Gdy Cracovia awansowała do Ekstraklasy w 2004 roku, to poniżej najwyższej klasy rozgrywkowej spędzili tylko dwanaście miesięcy. To właśnie wtedy, gdy Grecy przygotowywali się do niespodziewanego triumfu na mistrzostwach Europy, Cracovia walczyła ze Szczakowianką Jaworzno o możliwość gry w barażach do Ekstraklasy. „Pasom” widocznie bardzo zależało, bo „Drwalom” wpakowali osiem sztuk. Strzelaninę zainaugurował Łukasz Skrzyński.
Nie codziennie w Polsce mamy do czynienia z meczami, w których po pierwszych 45. minutach ktoś prowadzi 5-0. A tu w takim starciu, o taką stawkę, gdzie nie ma marginesu na błędy tak właśnie było. Craxa wypunktowała Szczakowiankę. Już po pierwszym strzale Skrzyńskiego, który to właśnie zakończył się bramką, było widać, że to będzie ciężki dzień dla bramkarza zespołu z Jaworzna. Rzut wolny z trzydziestu metrów, fakt – piekielnie mocne uderzenie, ale wystarczyło tylko lepiej ustawić ręce, a golkiper gości zbił tak futbolówkę, że ta wleciała do siatki. Spotkanie zakończyło się wynikiem 8-1 dla gospodarzy. Słownie: osiem do jednego.