Wysyła Kaczyńskiego do spowiedzi, jest za przyjęciem do Polski uchodźców i chwali Benedykta XVI za abdykację z tronu Piotrowego. Pierwszy polski hierarcha kościelny, który odbierał komórkę, a zarazem były sekretarz episkopatu nie wybrany na drugą kadencję ze względu na zbytnią medialność. Ksiądz biskup Tadeusz Pieronek był zawsze krok przed kolegami po fachu. Łamie zasadę, że ksiądz musi być były, żeby mówić jakie ma przekonania.

Rozmawia ksiądz biskup z człowiekiem, który całkiem niedawno nie otrzymał rozgrzeszenia.
Zdarza się.
Powód mało oryginalny – seks przedmałżeński. Wstrzemięźliwość seksualna przed ślubem jest jedyną drogą Bożą?
Grzech jest grzechem. Niezależnie od tego, czy popełnimy go przed małżeństwem, czy w małżeństwie, kiedy mówimy o zdradzie. Wszystko zależy od nastawienia penitenta. Jeżeli przyznaje się do grzechu i przyrzeka poprawę, ma prawo do rozgrzeszenia. Jeżeli natomiast mówi: „ja to powtórzę, bo mi się należy”, to wtedy rozgrzeszenia nie ma. Ponieważ ktoś trwa w przekonaniu, że wolno mu robić to, co z punktu widzenia chrześcijaństwa jest moralnie zabronione.
Kilka miesięcy po wspomnianej spowiedzi otrzymałem rozgrzeszenie. Z powodów niezwiązanych z wiarą rozstałem się z ówczesną dziewczyną. To był długi związek.
Ustała okoliczność, która naraża człowieka na pokusę grzechu. Tak to się nazywa w teologii moralnej.
Moralność to dla mnie odpowiedź na pytanie, czy przypadkiem nie robię komuś krzywdy. A tutaj otrzymuję rozgrzeszenie po tym, jak – być może – skrzywdziłem bliską mi osobę rezygnując z naszej wspólnej relacji.
Chrześcijaństwo jest religią objawioną. To znaczy niesie prawdy, których człowiek nie wymyślił. Zawarte są one w wielkim w skrócie w formule „Wierzę w jednego Boga”.
Moralność możemy sprowadzić do jednego przykazania – miłuj Boga. Jak miłujesz Boga, to postępujesz zgodnie z tym, czego od ciebie żąda. Jeżeli ktoś mówi: „no, ja zgadzam się z Chrystusem w tej części, ale tu mam swój pogląd”, to znaczy, że czyni Go kłamcą. Oczywiście można mieć swoje zdanie. Tyle że jak ktoś obiera własną drogę, to nie idzie drogą, którą wskazuje Chrystus.
Socjolog Zbigniew Bauman zauważa, że młode pokolenie spożywa religię a la carte, wybierając to, co im przypada do smaku i odrzucając całą resztę.
To nie jest dzisiejszy problem, tak chrześcijanie robili od początku. Każdy z nas jest słaby i nie ma człowieka, który nie byłby grzesznikiem. Oczywiście posłuszeństwo wobec Boga objawia się różnie. W zależności od tego, jak zostaliśmy przygotowani do wiary, jak ją przeżywamy. Czy traktujemy ją jako okazję do świętowania tradycji, czy zastanawiamy się, co ta tradycja oznacza.
Do kościoła co niedzielę chodzi około 40% Polaków. Dużo wyższy odsetek korzysta z ceremonii kościelnych. Jesteśmy katolikami, bo chrzest, bo ślub, bo pogrzeb.
Tradycja oznacza pewne przywiązanie do tego, co jest w religii. Jeżeli przyjmuje się tradycję, a odrzuca istotną treść, dzięki której ta tradycja powstała, religia nie ma sensu.
Donald Tusk był krytykowany, że tuż przed startem w wyborach prezydenckich stanął przed ołtarzem z żoną Małgorzatą. Ślub cywilny wziął 27 lat wcześniej.
Ja nie oceniam tego krytycznie, bo nie mam żadnych ku temu podstaw.
Ponoć 30% polskich ateistów regularnie bywa w kościele. Taka postawa byłaby absurdalna w krajach Europy Zachodniej, np. we Francji.
Jest to pewne zjawisko, które odnotowaliśmy już w historii naszego państwa. W latach Solidarności wszyscy chodzili do kościoła. Niewierzący, ale praktykujący. To była ta grupa ludzi zupełnie dziwnych, dziwolągowatych.
Teraz dużo bardziej powszechna jest deklaracja „wierzący niepraktykujący”.
Podstawową sprawą jest zawsze przykazanie miłości Boga i bliźniego. Ja miłuję Boga ponad wszystko, bo on wszystko może i wszystko mi dał.
Pamiętam, że kiedyś wygłaszałem jakieś kazanie w Londynie, to był polski kościół. Głoszę, że bez Boga nic nie możemy uczynić. Po mszy podeszła do mnie starsza pani i łamiącym głosem mówi: „A co to ksiądz opowiada? Przecież ja mam dwie niepełnosprawne córki”. „A skądże ma pani tę siłę, żeby się nimi zajmować? Ktoś ją pani dał? Sama wyrosła?”. Jesteśmy stworzeniem Bożym i wszystko możemy na tyle, na ile Bóg nam pozwoli.
Kościół wykłada, że cierpienie uszlachetnia. I później czytam badania, że ateiści są bogatsi od katolików.
Jeżeli ktoś bogaci się bez zachowania zasad takich jak „nie kradnij”, „nie mów fałszywego świadectwa”, nie wycinaj sobie drogi do kariery po trupach, no to rzeczywiście może tak być. Ale czym jest cierpienie? Śmierć i zło jest następstwem grzechu. Grzechu pierworodnego, jak to określamy w teologii. Skutkiem skazy, na jaką człowiek naraził się przez pierwsze nieposłuszeństwo Bogu. Bóg odrzucił człowieka. Ten właśnie przez to stał się bardziej skłonny do zła niż do dobra.
Ta słabość wydawała się nie do przezwyciężenia aż do przyjścia na świat Chrystusa. Zmartwychwstanie jest kluczem do życia chrześcijańskiego. Żyjemy wiedząc, że nasz pobyt na Ziemi jest tylko przejściem. Życie nie ginie.
Zmartwychwstanie to fundament wiary katolickiej. Doskonale jednak pamiętam słowa księdza, który nauczał mnie religii w gimnazjum. „Zmartwychwstanie Chrystusa wymyślono. Dlatego, że ludzie są jak niewierny Tomasz – zbyt małej wiary, by bez jednoznacznego dowodu przyjąć Jego boskość”.
Takie słowa w ustach księdza to oczywiście skandal. Mówimy o osobie niewierzącej. Ale proszę zwrócić uwagę, że apostołowie też byli ludźmi niewierzącymi. I to właściwie aż do Zesłania Ducha Świętego. Piotr się zaparł, Judasz zdradził. Byli oni pewnie zachwyceni Chrystusem, ale nie bardzo wierzyli w to, co się dzieje.
Wiara to jest inny świat. To jest praca nad życiem, które przekracza próg śmierci. Natura ludzka natomiast to szukanie wszędzie swojej racji. Jak się komuś nie opłaca wierzyć, to nie wierzy.
Odkąd przeczytałem, że statystycznie ateiści mniej boją się śmierci od osób wierzących, jestem zdezorientowany.
Mierzenie religii statystykami niewiele daje. Wiernych Bogu w Starym Testamencie była garstka. To oni pchali całą sprawę przymierza z Bogiem, byli kołem zamachowym. I zawsze tak jest. Tysiące grzeszników, a jeden święty.
Akceptuje ksiądz biskup w pełni Boga ze Starego Testamentu?
Bóg się nie zmienił. Zmieniła się tylko droga postępowania Boga z narodem wybranym, jako pewną rzeczywistością ludzką, która miała kontakt z Bogiem.
Ten kontakt był bolesny. Abraham musiał złożyć w ofierze długo oczekiwanego syna, a Hiob – na skutek przekomarzania się Boga z szatanem – stracił majątek, rodzinę i zdrowie.
To było bez przerwy zawierzanie przymierza między narodem wybranym a Bogiem i bez przerwy naruszanie tego przymierza. W końcu odrzucenie Mesjasza.
Bardzo chętnie czytam Stary Testament. Tam jest wszystko jasno powiedziane. Białe, czarne, białe, czarne, białe, czarne. A życie ma pomiędzy całą gamę szarości i kolorów. Sądząc po chłopsku, ten Stary Testament się Panu Bogu nie udał. Choć znajdujemy w nim zasadę miłości Boga i bliźniego. Ale zawartą daleko. Jest przede wszystkim Bóg. Oko za oko, ząb za ząb. Pan Bóg to tolerował.
Zła zasada?
Szatańska.
Często słyszę rozumowanie, że wybaczyć trzeba, ale najpierw ktoś musi się pokajać, przeprosić. Chrystus nie wymagał tego warunku. Jak go zabijali, mówił: „przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. To jest bardzo głęboka sprawa, do której nikt z nas właściwie nie dorasta.
Co z odrzuconymi przez Boga?
Oni nie są odrzuceni przez Niego, tylko sami nie chcą kroczyć drogą Bożą i wykluczając się w ten sposób z grona ludzi, którzy otrzymują zbawienie. Zbawienie nie jest zniszczeniem człowieka, to jest istota niezniszczalna. Bóg stworzył człowieka z miłości, każdemu otwiera drogę do powrotu. Największemu zbrodniarzowi. Wszyscy mamy swoje obciążenia i upadki.
Religia jest uznaniem niesamowystarczalności człowieka. To nie sprawia przypadkiem, że ludzie wierzący mają poczucie bezsensu przeżywania życia? Przecież i tak to, co najlepsze ma przyjść dopiero po śmierci. Czytając słowa „błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni”, trudno traktować każdy dzień jako nowe opowiadanie.
Ja rozumiem to w ten sposób, że każdy dzień jest pewnym początkiem. Jest szansą na podniesienie się, ale jest i zagrożeniem. Dziś się nie udało, jutro się uda. Może jutro uda się lepiej? Bo spostrzegłem, że praca nad sobą pomaga, daje jakieś rezultaty.
Może receptą na to, aby polski katolicyzm przestał być kojarzony jedynie z obrzędem są słowa Krzysztofa Jackowskiego. „Nie patrzmy na palec Chrystusa, lecz na to, co on wskazuje”. Według jasnowidza prawdziwą modlitwą jest czytanie książek.
Czytanie książek pogłębia wiedzę i kształtuje charakter. Tak, także jest modlitwą, to część prawdy. Modlitwa jest przede wszystkim sposobem na bycie z Bogiem, na trwanie w jego obecności. Jeżeli Bóg jest wszystkim, no to zawsze bycie z kimś kochanym jest ubogaceniem. I im głębiej to robimy, tym bardziej tego szukamy.
Modlitwą może być praca?
Wszystko może nią być – każdy nasz czyn, każda nasza myśl, która jest poddana Bogu. Człowiek chce się udoskonalić, czyli uświęcić. Ma radości, smutki i przedstawia je Bogu. Życie może być trwałą modlitwą. Jan Paweł II właściwie ciągle trwał w obecności Bożej, widać to było po jego twarzy. Na wycieczkach zawsze miał dłuższy moment oddalenia się od grupy i rozmowy z Panem Bogiem. Normalny, zwykły człowiek, a jednak innego wymiaru.
Jeżeli bohater tego filmu mówi szczerze, to odmówił właśnie modlitwę?
Oczywiście. Siadamy przy stole i modląc się przed posiłkiem zachowujemy się uczciwie wobec tego, któremu wszystko zawdzięczamy. To ma charakter także wychowawczy.
Trochę inaczej modlą się protestanci, trochę inaczej wierni w sąsiedniej parafii. Ale to wszystko to samo. Formy modlitewne to przecież zazwyczaj rzeczy, które zostały nam w spadku po świętych. Korzystanie z nich jest pożyteczne, lecz można to zupełnie pominąć. Modlitwa to jest moja rozmowa z Bogiem. Wewnętrzna, bez słów. On nie musi słuchać, zna człowieka na wylot.
Kamil Bazelak to były katolik, którzy dziś jest protestantem. Tak argumentuje wybór drogi wytyczonej przez Marcina Lutra. „W Kościele rzymskokatolickim większość wiernych jest dla siebie anonimowa. Przedstawiciele Kościoła protestanckiego za to spotykają się po nabożeństwach na herbatkach parafialnych, obiadach diakonijnych. Dyskutują. To bardziej zwarta, zżyta grupa ludzi”.
To kwestie dobrych lokalnych zwyczajów, środowiska. Proszę spojrzeć na wsie, gdzie ludzie się znają, ale też i na wielkie metropolie. Herbatki, obiady katolików to w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech norma. Ksiądz wychodzi przed kościół, wita przybyłych, rozmawia z nimi. Wierni przyjeżdżają niekiedy z dość daleka, dziesiątki kilometrów. Zanim wrócą do domu muszą coś zjeść. A zawsze lepiej je się wspólnie, w grupie.
Założeniem ostatniego soboru było uwspółcześnienie Kościoła. Ksiądz biskup był wtedy w Rzymie.
Sobór nie był po to, żeby unowocześnić Kościół, tylko by znaleźć środki skutecznego oddziaływania Kościoła na świat. Kościół się nie zmienia. Owszem zmieniają się pewne zwyczaje, pewne drobiazgi zewnętrzne. Jednak proszę zwrócić uwagę, Kościół nie zrezygnował z żadnej prawdy od początku swego istnienia, z żadnego przykazania.
Jest ksiądz biskupem soborowym?
Nie mogę nazwać się biskupem soborowym w tym znaczeniu, że brałem bezpośredni udział w soborze. Byłem wówczas na studiach, a to były obrady zamknięte. Interesowałem się nimi. Codziennie ukazywał się biuletyn soborowy w pięciu językach, także w języku polskim. Uważam się za biskupa soborowego dlatego, że Sobór watykański II zrobił na mnie ogromne wrażenie i bardzo mi się przydał. Zwłaszcza wtedy, kiedy miałem go przerobić na język zrozumiały dla codziennego słuchacza. Ten tekst był bardzo wypracowany, napisany językiem teologicznym.
Jako sekretarz generalny episkopatu był pan bodaj pierwszym duchownym, który zaczął rozmawiać z dziennikarzami.
Dziennikarzom brakowało słów. To była zupełnie inna płaszczyzna, inny język. Trzeba było się jakoś dogadywać, więc wszystko tłumaczyłem im jak dzieciom. To były dla nich zupełnie nieznane rzeczy.
Skąd taka otwartość?
Proszę pana, warto rozmawiać. Kościół jest znany czasem z gazet, czasem z opowiadań, a najczęściej z krytyki. Kiedyś jeden historyk napisał o Kościele naukową książkę „Vixdum venerabiles” – prawie czcigodni. Opisał tam życie księży z akt sądowych. No to czego można się było spodziewać?
Słysząc o kolejnym skandalu pedofilskim z udziałem księży, staram się zachować zdrowy rozsądek. Przecież tego typu zboczenia dotyczą każdej z grup zawodowych.
Ależ oczywiście. Kościół przyznaje się do tego, że jest grzeszny. Świętym w Kościele jest Chrystus. Sama instytucja jest ułomna, popełnia błędy. Ale jeżeli zna się ją tylko z tej strony, no to jest fatalne.
Lata temu rozmawiałem z Moniką Olejnik. Powiedziałem jej, że są księża i księżyska.
Widzę pozytywne efekty Soboru watykańskiego II następująco. Kościół stał się bardziej otwarty na świat, na media, Jan Paweł II rozmawiał z przedstawicielami innych religii. Z sondażu CBOS wynika tymczasem, że na przestrzeni dekady ubyło mu wiernych w wieku 18-24 lata z 86 do 77%, a z 6 do 15% wzrosła liczba osób deklarujących brak wiary. Czyli jednak porażka?
Proszę pana, żadnego soboru Kościół nie zrealizował do końca.
To jak z obietnicami przedwyborczymi?
Wolałbym porównanie do narady rodzinnej. Ojciec i matka głowią się: „Musimy przyzwyczaić dzieci do pewnych rzeczy, do jakiegoś postępowania. Nauczyć ich czegoś”. Część z tych postanowień, pragnień wchodzi w życie. Albo w całości, albo w pewnej części. Reszta czeka na następny sobór. (uśmiech)
Trzeba to tak przedstawić ludziom, żeby przekonali się, że to wszystko jest dla ich dobra.
„Często księża nawiązują do polityki i myślę, że to się nie podoba młodym”– to pierwsza z odpowiedzi na pytanie, dlaczego młodzież opuszcza Kościół. Ksiądz biskup jest za przyjaznym rozdziałem państwa z Kościołem.
Ksiądz nie jest od tego, żeby zajmować się polityką w sensie partyjnym – popierania którejś z partii, zdobywania władzy i jej przekazywania. Może mieć własne przekonania, ale nie powinien zajmować się propagandą polityczną. Druga z definicji polityki to troska o dobro wspólne. I to my wszyscy musimy robić. Zbigniew Brzeziński, były doradca prezydenta Jimmy’ego Cartera, zapytany przez dziennikarkę, jak rozumie politykę, powiedział, że politykę trzeba uprawiać z zachowaniem norm moralnych. Polityka musi być moralna.
Jak przez pryzmat moralności ksiądz biskup skomentuje taśmy księdza Sowy?
Nie jestem w stanie wiele powiedzieć, wszystkiego nie przeczytałem.
Były dyrektor Religia.tv w wulgarnych słowach nawoływał do zniszczenia „Gazety Polskiej” oraz wspominał kolację z Ryszardem Petru.
Plotki, ploteczki. Gdyby nagrać jakiekolwiek towarzystwo, które siedzi przy stole i jeszcze popija… Uważam za skandal to, że takie nagrania się robi. To dopiero jest niemoralne.
Zgoda. Ale wie ksiądz biskup, jeżeli duchowny obsadza stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej jednej z najważniejszych spółek Skarbu Państwa, to ludzie mogą czuć się zaniepokojeni.
On może mówić, że wolałby tego czy innego polityka. Przecież i tak nie ma mocy sprawczej, o pewnych rzeczach nie decyduje. Po prostu ploteczka i piąteczka. Mówi, żeby zniszczyć „Gazetę Polską”. Jest pełno ludzi, którzy chcą zniszczyć „Gazetę Wyborczą”. Jak ktoś wyciąga z tego wnioski polityczne, to widocznie takie sytuacje stanowią dla niego paliwo, w jakiś sposób mu pomagają.
Ksiądz biskup – jako dawny szef komisji konkordatowej – jest głęboko rozczarowany tym zdarzeniem?
Proszę pana, ja jestem człowiekiem przedwojennym, mam już 83 lata. 60 lat kapłaństwa, 25 biskupstwa. Przeszedłem dużo, widziałem dużo, przeżyłem. I mam duży dystans do świata. Myślę, że powinniśmy mieć tyle, na ile nas stać. Więcej pokory. Nam wydaje się, ze wszystko wiemy, kiedy tak naprawdę wiemy bardzo mało. O ludziach, o poszczególnych sprawach. Deklarujemy, że chcielibyśmy to urządzić w sposób najlepszy. No, komuniści też chcieli najlepiej. Okazało się, że dla siebie.
Świat zmierza w kierunku dyskotek w kościele. Polski Kościół jest gotowy na odzyskiwanie w ten sposób wiernych?
Myślę, że nie. Kościół jest kościołem, to dom Boży. Na dyskoteki jest miejsce gdzie indziej. W salach dyskotekowych na pewno mszy świętej się nie odprawia.
A może, aby skutecznie oddziaływać na świat, Kościół potrzebuje rewolucyjnych zmian. Na przykład zniesienia celibatu.
To nie byłoby wcale jakąś wielką rewolucją, ponieważ celibat jest pomysłem ludzkim. Kościelnym, owszem, ale opartym na przekonaniu, że księża będący celibetariuszami są bardziej do dyspozycji Kościoła niż ci, którzy mają żony. Bo jak ktoś ma żonę, dzieci, no to w pierwszej mierze dba o te dobra, które zostały mu powierzone jako mężowi, ojcu czy dziadkowi.
W Kościele wschodnim są żonaci księża.
Celibat to nie jest żaden dogmat wiary. Można go znieść, choć Kościół upiera się przy tym, że straciłby dużo, gdyby to zrobił.
A ksiądz biskup jak uważa?
Ja jestem za. Choć wiem, że to kosztuje i że mnie nie opłacałoby się już szukać żony. (śmiech)
Jakże inaczej słuchałoby się wówczas kazań na temat istoty życia rodzinnego. Przyrost naturalny Watykanu na dziś to okrągłe zero. Księża byliby bardziej wiarygodni.
Czy lekarz powinien przejść wszystkie choroby, żeby je znać? Wie pan o tym, że Kościół spowiada. Księża znają życie rodzinne wiernych od podszewki. Od złej strony, to prawda. Ale można też powiedzieć, z wielką słusznością, że życie rodzinne ze strony konfesjonału czasem wygląda bardzo pięknie. Mamy obraz człowieka takiego, jakim on jest.
37% nowo zawartych małżeństw rozwiedzie się – alarmują uczeni.
To jest bardzo zależne od tego, co się sieje.
A co się sieje?
Idee, które zmierzają do tego, żeby w ogóle wycofać się z małżeństwa, przekreślić wartość trwałych związków. Uważa się, że są one przyczyną zła w rodzinie. Jeżeli ktoś ma taki pogląd, to oczywiście będzie zwalczał małżeństwo, dopominając się różnych możliwości. Przede wszystkim tego, co bardzo dzisiaj modne. Żeby uznać wszelkie związki za małżeństwo.
Pewno znów zabrzmi, że jestem ekstremistą, ale…
Proszę powiedzieć.
Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby uznać związki partnerskie, nawet osób jednej płci. Ale to nie jest małżeństwo. A idą w tym kierunku, żeby głośno powiedzieć: „to też jest małżeństwo”. Zatrzeć różnice między koniem a krową, za przeproszeniem.
Czym innym jest małżeństwo trwałe, które przysięga sobie wierność aż do śmierci, czym innym jest konkubinat, czym innym separacja i rozwód. To są wszystko formy pewnej egzystencji związanej z małżeństwem. A jeżeli się powie wsio rawno, no to co mamy? Dwunasto-, trzynastolatka rodzi, bo wszystko wolno.
Zrobiłem wśród niezamężnych znajomych szybką sondę. 80% z nich deklaruje wiarę katolicką, jednak tylko jedna para czeka z rozpoczęciem współżycia do nocy poślubnej. Czym tłumaczą rozwiązłość? Istotną rolą, jaką seks odgrywa w każdym związku. Dopasowanie seksualne jest dla nich równie ważne, co dopasowanie życiowe. Dlatego przed ślubem decydują się nie tylko na stosunek płciowy, ale i na wspólne mieszkanie.
Może wspólne mieszkanie przed przyjęciem sakramentu powinno być wręcz wymogiem Kościoła, podobnym do obowiązku odbycia nauk przedmałżeńskich? Dobrego Kościoła, który dba o trwałość relacji miłosnych wiernych.
Myślę, że gubimy tutaj jedną wielką wartość, jaką jest wierność małżeńska. Przecież młodzi ludzie, którzy chcieliby sprawdzić, czy się nadają, będą próbować w takim okresie, gdzie normalnie małżeństwo zawsze działa dobrze. Konflikty pojawiają się po jakimś czasie. Wtedy może być dopasowanie seksualne, a nie będzie go w wielu innych dziedzinach.
To nie jest argument, a raczej próba usprawiedliwienia tego, co się dzieje. I to nie jest dzisiejszy problem, naprawdę.
Dzisiaj jest bardziej wyeksponowany?
Przede wszystkim wszyscy namawiani są do tego, żeby szukać okazji. Te informacje, zachęty do używania środków antykoncepcyjnych…
W każdym klubie znajdziemy maszynkę z prezerwatywami.
Które mają zabezpieczyć przed czym? Przed tym, co jest najważniejsze. Przed życiem. Żeby Bóg go nie dał, mimo współżycia. Bo to dla nas jest niewygodne.
Używanie prezerwatyw to także troska o zdrowie. Ochrona przed chorobami wenerycznymi.
No tak.
„Nie krytykujcie masturbacji, bo to seks z kimś, kogo się naprawdę kocha” – apeluje Woody Allen.
Przepraszam, ale ten człowiek nie jest dla mnie żadnym autorytetem moralnym.
Oczywiście masturbacja, zwłaszcza w okresie dojrzewania młodego człowieka, to wielka atrakcja. Czasem nastolatek nie zdaje sobie w ogóle sprawy z tego, co robi. Wstrzemięźliwość to wybór trudnej drogi, która kształtuje charakter człowieka.
Co ksiądz biskup przez to rozumie?
Pojęcie cnoty jest dzisiaj prawie nieznane. A to nic innego, jak sprawność w czynieniu dobra. W różnych dziedzinach. Rzemieślnik nie będzie fachowcem, jak się przez lata nie wydoskonali. Życie wewnętrzne człowieka to też pewien warsztat. Jak idziemy prostą drogą – robimy to, co nam się podoba, depcząc po drodze wszystkie zasady – to mamy potem kłopoty.
Wstrzemięźliwość, cnota. A gdzie dążenie do szczęścia? Epikureiści mawiają, że to ono powinno być celem naszego życia.
Szczęście jest mrzonką. Ludzie, którzy mają miliony, miliardy, korzystają ze świata. Ale czy oni są szczęśliwi? Pieniądze to dostęp do wszystkiego, lecz także – bardzo często – zatrata granicy moralnej.
Pieniądze pozwalają pomagać innym. Przykład – Marcin Różalski, zdeklarowany satanista.
Owszem. Jednak niekiedy pomaganie potrzebującym to zagłuszanie sumienia. Ono czuje, że to życie nie jest takie, jakim powinno być. Dobrze, że przynajmniej to pomaganie jest…
Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie chcę kwalifikować wszystkich ludzi bogatych jako drani i oszustów. Zdarzają się wśród nich naprawdę wspaniałe osoby, także od strony wewnętrznej. Umiejące trzymać swoje człowieczeństwo na poziomie.
Takich ludzi ma na myśli papież Franciszek przemawiając: „lepiej być dobrym ateistą niż złym chrześcijaninem, który prowadzi podwójne życie”?
Sumienie ludzkie jest busolą naszego życia. Warto przeczytać „Deklarację o wolności religijnej” – jeden z najkrótszych dekretów Soboru Watykańskiego Drugiego.
Jeżeli ktoś został wychowany w ateizmie albo przeszedł na ateizm z przekonania, to ma obowiązek postępować tak, jak dyktuje mu sumienie.
Papież Franciszek twierdzi, że nie jest przesądzone, iż ateiści nie trafią do nieba. Te słowa zostały przyjęte na świecie jako wielki przełom.
Sobór mówi o różnych kręgach przynależności do Boga. Począwszy od wielkich świętych; przez tych, którzy nie wierzą, a praktykują; praktykują, a nie wierzą; wyznawców innych religii, aż po ludzi żyjących na świecie nie znając Boga. Tych kategorii można naliczyć dziesiątki i to my mamy z nimi problem. Pan Bóg tego kłopotu nie ma. A to On decyduje o zbawieniu.
ROZMAWIAŁ HUBERT KĘSKA
„Gdyby nagrać jakiekolwiek towarzystwo, które siedzi przy stole i jeszcze popija…”
Gdyby to był księżulo z „parafii” Kaczyńskiego byłby to czyn niegodny, ale że od Tuska, kto jest bez grzechu, nie pierwszy rzuci kieliszkiem.
Czyli znowu winni Ci co nagrali, a nie ci, którzy wygaduja niemoralne rzeczy. Znowu winny kelner.. Wystarczy popatrzeć na twarz tego „biskupa” , żeby zobaczyć, że to stary komuch w szacie księdza, na mszę dzwoni…
Treść usunięta
Może dlatego przebiera się w sutanne, żeby go ukryć 🙂 diabeł i komuch to bliskie synonimy.
TW Feliks na weszło?
Czy da się nadmuchać mosznę przez fallusa?
Jeśli to wymodlisz to oczywiście. Tylko musisz mieć bardzo ważny powód żeby Bóg Cię wysłuchał.
Treść usunięta
Treść usunięta
Treść usunięta
Treść usunięta
Treść usunięta
Treść usunięta
no to trzeba się było zapytać bez osobistych wynurzeń
Nie. Mógłbys to uszanować?
Może Ci więc Hubercie nieco pomogę z tym dylematem.
To co w wywiadzie powiedział Pieronek na temat seksu przedmałżeńskiego jest tylko częścią wartości wstrzemiężliwości przed ślubem.
Aby zbytnio sie nie rozpisywać, bo dużo czasu i miejsca by to zajęło, nadmienię tylko, że niesamowicie żałuję, że sam miałem na tym polu niesamowity bałagan i przed ślubem nawet nie przyszło mi na poważnie do głowy próbowanie takich mądrości. Sam bym dzisiejszego siebie pewnie wyśmiał.
W głowie miałem nawrzucane „prawdy” które narzuca nam współczesny świat – o dopasowaniu seksualnym, o dotarciu się podczas mieszkania przed ślubem.
Bzdury i kłamstwa, których skutki są niestety bardzo często poważne.
Polecam chociażby książki/konferencje Jacka Pulikowskiego. Wystarczy wpisać autora na google, konferencje można pobrać/przesłuchać za darmo.
Polecam to nawet ateistom, ludziom pokłóconym z kościołem. Bo nawet „obierając” to z wartości chrześcijańskich, można wynieść niesamowicie dużo.
Jeśli jesteś (lub ktoś inny) poważnie zainteresowany tematem, chętnie pomogę, nie ma sensu tu w komentarzach pisać wypracowań 😉
W jaki sposób możesz pomóc?
Mogę nakierować na wiedzę która jest przy odpowiedniej dawce pokory dość łatwo przyswajalna (żadna fizyka jądrowa), a której brak jest najczęstszą przyczyną złego doboru partnerki (lub partnera)/kryzysów/rozwodów.
W dziesiejszych czasach rozwodzi się w Polsce co trzecie małżeństwo. W dużych miastach nawet co drugie. Ja mogę pomóc to ryzyko zminimalizować.
Oczywiście za darmo, dobry uczynek to wystarczająca nagroda.
Uprawianie seksu przed ślubem nie jest normalne. A co jeśli się rozstaniecie? Nie wyobrażam sobie mieć żony, którą bzykał już ktoś inny, dotykał, spuszczał się…
Czyli nie możesz mieć żony prawdomównej.
Treść usunięta
dupę to ty robisz z gęby
To chyba całe jego szczeście, że się rozstali
Hipokryzja i obłuda wylewają się za każdym razem kiedy otwiera usta. Pedofile zdarzają się w każdym zawodzie? Oczywiście, że tak, wielkie odkrycie. Chodzi o coś zupełnie innego o czym sukienkowy nawet się nie zająknął. Mianowicie o tym, że opracowali do perfekcji chronienie i zamiatanie pod dywan tego gówna. Kiedy np dyr przedszkola ma sygnały o molestowaniu dzieci przez nauczyciela zgłasza na policję albo prokuraturę. W kościele natomiast cisza, transfer do innej parafi i znów praca z dziećmi. Nasz święty papa też chronił niejednego bydlaka, a z pokrzywdzonymi nie miał czasu się spotkać. To ja dziękuję postoje. Nie po drodze mi z takimi „świętymi” którzy mi powiedzą co dobre i moralne.
W sedno.
Z tym się absolutnie zgadzam, zamiatanie takich przypadków pod dywan jest karygodne i bardzo złe.
Poza tym moim zdaniem nie wypada, aby kler zestawiał się w takiej sytuacji z innymi profesjami. Od innych grup społecznych nie oczekuje się, z założenia, krystalicznej moralności i świecenia przykładem.
JPII chronił pedofilów bo tak napisał pewien lewicowy brukowiec 10 lat temu? Dobre masz źródło informacji.
Poszukaj informacji o „Rycerzach Chrystusa” i ich założycielu. Klerycy (ci wykorzystywani) od lat pisali do Watykanu co się dzieję i żadnej reakcji. Dostali kilkadziesiąt zgłoszeń na recę Ratzingera (wtedy przyboczny papy) i chcesz powiedzieć, że o niczym nie wiedział? Był pupilem Karola, bo produkował sporo kleryków, zakon się rozwijał (wystartowali w Argentynie pźniej inne kraje Ameryki, europa, teraz ich szkoły są w Londynie) więc co komu przeszkadza, że troszkę pobaraszkuję z chłopakami. Źródłem informacji jest włoska prokuratura i sądy do których zgłosili się poszkodowani – olani przez Watykan i jego szefa. Wiesz kogo, tylko nie przyjmujesz do wiadomości, bo ci się ze światopoglądem nie pokrywa. Przecież nie tak Cię wychowali/mózg wyprali. Niepotrzebne skreśl.
Co za brednie. Takie oskarżenia były zawsze, ale lepiej obrzucić gównem JPII…
„Grzech jest grzechem. Niezależnie od tego, czy popełnimy go przed małżeństwem, czy w małżeństwie, kiedy mówimy o zdradzie. Wszystko zależy od nastawienia penitenta. Jeżeli przyznaje się do grzechu i przyrzeka poprawę, ma prawo do rozgrzeszenia.” – mówi biskup. I Kęska, musi drżeć o życie wieczne , bo wie, ze grzal bedzie nadal.
„Donald Tusk był krytykowany, że tuż przed startem w wyborach prezydenckich stanął przed ołtarzem z żoną Małgorzatą. Ślub cywilny wziął 27 lat wcześniej.
Ja nie oceniam tego krytycznie, bo nie mam żadnych ku temu podstaw.” – a Donald 27 lat wali jak w bęben i co …. i nic, bo jak pan biskup peowiec może skrytykować swego guru.
Gadu gadu o Soborze Watykańskim II. Miał niby otworzyć Kościół na świat. Jak mówił Jan XXIII „przewietrzyć” Kościół. Przewietrzył tak, że ludzie sobie z niego wyszli. Kościół miał iść z duchem czasu, tylko, że ten duch nigdzie nie idzie. Albo donikąd nie prowadzi. 😉
I właśnie od czasu Vaticanum II Kościół wpuścił do siebie trochę socjalizmu, uznał, że człowiek w tym wszystkim jest na pierwszym miejscu… i mamy efekty. I podobnie jak socjalizm, od tego czasu Kościół zmaga się dzielnie z problemami, które sam sobie stworzył.
Jeszcze co do bp. Pieronka, to warto zauważyć, że Ekscelencja jest bp. pomocniczym Diecezji Sosnowieckiej. Jednak po zakończeniu pracy jako Sekretarz Episkopatu do Sosnowca nie chciał wracać, ale udało się mu zatrzymać w Krakowie jako hmm… trudno powiedzieć jaki był jego status do emerytury. Po prostu sobie mieszkał na Wawelu. A teraz jest już emerytem.
Bp mówi, że księża nie powinni popierać konkretnej partii – to jednak kłóci się z występami Ekscelencji na spotkaniach klubów PO (to się nazywa Klub Obywatelski czy coś, ale pod egidą PO). Podobnie z jednostronną oceną hołubionego w Krakowie x.Sowy.
Jakkolwiek, bardzo dobry wywiad, trochę teologii nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Ksiądz Pieronek to zręczny dyskutant, erudyta i prawnik. Fajnie, że sięgacie też do tych sfer polskiego społeczeństwa. Może jeszcze kiedyś kogoś takiego złapiecie. Gratuluję i dziękuję. 🙂
Treść usunięta
Co to znaczy uprzedzenie do homoseksualistów i feministek? Uprzedzenie zakłada określony negatywny pogląd bez znajomości faktycznego stanu. Czy tak trudno pojąc, że można mieć negatywny osąd po zapoznaniu się ze stanem faktycznym.
Nie mylmy przyczyny ze skutkiem. Uprzedzenie zabarwia rzecz.
Jesteśmy [jako ogół] uprzedzeni do średniowiecza. Jesteśmy ignorantami w tej materii. Nie mamy narzędzi do ich świata. Wystarczy zapoznać się z pracami Lewisa by uznać defekt naszej wyobraźni.
Natomiast w przypadku homoseksualistów rzecz jest na widoku. Jaki jest koń każdy widzi.
A tak technicznie podchodzą do wywiadu, zabrakło mi takiej ciągłości pomiędzy pytaniami. Wygląda to, jakby redaktor miał na kartce spis cytatów i danych statystycznych, niepowiązanych ze sobą, i szedł po kolei i skreślał odbębnione punkty nie przejmując się niczym, oprócz wyrobienie tego planu.
Albo może to ja jestem naiwny, uważając, że Męskie gadki powinny być gadkami, a nie pisemnym odpowiednikiem pokazu slajdów z konkurencyjnych stron.
Treść usunięta
Właściwie, to według mnie fakt, że dziennikarze sportowi biorą się za wywiady z osobami ze sportem niezwiązanymi, jest największą słabością tego cyklu, bo skoro dziennikarz nigdy nie jest w stanie nawiązać równorzędnej rozmowy z jakimś specjalistą, to w Męskich gadkach ta dysproporcja jest już za duża.
Więc… po co wam to, skoro, niezależnie od wysiłku i starań, wychodzi poniżej średniej, która w przypadku wywiadów, jest niesamowicie wysoka? 😛
Dobra, załóżmy, że jest to rozmowa specjalisty ze specjalistą, w tym przypadku księdza z księdzem. Ideą rozmowy jest odpowiedź na nurtujące pytania wszystkich wierzących, wierzących niepraktykujących, sceptyków. Oczywiście rozmowa nie jest opublikowana na weszło, przeczytasz? Po to jest ten cykl, aby rzucić światło na dziedzinę, o której jest dana rozmowa. Jedna rozmowa jest bardziej szczegółowa, druga mniej, ale po takiej publikacji jest szansa, że kogoś to zainteresuje i zagłębi swoją wiedzę już na własną rękę. Taki jest sens tego bloku na weszło.
Treść usunięta
Treść usunięta
cóż, jako dość dobrze zorientowana, życzę Ci byś choć w połowie tak dobrze pieprzył jak wspomniany przez Ciebie redaktor
Treść usunięta
Treść usunięta
Treść usunięta
„Jeżeli ktoś mówi: „no, ja zgadzam się z Chrystusem w tej części, ale tu mam swój pogląd”, to znaczy, że czyni Go kłamcą.”
A skąd oni wiedzą co mówił Chrystus jeśli pierwsze spisane „słowa i myśli Chrystusa” pojawiły się kilkadziesiąt lat po jego śmierci.
Pierwsza była ewangelia według Marka.
„Tekst Marka, jako „najstarszy”, sprowadza się do czasów możliwie bliskich Jezusowi, co w oparciu o „proroctwo” zburzenia Świątyni prowadzi nas w okolice roku 70-tego n.e. ”
Potem tych eangelii było dużo a mniej więcej w 600 rne „kościół uporządkował myśli i czyny Chrystusa”, część z tych ewangelii niszcząc a część ukrywając, tworząc w ten sposób swoją doktrynę.
Torturowali i palili na stosach ludzi bo „prawda objawiona” głosiła że Słońce krąży wokół Ziemi. Nauka nie mogła przeczyć „prawdzie objawionej”. Potrzebowali 400 lat!!!!!!! żeby przyznać że Giordano Bruno nie był heretykiem podważającym ” boską prawdę objawioną” tylko uczonym.
Według tej „prawdy” uczeni policzyli ile lat temu został stworzony świat. Wyszło że trochę ponad 6 tys lat temu. No i co dalej? Stosy? Nie, milczenie.
Kościół jest w pułapce własnej hipokryzji i to go psuje od środka.
W XIII albo XII wieku toczył się spór teologiczny który nie został rozstrzygniety do dzisiaj.
Czy Chrystus był nedzażem i nie posiadał nic a żył tylko z tego co mu dawali ludzie, czy jednak miał jakiś majątek?
Konsekwencją tego sporu miało byc rozstrzygnięcie czy kapłani mają byc jak Chrystus nędzarzami służącymi ludziom i Bogu, czy też mogą posiadać majątek.
Spór był rozstrzygany „po Bożemu” to znaczy z pomocą wojsk, rzezi, tortur i stosów.
Wygrali oczywiście ci którzy chcieli gromadzić majątek „dla chwały Bożej” bo mieli czym płacić i korumpować.
Jeśli kościół zajął by się rzeczywistymi problemami duchowymi ludzi to było by dobrze, ale on się nie zajmie bo nie potrafi się z nimi uporać we własnym łonie. Ogranicza się więc pouczania i strzyżenia owieczek
Treść usunięta
Napalili na tych stosach, że hej, inkwizycja to były najłagodniejsze i najbardziej obiektywne sądy tamtej epoki, i skazywały na śmierć bardzo niewielu z oskarżonych
Treść usunięta
„JAcka MIĘDLARA, faceta który przebił Popiełuszke stukrotnie?!”
kurde, a ja byłem pewny że to ubecja zabiła Popiełuszkę. I co z tym Międlarem będzie za to okrucieństwo siedział?
Treść usunięta
W którym kalifacie islamskim czy katolickim? Dla mnie to jeden ten, no wiesz… Ateiści w kraju nad Wisłą też nie mają tak z górki jak Ci się wydaje. Gdybyś widziała płacz i sceny mojej teściowej jak się dowiedziała, że jej wnuczka nie mamy zamiaru chrzcić. Nie zapominaj też o tym, że mnóstwo pieniędzy państwowych (czyli moich podatków) idzie na instytucje kościelne. Nikt się nie pyta czy wierzę i czy chcę się dorzucać pracownikom pana Boga np na emeryturę. Ta sytuacja się pogłębia bo to dobra zmiana. Sukienkowi chcą decydować czy ateistka ma rodzić czy nie. Pamiętaj o tym.
Treść usunięta
Wiem, że nie kumasz. Różnica jest taka, że choć bym miał w głowie lewackie badziewie to świadomie je tam wpakowałem kiedy już nabrałem świadomości. W przypadku katolików czy islamistów (nie widzę różnicy) zostaliśmy zindoktrynowani w młodym wieku. Nie wiedzieliśmy co to tabliczka mnożenia ale już umieliśmy się przeżegnać i wiedzieliśmy, że aniołki są w niebie a pan Bozia jest istotą dobra i nieskończonej miłości. Te tradycję to kiedy tak pielęgnowali? W trakcie rozbiorów, czy jak błogosławili Hitlerowi czy może składając propozycję: albo chrzest Polski albo jatka? A europa sobie poradzi nie martw się. Na marginesie powiem Ci, że też uważam, że bogate kraje mają problem z przybyszami obcymi kulturowo.
Treść usunięta
Kiedy brak argumentów zaczyna się obrażanie. Islamista po śmierci dostaje dziewice, katolicy idą do nieba i też żyją wiecznie w pełnym szczęściu. Trzeba spełniać tylko określone warunki które mają i tak wspólny mianownik – posłuszeństwo i miłość do Boga. Jedynego, tego właściwego. Kto określa co jest posłuszeństwem i życiem zgodnym z boską wolą? Imam, biskup, rabin. Oczywiście, że każda religia ma swoje koniki i fobie. Tym się różnią ale to są szczegóły. Komuchem nie jestem ale to nic nie zmienia w relacjach z nieistniejącym o czym był łaskaw wspomnieć purpurowy w tekście wyżej. Nie potrzebuję do tego pośrednika, zresztą on i tak by przyszedł jak usłyszy o kopercie.
Treść usunięta
Skoro pozwalasz dziecku zdecydować, czy będze chciało się ochrzcić (choć tak naprawdę tę szansę minimalizujesz – dzieci najczęściej jednak naśladują rodziców w takich kwestiach), czemu masz problem z pozwoleniem nienarodzonemu dziecku dokonać wyboru, czy chce żyć?
Rozumiem, że są przypadki przy aborcji skrajne (gwałt, poważne wady wrodzone, zagrożenie życia matki dziecka), których oceny nie ważę się nawet podejmować, Jednak aborcja na zasadzie „bo nie chce mi się rodzić” lub „puściłam się i zaszłam w ciążę” – od stosunku seksualnego można zajść w ciążę, powinno się mieć tego świadomość i być gotowym na taką ewentualność.
Z całą pewnością nawet średnio rozgarnięty ateista powinien rozumieć, że nie jest to dobry argument do mordu na życzenie, nie powinien być zostawiony woli nieodpowiedzialnej i niedojrzałej „matki”.
Nie ma dzieci w pierwszych etapach ciąży, to zlepek komórek nazywany zygotą. Tak to nazywa medycyna. Dzieckiem nazywa to kler na podstawie swoich dogmatów. Jeśli się nie zgadzasz, to bądź konsekwetny i w przypadku choroby chodź do księdza a nie do lekarza. I tyle. A teraz powiedz mi w jaki sposów zygota nie posiadająca mózgu, świadomości może o czymkolwiek decydować? Powodów niechcianych ciąży może być mnóstwo ale tobie wygodniej – pod tezę – napisać, że puszczalska znaczy kurwa albo głupia. Nie masz prawa sądzić postępowania drugiej osoby bo tak ci się wydaje, że możesz. Wbij to sobie do głowy a będzie nam wszystkim żyło się lepiej.
Zygota Williama i Kate nazywana była dzieckiem, widocznie decyduje pochodzenie penisa sprawcy.
Jeszcze jedno. Wiesz co w tej sytuacji jest najgorsze? Takie przepisy uderzają tylko w najbiedniejszych. Jak Kukizowi zgwałci córkę kilku „ciapatych” to weźmie ją za ręke, pojedzie do Niemiec i usunie. Bo go stać. Albo tego nie zrobi, nie wiem ale decyzję sami podejmą bez względu na obowiązujące przepisy. Ksiądz też będzie mógł zdecydować a rodzić będzie musiała biedna kobieta, którą mąż alkoholik gwałci jak ma ochotę, bo małżeństwo to rzecz święta a na antykocepcje jej nie stać. Mówiąc krótko pogłębiamy patologie. Chyba, że wolisz dzieci znajdować w beczce albo na śmietniku?
Zaczynając od początku: Nie trzeba nazywać tego dzieckiem, istotne jest, że to nowa żyjąca istota. Zagłęb się może w temat aborcji i na jakich etapach się ją wykonuje, zobacz jak wygląda wtedy płód. Czy przypomina zlepek komórek, czy dziecko.
Do lekarzy chodzę niezmiernie rzadko, bo pojęcie etyki zaginęło pod napływem kasy z koncernów farmaceutycznych, natomiast nie widzę odrobiny logiki w Twoim pojmowaniu konsekwencji 🙂
Kolejna sprawa -„Powodów niechcianych ciąży może być mnóstwo ale tobie wygodniej – pod tezę – napisać, że puszczalska znaczy kurwa albo głupia”
Nie napisałem, że głupia lub kurwa. Nie piszę nic pod tezę i jasne jest dla mnie, że powody takiej decyzji mogą być przeróżne. Nie sądzę ludzi, nie mam takiego prawa, stwierdzam jedynie fakty. Nie chodzi mi o rzucanie kamieniami, wbrew temu co Ci się najwyraźniej wydaje. I nie mam czarno-bałego spojrzenia.
Większość aborcji wynika z rozwiązłego trybu życia, braku moralności, dojrzałości i odpowiedzialności. Ludzie zapomnieli, że stosunek seksualny może mieć skutek w postaci poczęcia nowego życia. Jeżeli żyjesz na tym świecie co ja, sam pownieneś wiedzieć jak to zazwyczaj wygląda. Wystarczy wyjść na pierwszą lepszą imprezę.
Kolejna Twoja wypowiedź: „A teraz powiedz mi w jaki sposów zygota nie posiadająca mózgu, świadomości może o czymkolwiek decydować?”
Pamiętaj, że również byłeś na takim etapie rozwoju. Chciałbyś, aby Cię wtedy zamordowano?
I jeszcze jedna:”a rodzić będzie musiała biedna kobieta, którą mąż alkoholik gwałci jak ma ochotę, bo małżeństwo to rzecz święta a na antykocepcje jej nie stać. ”
Nie wątpię, że i takie przypadki się zdarzają, aczkolwiek sam pewnie wiesz, że są to przypadki skrajne. Wyraźnie napisałem „Rozumiem, że są przypadki przy aborcji skrajne (gwałt, poważne wady wrodzone, zagrożenie życia matki dziecka), których oceny nie ważę się nawet podejmować”.
Na koniec warto abyś poszedł za własną radą – cytat z Ciebie: „Wbij to sobie do głowy a będzie nam wszystkim żyło się lepiej.” :
Nasze prawa kończą się tam, gdzie zaczynają się prawa innych.
Ile jest aborcji z powodu gwałtów? 99% aborcji to po prostu wpadeczki i traktowanie aborcji jako środek antykoncepcyjny. W samych Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii wykonuje się blisko milion legalnych aborcji rocznie, a więc w krajach gdzie wprowadzono aborcję na życzenie, ludzie zaczęli traktować ją jako środek antykoncepcyjny. To nie jest normalne, zabijać rocznie milion dzieci z powodu wygodnictwa i nie chcę aby tak samo było w Polsce.
b79: „Nie zapominaj też o tym, że mnóstwo pieniędzy państwowych (czyli moich podatków) idzie na instytucje kościelne. Nikt się nie pyta czy wierzę i czy chcę się dorzucać pracownikom pana Boga np na emeryturę.”
księża i kościoły też płacą podatki, od przychodów osiąganych z działalności duszpasterskiej oraz jeżeli uczą w szkole, to płaca takie same podatki i takie same składki emerytalne jak każdy nauczyciel. Kościół z samego tytułu podatku rolnego i leśnego płaci rocznie około 20 mln złotych, a to tylko niewielka część.
Alleluja! Pomniki stawiać bo podatki płacą. A tak serio, to powiedz ile dochodu mają, zestawimy z podatkami i oczka będziesz przecierał, że to jakieś sumki na dropsy. Nie zapomnij ile państwo daję np via fundusz kościelny. Nie rób sobie jaj. Nie rób też sobie zachodu ze sprawdzaniem tych przychodów, bo nikt nie wie. Nawet fiskus i agencja rolna… Może to najwyższy czas na transparetność? A nie, to znów atak na kościół – fundament naszej uczciwości. Wróć, wartości.
To wszystko jest znacznie przesadzone. Księża wcale nie mają dużych dochodów, owszem, wysocy dostojnicy żyją może na wysokim poziomie, ale zwykli księża? Tacy którzy mają szczęście i mieszkają w bardzo bogobojnej i bogatej parafii mają jeszcze nieźle, ale niewiele jest takich parafii, jedynie rolnicze parafie na północnym wschodzie Polski, gdzie ludzie są jeszcze mocno związani z kościołem i maja duże gospodarstwa a więc i spore dopłaty.
Fundusz Kościelny wykłada i tak mniej, niż kościół płaci podatków, a oprócz tego kościół wyręcza państwo ze znacznej części wydatków socjalnych, bo sam Caritas przekazuje rocznie 10 razy więcej pomocy dla potrzebujących niż chociażby WOŚP
Już sam tytuł przeczy doktrynie Kościoła. Jak wiemy, mówi ona, że Papież jest nieomylny.
Wylewajcie ten kubeł kłamstw gdzie indziej.
Papież jest nieomylny tylko w sprawach wiary i to tylko „ex cathedra”, w całej reszcie może lecieć w chuja.
Czyli co? Możemy lecieć w chuja, spać z chłopcami, gwałcić dzieci, bo tylko Jezus jest święty, ale to my udzielamy sakramentów i inaczej niż za naszym pośrednictwem nie trafisz do nieba?
Każda religia instytucjonalna to gruby wałek, o islamie nie wspominam bo szkoda słów, ale szantażowanie ludzi, że jak rodzina nie zapłaci katabasowi za ostatnią spowiedź i sakramenty, to umierający pójdzie do piekła i smoły, to czyste skurwysyństwo, żerowanie na ludzkim strachu i nieszczęściu, by wyłudzić parę groszy. Że niby co, Bóg mieszka tylko w kościołach i poświęconych opłatkach? A jak się modlisz do niego sam w domu, to i tak cię święty Pieter nie wpuści za brak odpowiednich sakramentów – taka jest doktryna KK, dokładnie wycyrklowana na wyłudzanie kasy od ludzi ubogich umysłowo.
Biskup, jego mać – biskup to naśladowca Chrystusa – czy ten biskup mieszka w lepiance i rozdaje majątek Kościoła potrzebującym? Odwrotnie, mieszka w pałacu (widziałem choćby w Bielsku), ogrodzonym murem, ma lokajów, wykwintne dania, najdroższe samochody. Taki hipokryta będzie kłamał w żywe oczy, że naśladuje Chrystusa. O tym, że jedna czwarta księży to pedofile i pederaści nawet szkoda wspominać.
Te wszystkie Międlary i Pieronki pierwsi będą rozgrzewać piec u belzebuba.
Jesteś sędzią czy prokuratorem na Sądzie Ostatecznym?
Wydawało by się, że np taki bp Pieronek to człowiek dość inteligentny. I teraz rodzi się pytanie: jak to możliwe, że wierzy w te wszystkie bzdury? Jako pierwsza nasuwa się odpowiedź najbardziej prawdopodobna: kłamie. Druga i zarazem ostatnia z możliwości jest taka, że osobom wierzącym, nawet tym pozornie niegłupim, brakuje jakiejś klepki. Na swoją obronę nazywają oni ten defekt mózgu łaską wiary.
Co taki błazen może o tym wiedzieć? Dla ciebie świat wiary jest niedostępny. Podejrzewam że również świat sztuki, nauki …. Jesteś zwykłym bękartem naszych czasów. I jeszcze takie nic [w sensie posiadanej wiedzy] bierze się za ocenę innych. Powiem ci w twoim języku. Spierdalaj na drzewo, tam jest twoje miejsce i tam wykładaj podobnym sobie o defektach mózgu.
Odpowiedziałeś mi w swoim języku, pustaczku. Jeśli oceniłeś po moim poście stan mojej wiedzy może to oznaczać tylko jedno: jesteś kretynem, pozostała ci tylko modlitwa.
Twój post obnażył ciebie. Albo kłamca, albo bez klepki. Tak może sądzić głupiec.
Modlitwa nie zaszkodzi. Pytanie co tobie pozostaje.
No właśnie, cała wiara polega głównie na tym, że „przecież nie zaszkodzi”, no i jeszcze, jakby co, to zawsze coś pozostaje. Jak już nie ma innej nadziei. Może to i dobre dla człowieka, wygodne, natomiast jak to się ma do prawdy? Raczej nijak.
Panie Ksiendzu. Bardzo z Pana sympatyczny człowiek, ale te opowieści są po prostu nieżyciowe i bajkowe.
Proces laicyzacji jest nieodwracalny. Wraz z postępem cywilizacyjnym, wzrostem świadomości społecznej, finansowej ludzie będę się odwracali od kościoła i generalnie od religii.
Dyskoteki w kościołach? Oczywiście i to prędzej niż się klerowi wydaje. Za dużo kościołów wybudowano, a zaraz będą puste nie tylko w efekcie laicyzacji, ale i zmian demograficznych (i nawet 500+ nie pomoże).
Co więcej kościół sam sobie nie pomaga, poprze zaangażowanie polityczne, afery pedofilskie finansowe, nachalne dojenie Państwa, w tym Rydzyki. Do tego macie rosnącą konkurencję (obecna władza pomoże tylko na chwilę). Chwilowo, przy silnym wsparciu Państwa, wydaje się, że pozycja kościoła jest mocniejsza. Ale to jest jak środek przeciwbólowy na raka, przez chwilę nie boli ale choroba się rozwija,
Wzrost świadomości społecznej, oj dajesz ognia. Cała masa nieoczytanych głąbów wychowanych na telewizji śniadaniowej i trudnych sprawach.
Zapoznaj się z poziomem szkoły średniej sprzed wieku. Łaciny uczono na Juliuszu Cezarze.
Postęp cywilizacyjny powiadasz. Techniczny tak. Ale to już dawno znana prawda [uznana przez wierzących i ateuszy], że koncentracja na technice [szeroko pojętej] negatywnie wpływa na rozwój duchowy.
Dzieje nie rozwijają się w sposób linearny. Co rusz jest jakiś renesans. Powrót do klasycznych wartości. A ty się baw i tańcz, tylko nie prorokuj.
W bawieniu sie i tańczeniu nic złego nie widzę. A jeśli chodzi o prorokowanie, to tylko kwestia perspektywy. Cza można mierzyć w sekundach, można i w dekadach.
Najśmieszniejsze jest to, że uważacie się za końcowy produkt dziejów. W waszych oczach przerośliście wszystkie pokolenia. Racjonaliści, demokraci, czciciele nauki i wiedzy [w przeciwieństwie do ciemnych wieków wiary]. A jaka jest prawda? Zajrzyj do lustra, czyli do telewizji. Tam jest zbiorowy obraz naszych czasów.
To nie ty mierzysz czas, to czas zmierzy ciebie i to pokolenie.
A to jest jakaś domorosła filozofia niedojrzałego człowieka. Już widzę tego banana/dumę na twarzy po napisaniu ostatniego odkrywczego zdania/cytatu z powyższej odpowiedzi.
Ale do brzegu; piszę o dekadach, żeby nie dyskutować z perspektywy pępkocentrycznego spojrzenia pokolenia wybranego (bo naszego). I Twoja wiara umrze, chyba że będzie wojna, trwoga, strach, etc. wtedy ludzie pędem lecą do kościoła. W społeczeństwach zamorznych, otwartych to naturalne. A ja wierzę, że my będziemy się rozwijali, dojrzewali, otwierali, to co się dzieje teraz, jest tylko przejściowe.
Społeczeństwo otwarte na co? To są puste zwroty. A zresztą rozwijaj się i dojrzewaj ku chwale Bożej.
Pieprzenie.
Społeczeństwo otwarte na pieprzenie? A wiesz, ze nawet się z tobą zgodzę.
Właśnie ten renesans, powrót do wartości klasycznych, z reguły odsuwa wiarę na boczny tor, albo wręcz ją neguje.
Renesans oznacza powrót. Wartości klasyczne prawda, dobro, piękno. Chrześcijaństwo „wchłonęło” te wartości i przeniosło do wieków średnich i dalej. Nadając im inny wydźwięk, co jest zrozumiałe. Pełno wśród teologów było platoników, a Akwinata „ochrzcił” Arystotelesa.
Renesans wiele ma twarzy. Jest twarz tomizmu [Gilson, Maritain], rosyjskie odrodzenie religijne [Bierdiajew, Bułgakow]. Oczywiście jest też nurt odsuwający wiarę na bok.
Nawiązałem do renesansu by uświadomić koledze M., że wciąż kręcimy się wokół tych samych kwestii. Nie bez racji twierdzi się, że cała filozofia to przypisy do Platona. Nie ma jakiejś świetlanej drogi ku przyszłości. Mozna co najwyżej uciec w jakieś postmodernizmy.
Świat duchowy nie rozwija się na podobieństwo techniki. Czy np. nasza sztuka przewyższa osiągnięcia potomnych?
oczywiście przodków. Pospiech [typowy dla naszej cywilizacji] nie służy w tych kwestiach. A swoją drogą czy ktoś jest w stanie wyuczyć się na pamięć całych tekstów jak dawniej bywało. My jesteśmy zawaleni [tak to trzeba określić] obrazkami. Dlaczego więc tak bardzo się wynosimy. Przecież to nie my liczymy, lecz kalkulatory itd. Jesteśmy w sytuacji synów bogatych rodziców. Czerpiemy z cudzego dorobku.
Treść usunięta
Za bronienie ks. Sowy to powinien ten gość zostać ekskomunikowany…
Kibice Lecha też czasem piszą coś z sensem, wreszcie masz ode mnie plusa.
Nie jestem kibicem lecha.
Teoria poszła się jebać
Bp Pieronek to V kolumna Kościoła Katolickiego. Naprawdę nie warto z nim rozmawiać.
Ksieza, szczegolnie Ci na wyzszych stanowiskach niewiele sie roznia od politykow, cala ich robota polega na mowieniu w taki sposob, zeby nic nie powiedziec 😉
Kolejny śmieć, jak zwykle u kęski. Szkoda, że nie można włączyć funkcji ignorowania niektórych redaktorzyn.
Stary komuch nie chce przyznać, że drugi sobór tak naprawdę rozpierdolił fundamenty ich wiary. Typowy lewak.