Reklama

Pawłowski – najbardziej pechowe nazwisko w polskiej piłce?

redakcja

Autor:redakcja

09 sierpnia 2017, 11:11 • 4 min czytania 22 komentarzy

W okolicach 2013 roku wydawało się, że niespokrewniony ze sobą klan Pawłowskich będzie tym, który mocno zamiesza w polskiej piłce. Szymon zamieniał Zagłębie na Lecha, gdzie w niedługim czasie miał zostać motorem napędowym drużyny. Wojciech szykował się do swojego debiutu w Udinese i podboju Serie A. Bartłomiej był bohaterem głośnego transferu do Malagi, gdzie w efektowny sposób debiutował przeciwko wielkiej Barcelonie. Jan, jako utalentowany 20-letni napastnik Jagiellonii, coraz odważniej wchodził do ligi i strzelił nawet gola Legii. Natomiast Tadeusz sposobił się do objęcia Śląska Wrocław, czyli – było, nie było – w tamtym czasie brązowego medalisty mistrzostw Polski.

Pawłowski – najbardziej pechowe nazwisko w polskiej piłce?

To było pięć głośnych historii, a z każdym Pawłowskim swego czasu kibice wiązali spore nadzieje. Rzecz jasna trudno było oczekiwać, że wszystkich czeka świetlana przyszłość, ale wydawało się, że dwóch – no może trzech – naprawdę porządnie namiesza i będzie o nich głośno. Minęły jednak cztery lata i każdy z nich zwyczajnie przepadł. Właściwie to można się nawet zastanawiać, czy nie mamy tu do czynienia z jakimś fatum.

Najsłabiej radzi sobie Jan, czyli obecnie 24-letni napastnik z 24-latek. Przed rokiem Jagiellonia nie zdecydowała się zaproponować mu nowej umowy i od tego czasu pozostaje bez klubu. To oczywiście skrajnie pechowy przypadek, bo chłopakowi zdrowie zniszczyły kontuzje. Później mówiło się o Wigrach, nie udało się zaczepić w Arce oraz w kilku innych miejscach. I tak to się ciągnie do dziś, bo kolejny sezon ruszył na dobre, a Jan wciąż pozostaje na bocznicy.

Niewiele lepiej sprawy się mają u Wojciecha, który co prawda ma klub, i to taki, z którym właśnie awansował do ekstraklasy, ale jego rola jest marginalna. W zeszłym sezonie w barwach Górnika rozegrał tylko jeden mecz, a w tych rozgrywkach jest pierwszym zmiennikiem Tomasza Loski. To że jest numerem dwa w klubie z najwyższej klasy rozgrywkowej ujmy oczywiście nie przynosi, ale większym problem zdaje się być forma konkurenta do miejsca między słupkami, który zaliczył kozackie wejście do ligi. A Pawłowski? W sezonie 2011/12 zanotował 17 bardzo dobrych występów w dorosłej drużynie Lechii, a przez 5 kolejnych sezonów dołożył… 21 występów w innych klubach (z czego 18 w I lidze). Innymi słowy, po szansie na fajną karierę 24-letniemu bramkarzowi pozostało już tylko mgliste wspomnienie.

Dalej mamy Szymona, który – chcąc odbudować swoją formę – próbował zaczepić się w Pogoni Szczecin, ale oblał testy medyczne. A w zeszłym sezonie mocno podpadł trenerowi Bjelicy, który publicznie go atakował, że jest zupełnie nieprzygotowany do gry, i wolał wystawiać chłopaków z akademii. Skrzydłowy Lecha ma ledwie 30 lat, a jego ostatnie perypetie przypominają przygody piłkarskiego emeryta. I niestety nie zapowiada się, by sytuacja nagle miała ulec znaczącej poprawie, bo niegrający już w pucharach Lech ma kłopot bogactwa na bokach pomocy – jest Makuszewski, Situm, Bärkroth, Jóźwiak, może tam grać Radut, a w końcu wyleczy się też Jevtić. Szans na grę w Poznaniu raczej więc nie ma, co jest o tyle przykre, że w ostatnich latach Szymon naprawdę potrafił być motorem napędowym Kolejorza.

Reklama

A co u Bartłomieja? Zeszły sezon poszedł kompletnie na straty (łącznie ledwie 90 minut w lidze), a błysnąć udało mu się tylko raz, kiedy w wywiadzie godzinę 7:15 rano nazwał horrendalną porą. Latem przeniósł się do Zagłębia, ale i tam ostatnie, co można o nim napisać, to że jest pierwszym wyborem Piotra Stokowca. Dotychczas zagrał tylko raz, z Koroną, i nawet wypracował jedenastkę, ale więcej murawy już nie powąchał. I to raczej prędko nie ulegnie zmianie, bo Zagłębie przeszło na system 3-5-2, z dwoma wahadłowymi, czyli Dziwnielem i Czerwińskim. To oczywiście jest problem nie tylko Pawłowskiego, bo dotyczy też Woźniaka, Janoszki, Janusa czy Mazka – żaden z nich nie gra teraz regularnie. Inna sprawa, że nie widać też racjonalnych przesłanek, przez które Bartłomiej miałby nagle przeskoczyć w hierarchii wyżej wymienionych skrzydłowych.

Na koniec Tadeusz, czyli obecnie dyrektor akademii Śląska Wrocław. Jasne, pójście w dyrektory ciężko nazwać upadkiem, ale 63-letni szkoleniowiec z pewnością ma ambicje popracować jeszcze w zawodzie. Co więcej, jego nazwisko wraca na giełdę za każdym razem, kiedy w Śląsku słabnie pozycja pierwszego szkoleniowca – tak było chociażby w końcówce zeszłego sezonu, kiedy otwarcie spekulowano o zastępstwie dla Jana Urbana. Nie zmienia to jednak faktu, że po uprzednim odpaleniu z Wrocławia, Pawłowski zaliczył dramatyczny epizod w Wiśle Kraków (3 mecze, 1 punkt), co wciąż pozostaje jego ostatnim wpisem w trenerskim CV.

* * *

Uczciwie przyznajemy, że takiej tendencji spadkowej u wszystkich Pawłowskich w życiu byśmy się nie spodziewali. Gdyby dziś każdy z nich postanowił zakończyć swoją przygodę z futbolem, praktycznie nic by się w lidze nie zmieniło. Jakkolwiek spojrzeć, dziś to nazwisko wydaje się zupełnie feralne – co powinien mieć na uwadze chociażby młodziutki Dariusz Pawłowski z Górnika Zabrze. Jeżeli jest przesądny, powinien rozważyć natychmiastową zmianę nazwiska. Na jakie? Mniej pechowe byłoby nawet Pawełek.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Flick komentuje błędy popełnione przez Szczęsnego. “Który piłkarz ich nie popełnia”

Radosław Laudański
0
Flick komentuje błędy popełnione przez Szczęsnego. “Który piłkarz ich nie popełnia”

Komentarze

22 komentarzy

Loading...