Pana Boga”. itd. Generalnie spodziewam się pajacowania a nie grania w piłkę. Dlatego dziwię się piłkarzom kiedy nie spodziewają się że „coś pójdzie nie tak”.
Stara zasada: gra się do gwizdka.
Artykuł wbrew niektórym świetny, a zachowanie tego frajera godne najmocniejszego napiętnowania.
Wczoraj kilka razy oglądałem tę akcję nie wierząc co widzę.
Machanie łapami, krzyki „ręka”, „piłka”, „nic nie było” to norma, ale upór gościa w tym idiotycznym geście jest zatrważający.
Przez niego Wisełka straciła dwa punkty. I przez Gonzaleza, który się na kolegę zapatrzył.
Dramat i do wyciągnięcia konsekwencji, a przynajmniej porządnego ojebania na analizie, bo to nawet nie było zachowanie juniorskie.
Cóż się podniecać?! Prawie w każdym meczu takie rzeczy mają miejsce. W niektórych, tak jak w tym, pada z tego gol. Życie.