Pierwsze skojarzenie, gdy słyszycie o Realu Madryt dowodzonym przez Florentino Pereza? Oczywiście, że wypasione transfery, które zwykle zbierały największy splendor podczas wielu okienek transferowych. Ale to było kiedyś, ponieważ prezydent Królewskich obrał nową taktykę zakupową. Co prawda mniej efektowną, ale dużo bardziej efektywną i rozsądną.
Nawet nie chcemy sobie wyobrażać, co musieli odczuwać kibice Arsenalu, gdy obserwowali Florentino Pereza, który w szaleństwie zakupowym potrafił dokonać absolutnie bombowych transferów. Wystarczy przypomnieć budowę słynnego ,,Galactios”, aby stwierdzić, że Real Madryt zdominował czołowe kluby Europy w kategorii – transfery kozaków. Właśnie tamta drużyna, której budowa zaczęła się w 2000 roku, naznaczyła politykę transferową Realu na wiele lat. Może później nie było już tak efektownie, bo trudno pobić transfery, których wtedy dokonywał Perez.
Wówczas zaczęło się przecież od jednej z najgłośniejszych transakcji w historii futbolu, czyli wykupienie Luisa Figo z Barcelony za 60 milionów euro. Rok później prezydent Królewskich sięgnął po Zinedine Zidana, na którego zakup wyłożył 73,5 miliona euro. Po kolejnych dwunastu miesiącach na Santiago Bernabeu przybył Ronaldo, za którego trzeba było zabulić 45 melonów. Kolejny rok, to już David Beckham i znowu prawie 40 baniek wyfrunęło z kasy Realu. Cóż, to było coś fenomenalnego i niemożliwego nawet dla szejków z dzisiejszych czasów. Ostatecznie ten projekt nie wypalił i Perez podał się dymisji, ale nikt nie może mu zarzucić, że nie zrealizował swojego planu o kosmicznej drużynie. Gość był po prostu cholernie skuteczny w tym co robił.
Po trzyletniej przerwie Perez powrócił na fotel prezydenta Realu Madryt i po raz kolejny pokazał, że nie szczypie się w tańcu.
Ronaldo – 94 miliony
Kaka – 65 milionów
Alonso – 35 milionów
Benzema – 35 milionów
Cztery duże transfery na łączną kwotę prawie 230 milionów, to musiała być sprawka Pereza. W 2013 roku dołożył do tego jeszcze Garetha Bale’a, którego pozyskał za rekordowe 101 milionów euro. I to by było na tyle. Od tego czasu nie było już tak głośnych transferów z udziałem Realu Madryt. Oczywiście zmienił się też rynek, ale przede wszystkim należy zauważyć zupełnie inną taktykę drużyny ze stolicy Hiszpanii. Zamiast wywalać kupę kasy na gości, którzy przychodzili do Realu, jako posiadacze złotej piłki albo ze statusem światowej gwiazdy, zaczęto zwracać uwagę na piłkarzy świetnych, ale dużo bardziej perspektywicznych. Takich, którzy dorosną do bycia gwiazdą, jako piłkarze Realu Madryt. Takim sposobem pozyskali: Isco, Casemiro, Danilo, Asensio, Vallejo, Kovacica, Kroosa, Lucasa Silve, Jamesa Rodrigueza, Illarramendiego, czy w trakcie tegorocznego okienka Theo Hernandeza i Daniego Ceballosa. Średnia wieku tych dwunastu piłkarzy wynosi niespełna 22 lata! Kwota, która była potrzebna do ich pozyskania, to jedynie 304 miliony euro, czyli średnio 25 milionów euro na jednego gracza. Warto również pamiętać, że transfer Jamesa stanowi prawie 1/3 z tych trzystu baniek.
Oczywiście nie każdy z tej dwunastki wypalił, bo Illarramendi na pewno okazał się pomyłką. Nie wiadomo również, jak poradzi sobie Ceballos, Theo Hernandez albo Jesus Vallejo, który nie dostał jeszcze prawdziwej szansy na zaistnienie w Realu Madryt. Mimo to metamorfoza w działaniach Realu Madryt na rynku transferowym jest imponująca. Od pewnego czasu wygląda to tak, że jeśli ktoś wybija się i pokazuje ogromny potencjał, to dzwoni tam Perez i mówi, że gość ma się pakować i jutro chce go widzieć u siebie w biurze. Krążą nawet plotki, że Perez w trakcie Euro U-21 po raz drugi zachwycił się Asensio i był skłonny kupić go drugi raz. To oczywiście tylko żart, ale tak to właśnie wygląda w ostatnim czasie. Po prostu Real zgarnia najlepsze perełki, a później tworzy z nich wielkich piłkarzy.
Bez wątpienia metamorfoza Pereza wyszła madryckiej drużynie na dobre. Wydają mniej i lepiej. Praktycznie każdą pozycję mają obsadzoną dwoma zawodnikami na długie lata. Ostatni sezon pokazał, że Real mógłby wystawiać dwie jedenastki i właściwie to nie wiadomo, która jest lepsza. Natomiast, jeśli ktoś boi się, że Perez wróci do starych metod, to chyba może odetchnąć, ponieważ gdyby tak miało być, to właśnie w tracie okienka transferowego, które właśnie trwa. Z tego powodu, że niedawno 70-latek zaczął swoją piątą kadencję w Realu, a miał w zwyczaju takie momenty uczcić potężnym transferem. No, a jak na razie to nie zapowiada się, żeby Real miał wywalić pół miliarda na nowych zawodników.