Od kiedy Boris Becker zakończył w 1999 roku karierę, Niemcy czekali na jego następcę. Czasu przeszłego użyliśmy tu nie bez przyczyny – wydaje się bowiem, że ktoś taki wreszcie się pojawił. Sukcesorem rudowłosego mistrza jest gość, który miał… dwa lata, gdy BB powiedział „pas”. Chłopak nazywa się Alexander Zwieriew. Nawet jeśli specjalnie nie interesujecie się tenisem, być może w ostatnich godzinach o nim słyszeliście. O dwudziestolatku było głośno na całym świecie, ponieważ w finale turnieju w Montrealu ograł 6:3, 6:4 samego Rogera Federera!
Po tym sukcesie Zwieriew wskoczył na siódme miejsce listy ATP. Jeszcze nigdy nie był na niej tak wysoko. Oczywiście trudno założyć, że „Sasza” na tym poprzestanie.
– Czy to przyszły numer 1 światowej listy? Myślę, że tak. Z grona tych młodych zdolnych chłopców, urodzonych w latach 90., to właśnie Zwieriew wydaje mi się faworytem do objęcia schedy po starych mistrzach – mówi Adam Romer. Redaktor naczelny miesięcznika „TenisKlub” podkreśla, że największym atutem Alexandra jest… brak wad.
– Trudno powiedzieć, żeby w jakimś elemencie tenisowego rzemiosła był wybitny. Ale też nie ma ani jednej słabej strony, co czyni go niezwykle wszechstronnym, trudnym do pokonania zawodnikiem.
Słowa Romera znajdują potwierdzenie w statystykach. W tym roku Zwieriew nabrał niesamowitego rozpędu. Wygrał 46 z 59 meczów, triumfował w pięciu turniejach. Trzykrotnie był najlepszy na kortach twardych (Montreal, Waszyngton, Montpellier), dwa razy na mączce (Monachium, Rzym), doszedł też do finału rozgrywanej na trawie prestiżowej imprezy w Halle, w której przegrał zresztą z Federerem.
– Te wyniki pokazują, że „Sasza” jest w stanie wygrać turniej wielkoszlemowy na każdej nawierzchni. Inaczej niż chociażby inny zdolny zawodnik, Dominic Thiem, o którym mówi się, że jeśli gdzieś zatriumfuje, to najpewniej na kortach Rolanda Garrosa – podkreśla Romer.
Wspomniany wcześniej Becker wygrał w karierze sześć wielkoszlemowych imprez. Pierwszy skalp zdobył mając zaledwie 18 lat, na wimbledońskiej trawie. Zwieriew właśnie w Anglii doszedł do 4. rundy, co na razie jest jego najlepszym wynikiem w WS. Pamiętajmy jednak, że za czasów Borisa sytuacja w tenisie wyglądała trochę inaczej – gracze nie byli wtedy aż tak długowieczni jak obecnie, co automatycznie stawiało w uprzywilejowanym położeniu młodych-zdolnych, których swoją drogą było chyba nieco więcej niż teraz.
Niezależnie od tego wszystkiego wielu ekspertów typuje, że Alexander może przebić swojego poprzednika w liczbie wygranych szlemów. Kto wie, może pierwszy z nich zdobędzie już niebawem? US Open rozpoczyna się 28 sierpnia…
– Jestem bardzo ciekaw, jak Zwieriew wypadnie podczas tego turnieju. Wiosną wygrał imprezę na mączce w Rzymie, a mimo to chwilę później we French Open odpadł już w pierwszej rundzie. Zobaczymy, czy tamta sytuacja go czegoś nauczyła, czy teraz wyciągnie wnioski i zajdzie dużo dalej – zastanawia się Romer.
Zwieriew ma to szczęście, że nie musi sam analizować popełnianych przez siebie błędów. Pomagają mu w tym między innymi rodzice, którzy w przeszłości byli tenisistami. Alexander Zwieriew senior nie miał jednak nawet 10% talentu swojego syna – w turniejach wielkoszlemowych nigdy nie przebrnął pierwszej rundy. I może właśnie dlatego wraz ze swoją małżonką Iriną wiedzieli, jakich wpadek unikać, by ich dzieciak wyrósł na dużo lepszego zawodnika? Zresztą zanim „Sasza” wdarł się z impetem w świat zawodowego tenisa, jego rodzice posłali w szranki dziesięć lat starszego „Miszę”. To obecnie 26. zawodnik rankingu ATP, który jednak nigdy nie wygrał żadnego turnieju.
– To, że brat wszedł do touru wcześniej, bardzo pomogło Alexowi. Od małego przyglądał się z bliska tenisowym turniejom, dlatego dziś jest rozwinięty ponad swój wiek. Gra i zachowuje się niczym 25 a nie 20-latek – uważa Romer.
„Sasza” uczył się ukochanego sportu będąc naprawdę małym brzdącem. Jego ojciec wspomina, że na jednym z turniejów, jako sześciolatek, odbił kilka piłek z nastoletnim wówczas Novakiem Djokoviciem!
– Innym razem byliśmy w Dusseldorfie na drużynowym Pucharze Świata. „Misza” znalazł się w składzie Niemców, „Sasza” przyjechał mu potowarzyszyć. Spotkaliśmy tam Gillesa Simona i zapytaliśmy, czy nie pograłby z młodym przez 20 minut. Chętnie się zgodził, takich sytuacji mieliśmy naprawdę sporo. Uważam, że wpłynęły na to jakim Alex jest dziś zawodnikiem – dodaje jego ojciec.
– Od zawsze kochał rywalizację. Żeby skończyć z nim trening musiałam… dać mu wygrać, inaczej nie zszedłby z kortu – wspomina ze śmiechem Irina, matka zawodnika, który już w juniorach pokazał, że ma olbrzymi potencjał. Między październikiem 2013 a czerwcem 2014 zajmował pierwsze miejsce na liście najzdolniejszych młodych zawodników. W tym czasie wygrał m.in. Australian Open nastolatków. Potem nie zwalniał tempa, czego dowodem jest fakt, że w październiku 2016 Zwieriew został najmłodszym zawodnikiem w czołowej dwudziestce rankingu ATP od czasu Novaka Djokovicia (2006). W Niemczech już wtedy było o nim głośno, obecnie jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców w tym kraju. Romer:
– Osiągnął status gwiazdy i czasem tak też się zachowuje. Niemieccy dziennikarze mówili mi, że bywa dosyć zmanierowany. Nie bawi się też w sentymenty – niedawno odmówił występu na turnieju w Hamburgu, na który kilka lat temu otrzymał dziką kartę od dyrektora imprezy Michaela Sticha. Powiedział byłej gwieździe tenisa „nie”, bo uznał, że gdzie indziej lepiej przygotuje się do US Open. Dla Sticha było to zapewne dosyć przykre, podobnie jak dla fanów z miasta, w którym przecież Zwieriew się urodził. No ale może tak to już jest w świecie tenisowym, że trzeba być bezwzględnym i pozbawionym sentymentów, by robić postępy i do czegoś dojść?
KAMIL GAPIŃSKI