Reklama

Angulo jednak nie jest robotem, ale Lechię i tak ustrzelił

redakcja

Autor:redakcja

05 sierpnia 2017, 18:19 • 2 min czytania 26 komentarzy

Igor Angulo wszedł w sezon ekstraklasy w taki sposób, że szczęki opadły nam do samej ziemi, ale po dzisiejszym meczu z Lechią powoli zbieramy je z podłogi. Jednak to nie robot, którego twórcy nie przespali wielu nocy, by zaprogramować go tak, że pod bramką przeciwnika prawie się nie myli. Już jest jasne: tylko człowiek, miewa słabsze chwile i nie trafia. Czasami nawet w sytuacjach, które na gola potrafiłaby zamienić prawie połowa weszlackiej redakcji. Ale czy to oznacza, że Hiszpan w końcu zawiódł? Nie, nic z tych rzeczy. 

Angulo jednak nie jest robotem, ale Lechię i tak ustrzelił

Po prostu tym razem nie został bohaterem. Nie będzie w tym tygodniu wizyt w zakładach pracy, nie będzie nominacji do jedenastki kolejki, nie będzie tak wielu pochwał, że musiał trafiać na nie nawet otwierając lodówkę. Głównie przez tę sytuację.

Była to jego druga okazja w tym meczu, najpierw nie potrafił zamienić na gola asysty Nunesa, który należał do najlepszych graczy zabrzan w tym meczu. Jednak Angulo nie byłby sobą, gdyby ostatecznie nie wypalił. Końcówka pierwszej połowy, wrzut z autu na grającego bardzo dobry mecz Wolsztyńskiego i Lechia pogubiona jak Polska na mundialu. Zasłużone prowadzenie dla gościa z Zabrza.

Reklama

No bo Lechia największe zagrożenie potrafiła stworzyć po stałych fragmentach bitych przez Daniela Łukasika, a to przecież dużo mówił. Najpierw minimalnie pomylił się Matras, a później… Loska, który prawie wpadł z piłką do bramki, gdy pomocnik trochę przesadził z siłą zagrania. 100-procentowej pewności nie mamy, ale gola raczej nie było.

Drugą połowę świetnie zaczął Górnik – najlepsze sytuacje mieli Kądzior i Wolsztyński, któremu piłkę na głowę wrzucił Angulo – ale gola strzeliła Lechia. Tak jak w Białymstoku rzut karny po zagraniu piłki ręką, tym razem uwagi trzeba posyłać w kierunku Wieteski. Niestety, bramka wyrównująca nie była zapowiedzią jeszcze ciekawszego meczu (bo do momentu jej strzelenia był ciekawy). Marcin Brosz postanowił szanować jeden punkt i ściągnął z boiska Kurzawę i Wolsztyńskiego, a Lechii brakowało trochę jakości, by zgarnąć pełną pulę, choć przeważała.

Koniec końców przyjemny początek piłkarskiej soboty. Jeśli w każdym meczu widzielibyśmy przynajmniej jednego gościa, który odwala na boisku tyle roboty co dziś Żurkowski, na ekstraklasę narzekaliśmy zdecydowanie rzadziej.

[event_results 344388]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Arek Dobruchowski
2
Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Komentarze

26 komentarzy

Loading...