Michał Pol w wywiadzie dla Weszło przywołał kiedyś bardzo fajne zdanie Dikembe Mutombo odnoszące się do przeróżnych działań osób na szczycie – jeśli wjechałeś na górę, poślij windę na dół po innych. Podaj im pomocną dłoń. Pokaż im, czym jest wędka, podstaw drabinę, rzuć linę, koło ratunkowe – cokolwiek, po prostu nie siedź na tym szczycie jak kołek. Sięgnij po tych, którzy są w dołku. Marcin Gortat nie posyła na dół windy. Marcin Gortat posyła cały lotniskowiec i kilkanaście wojskowych transporterów.
Sportowców z grubsza można podzielić na trzy grupy. Tych, którzy będąc na szczycie nie robią nic dla innych. Tych, którzy wręcz demoralizują aroganckim zachowaniem, celebryckimi manierami i rozbijaniem kolejnych aut. Wreszcie tych, którzy działają w fundacjach własnego imienia, pomagając w ten czy inny sposób pokrzywdzonym przez los. Poza tymi trzema grupami jest jeszcze Marcin Gortat, czyli osoba, u której każda sekunda 24-godzinnej doby jest poświęcona działaniu. Gdybyśmy mieli wypisać wszystkie jego aktywności, wszystkie jego inicjatywy i wszystkie projekty, które rozkręcił – można by tym wszystkim obdzielić co najmniej kilkunastu sportowców ze ścisłego topu. Dziś w Łodzi, na wypełnionej niemal 10 tysiącami widzów Atlas Arenie, mieliśmy tego najbardziej dobitny przykład.
Marcin w swoim rodzinnym mieście świętował 10 lat w NBA, 10 lat organizowania swoich wakacyjnych campów oraz rozgrywał szósty mecz w historii między artystyczno-sportowym Gortat Team a Wojskiem Polskim.
Jedno zdanie a zawiera w sobie ze 25 lat pracy. NBA pomijamy – to dla każdego naturalne, że do najbardziej elitarnej ligi świata idzie się przez mękę, cierpienie, ból i lata bezustannych treningów. W tym roku mija jednak dekada organizacji Marcin Gortat Camp. W skrócie – specjalnych zajęć dla dzieciaków z całej Polski z udziałem naszego koszykarza. Początki były ciężkie – jeden dzień, jedno miasto, symboliczne nagrody (według samych organizatorów w 2008 roku zwycięzcy konkurencji treningowych otrzymywali banany). Dziś Marcin Gortat Camp to pięć trzydniowych obozów, w których udział biorą również dzieci niepełnosprawne, dziś to już ponad czterdzieści odwiedzonych na przestrzeni lat miast, dziś to kilka tysięcy uczestników, dziś to setki uśmiechniętych twarzy oraz nagroda główna – wyjazd zwycięzcy Campu do USA na mecz NBA. No i w końcu mecz. Dziś po raz szósty Gortat Team zmierzył się z Wojskiem Polskim, które od zawsze jest u Gortata na pierwszym planie. To dla dzieci wojskowych organizowany jest jeden osobny camp, to wojsko organizuje równolegle specjalny piknik z prezentacją sprzętu, wreszcie to zagadnienie weteranów i rodzin poległych jest zawsze bardzo mocno wyeksponowane przez samego Marcina.
***
Potężne wrażenie robiło dziś właściwie każde miejsce na mapie miasta, w którym pojawił się Gortat. Najpierw defilada Piotrkowską, główną ulicą Łodzi, gdzie Marcin i jego ekipa pokazali się w wojskowych transporterach. Potem wielki piknik pod Atlas Areną, gdzie wojskowi pokazywali wszystkim chętnym sprzęt wojskowy. Na hali ustawiały się już w tym czasie stoiska – sklep, w którym można było kupić dowolne gadżety Washington Wizards, stanowiska z konsolą do gier, z testowaniem urządzeń wirtualnej rzeczywistości, kilka punktów gastronomicznych. Amerykański rozmach, który towarzyszył całej imprezie aż do ostatniego gwizdka w meczu.
Zanim jednak na parkiet wybiegli m.in. Piotr Gruszka, Agnieszka Włodarczyk, Jerzy Dudek czy Urszula Radwańska, odbył się mecz niepełnosprawnych, którzy pokazali jak widowiskowa może być koszykówka na wózkach. Musimy wspominać, ile robi łódzki koszykarz dla popularyzacji tej dyscypliny sportu? To był początek, który pokazywał doskonale kierunek działań Marcina. Wykorzystując swoją pozycję, swoją rozpoznawalność i popularność, pokazywać tych, którzy w normalnych okolicznościach nigdy nie znaleźliby się w blasku stadionowych reflektorów, na oczach wielotysięcznej publiki. Przerwa między kwartami? To czas, by pokazać najlepszych uczestników campu, czyli najbardziej utalentowanych koszykarsko uczestników obozów Marcina. Brali zresztą udział w specjalnej konkurencji skill challenge, zwycięzca – i tylko zwycięzca – miał mieć zagwarantowany wyjazd do USA. To oznaczało, że obok małego bajtla z pucharem stało siedem smutniejszych dzieciaków, którzy dostali nagrodę pocieszenia w postaci tabletów.
Co zrobił Marcin, gdy zorientował się, że spośród 10 tysięcy głów na sali siedem przestało się świetnie bawić? Szybka zbiórka do czapki wśród drużyny celebrytów i decyzja: do USA pojedzie cała ósemka finalistów.
Następny przerywnik był jeszcze bardziej wzruszający. – Zjadłem parę dni temu śniadanie z trzema fantastycznymi kobietami – zaczął Marcin, a my zaczęliśmy się obawiać, czy na pewno przekaz będzie odpowiedni dla licznie zgromadzonych na hali dzieci. Ale przecież to Gortat. Na środek parkietu wyszły pod rękę z nim weteranki Powstania Warszawskiego, Krystyna Wilk-Bielska oraz Gryzelda Studzińska. – Gdyby nie takie osoby, nie żylibyśmy dzisiaj w wolnej i niepodległej Polsce – zapowiadał konferansjer, a na sali po raz pierwszy udało się przebić wrzawę, która została zgotowana niepełnosprawnym koszykarzom na koniec ich spotkania.
Weterani. Wojsko. Dzieciaki. Gortat, który mógłby w pełni skupić się na teraźniejszości, całe swoje wakacje spędza na pielęgnowaniu przeszłości i budowaniu przyszłości. Brzmi tandetnie, zbyt wzniośle jak na celebrycki mecz koszykówki? Gdybyście widzieli na żywo przejęcie obu pań, gdybyście widzieli iskierki w oczach Marcina, gdy opowiadał o tym spotkaniu, sami przyznalibyście nam rację.
***
Podium w kwestii hałasu obok niepełnosprawnych koszykarzy oraz bohaterek Warszawy zajęła już sama “treść właściwa” widowiska. Czyli kolejno: Maciej Musiał, Agnieszka Włodarczyk oraz Mariusz Wlazły na specjalnej prezentacji obu zespołów. Nie podejmujemy się oceny, która strona boiska była zresztą fetowana mocniej – wojskowi wjechali na halę transporterem opancerzonym z żołnierzami obstawiającymi stanowiska strzeleckie, co było widowiskowe jak wsad Agnieszki Włodarczyk.
Play of the game dla @k_bukowiecki, Piotra Gruszki i Agnieszki Włodarczyk. 😮 pic.twitter.com/UqWNwMl8YA
— Adrian Pudło (@adrianpudlo) July 30, 2017
Dodatkowym atutem wojskowych był fakt, że wraz z polskimi żołnierzami wyszli na parkiet ich amerykańscy kumple jeszcze raz potwierdzając, że jeśli ktoś ma znieść wizy, to pewnikiem Marcin Gortat. Żarty żartami, ale obrazki na których członkowie sojuszniczej armii bawili się na parkiecie z sierżantami z Polski łatwiej sprzedać jako potwierdzenie sojuszu Polski z USA niż najlepsze przemówienie ambasadora. Przez chwilę zresztą wydawało się, że dla organizatora całej tej balangi nie ma rzeczy niemożliwych i Antoni Macierewicz zostanie ciepło przyjęty przez łodzian. Niestety dla ministra obrony – nawet zachęta zawodnika Wizards nie pomogła i “menedżer drużyny wojskowych” został wygwizdany. W sumie trochę szkoda – bo przemówienie dał bardzo sympatyczne, o tym, że mimo iż drużyna Gortata to najlepszy zespół świata, to Wojsko Polskie ją z pewnością pokona, bo ta armia nigdy nie przegrywa i zawsze walczy do końca.
Druga prezentacja? Tutaj “robotę” robiły nazwiska. Agnieszka Włodarczyk, Urszula Radwańska, Kasia Kowalska, Agnieszka Sienkiewicz, Rahim, Piotr Gruszka, Mariusz Wlazły, Jerzy Dudek, ten, co grał “Majamiego”, Maciej Musiał, sam wielki Charles “Bo” Outlaw!
Zdjęcie kalkulatorem, tak się w tamtych czasach zdjęcia robiło
***
Sam mecz? Wyrównany, przede wszystkim dlatego, że obie strony dopuściły się delikatnego nagięcia zasad. Po stronie armii wystąpiło dwóch kumpli Marcina z Wizards oraz Łukasz Biedny, streetballowiec specjalizujący się we wsadach. Po stronie gwiazd – Bo Outlaw, Adam Waczyński, kapitan kadry. Pierwsze trzy kwarty były dość luźne, jednym z wyzwań było doprowadzenie do zdobycia punktów przez Agnieszkę Włodarczyk, w ostatniej kwarcie gra była już na serio. Gortat i przyjaciele wygrali 77:71.
W tak zwanym międzyczasie Rahim zagrał rapowy mini-koncert, z kolei wspominany Biedny najpierw przeskoczył Porsche, a potem oświadczył się swojej partnerce (ale tu powołujemy się na Onet, my w tym czasie poszliśmy sprawdzić te plejki i catering). Sam Marcin został zaś honorowym obywatelem miasta, otrzymując symboliczny klucz do swojej rodzinnej Łodzi.
***
Pamiętacie jeszcze, jak Marcin Gortat przelał 125 tysięcy na akcję #DobroWraca, zamykając zbiórkę? On taki po prostu jest. Czuje dumę, gdy może powiedzieć, że w jego campach w tym roku wzięło udział 800 dzieci w tym 200 niepełnosprawnych. Jest autentycznie wzruszony mówiąc o polskiej armii, mówiąc o naszej historii, o Polsce, o swojej Łodzi, o Bałutach. Kiedy cała liga jedzie na wakacje, Gortat zaczyna pracę na rzecz tych wszystkich bliskich sercu, pracę naprawdę katorżniczą, bo prowadzenie fundacji MG13 to praktycznie bezustanny rajd po Polsce.
Pamiętacie ten dowcip, oryginalnie dotyczący Józefa Oleksego? Taksówkarz pyta – dokąd, panie premierze? Oleksy odpowiada: bez różnicy, wszędzie jestem potrzebny.
Polski rodzynek w NBA mógłby spokojnie się pod tym podpisać, ale co ważniejsze – on faktycznie stara się pojawiać tam, gdzie jest potrzebny. Tylko tyle?
Aż tyle. Spytajcie dzieci poległych żołnierzy, którzy pojechali dzięki Marcinowi na wakacje, spytajcie zwycięzców campu, spytajcie tych wszystkich, którzy dzisiaj przyszli nie tylko obejrzeć koszykarskie widowisko, ale wesprzeć Marcina w jego własnym meczu. Takim, które kwarty, zamiast odpoczynku i regeneracji, oddziela pomoc potrzebującym.
JO
Fot. FotoPyK