Reklama

Spryt i rozsądek, czyli sposób Atletico na zakaz transferowy

redakcja

Autor:redakcja

06 sierpnia 2017, 20:11 • 3 min czytania 10 komentarzy

“Synu, tym razem przesadziłeś i masz szlaban na komputer przez miesiąc!”. Chyba nie ma dzieciaka, któremu po tych słowach nie zrobiłoby się gorąco. Jednak zaraz przypomina sobie, że w kieszeni ma nowiutki telefon, a na biurku leży całkiem dobry tablet. Dokładnie tak samo było z Atletico, które co prawda dostało zakaz transferowy i w pierwszej chwili na pewno zmiękły im nogi, ale szybko uświadomili sobie, że można jakoś zamieszać i dotrwać do końca kary.

Spryt i rozsądek, czyli sposób Atletico na zakaz transferowy

Oczywiście zakaz transferowy jest problemem, ale można go całkiem bezboleśnie przetrwać. Inspiracją dla Atletico na pewno była Barcelona, która dwa lata temu pokazała, że w dość łatwy sposób można kupować mimo zakazu. Kataloński klub przekonał wtedy Turana i Aleixa Vidala, że pół roku bez gry da się wytrzymać, a od stycznia staną się pełnoprawnymi zawodnikami, czyli w najważniejszym momencie sezonu wejdą do gry. Trzeba przyznać, że to było całkiem kreatywne zachowanie. No, ale Atletico Madryt wykazało się jeszcze większą pomysłowością od Barcy, bo transfer Vitolo to już prawdziwa wisienka truskawka na korcie. Wyglądało to mniej więcej tak, że najpierw skontaktowali się z piłkarzem i ugadali z nim warunki kontraktu. Następnie przekręcili do Las Palmas i rzucili im ofertę nie do odrzucenia, czyli zaproponowali ,,pożyczkę” 36-40 milionów euro, za które mieli opłacić klauzulę wykupu Vitolo. Oczywiście nie było najmniejszej szansy, że Las Palmas odrzuci propozycję drużyny ze stolicy, bo po pierwsze na pół roku zyskują klasowego zawodnika, a po drugie chapną jeszcze pięć milionów. Z tego względu, że Vitolo w przeszłości był ich zawodnikiem, a gdy sprzedali go do Sevilli, to zagwarantowali sobie procent od kolejnej sprzedaży.

Manewry przy zakupie Vitolo były niesamowite, ale sprzyjały też ku temu okoliczności. Nieco gorzej i trudniej może być z powrotem Diego Costy, który co prawda pragnie ponownie założyć koszulkę Los Colchoneros, ale wypożyczenie na pół roku do Chelsea nie wchodzi w grę, bo Hiszpan strzelił focha na Antonio Conte, a poszło o sms.

– Conte dostarczył Coscie informacje, że nie widzi go w składzie poprzez sms-a, kiedy ten przebywał na zgrupowaniu reprezentacji narodowej. To był brak szacunku, to nie do przyjęcia. Natomiast Chelsea nie tylko nie zareagowała na takie zachowanie, ale postanowiła przedłużyć kontrakt z Conte, wyrażając zgodę z odstawieniem Costy oraz sposobem, w jaki zostało to przekazane. To dyskryminujące zachowanie sprawiło, że dalsze występy Costy w Chelsea, gdy Conte jest trenerem, są już niemożliwe i nic tego nie zmieni – powiedział pełnomocnik piłkarza, Ricardo Cardoso.

diego

Reklama

Także w tym wypadku najbardziej prawdopodobny scenariusz to transfer ,,na Barcelonę” sprzed dwóch lat. Podobno Costa dopuszcza myśl o tym, że mógłby jedynie trenować przez pół roku pod opieką Simeone, ale z drugiej strony za rok jest mundial, a transfery Turana i Vidala, które odbyły się na podobnych warunkach do końca nie przekonują. Trudno oczywiście stwierdzić, że słaba forma Turka i Hiszpana, u którego doszła jeszcze kontuzja i niezbyt dobre relacje z trenerem, to pokłosie zakazu gry przez pół roku, ale coś w tym mogło być i wątpliwości u Costy są tutaj naturalne, bo w końcu to będą jego ostatnie mistrzostwa świata.

Jeśli istniałby doradca w przypadku radzenia sobie z zakazem transferowym, to na pewno zalecałby staranie się o piłkarzy już latem, ale jako priorytet stawiałby na nie dopuszczenie do sytuacji, w której odchodzi kluczowy zawodnik. Tutaj Atletico również radzi sobie całkiem przyzwoicie, ponieważ żaden znaczący piłkarz jeszcze nie odszedł i pewnie pozostanie tak do końca okienka transferowego. Co prawda sprzedano Theo Hernándeza, Ólivera Torresa i Javiera Manquillo, ale to zawodnicy, którzy poprzedni sezon spędzili na wypożyczeniach, a więc ich brak będzie zupełnie nieodczuwalny.

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...