Jeśli polski klub ściąga zawodnika z uznanej europejskiej firmy, a taką na pewno jest FC Porto, to od razu zapala się nam czerwona lampka, że coś tutaj nie gra. Oczywiście Zé Manuel nie strzelił dla Porto stu bramek, ani nawet jednej, ale nie zmienia to faktu, że to ciekawy piłkarz, który w naszej lidze może okazać się postacią, która się wyróżnia.
Można krytykować Wisłę za całe mnóstwo durnych oświadczeń z poprzedniego sezonu, ale należy pochwalić za całkiem przemyślane transfery. Tym razem wypożyczyli 26-latka, który w ostatnich latach w miarę regularnie grał na boiskach ligi portugalskiej. Poważne granie dla Zé Manuela zaczęło się w Bradze, w której zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej w Portugalii. Następnie trafił do Boavisty Porto, w której zaliczył przyzwoite sezony, bo 12 bramek i 4 asysty w 61 spotkaniach, to nie najgorsze liczby. No a wtedy doszło do dość dziwnego transferu, gdyż trafił do FC Porto, które pozyskało go za darmo, a zaraz potem wypożyczyło do Vitórii Setúbal, gdzie spędził ostatni sezon, w którym zanotował trzy asysty i dwie bramki. Słabiej niż w poprzednich latach, ale też dużo mniej minut na boisku, względem poprzednich sezonów, bo niecałe 1500 w lidze.
O opinię na temat nowego zawodnika Wisły Kraków poprosiliśmy eksperta od portugalskiej piłki, Jana Hagena:
– Myślę, że Zé Manuel poradzi sobie w Polsce. To bardzo przyzwoity gracz, który miał świetny czas w Boaviście, a później zrobił dość dziwne posunięcie i przeniósł się do Porto w 2016 roku. No a nigdy nie był wystarczający dobry jak na Porto, dlatego natychmiastowo został wypożyczony. Jeśli chodzi o jego atuty piłkarskie, to nie jest zbyt szybkim graczem, ale ma świetną prawą nogę i potrafi zagrać naprawdę genialną długą piłkę. Może grać w ataku i na prawym skrzydle. Poza tym, to spokojny człowiek, który nie mówi zbyt dużo o sobie i innych.
Portugalczyk do Wisły trafił na roczne wypożyczenie, ale Manuel Junco zapewnił dla Wisły opcję pierwokupu. Trudno jednak stwierdzić, ile Porto zaśpiewa sobie za 26-latka, jeżeli krakowski klub zdecydowałby się na transfer definitywny. Właściwie, to sam fakt, że rok temu zdecydowali się na jego zakontraktowanie był dość niezrozumiały, bo raczej zrobili to dla zarobku, a nie myśląc o realnym wzmocnieniu kadry.