Mówili “po co Widzewowi w czwartej lidze taki stadion”! Potem, gdy Widzew bił rekord Polski sprzedanych karnetów, mówili: “to efekt pierwszej rundy!”. Runda minęła, mamy szósty lipca, a Widzew sprzedał już osiem tysięcy karnetów. Ściga się sam ze sobą.
Przypomnijmy: wiosną sprzedano piętnaście tysięcy karnetów, bijąc tym samym rekord Polski należący do Lecha Poznań. Stadion Widzewa na każdym meczu trzeciej ligi miał atmosferę godną ważnego meczu Ekstraklasy. Zresztą, ta Ekstraklasa wielokrotnie musiała zazdrościć, bo bywały weekendy, gdy nigdzie w Polsce nie było lepszej frekwencji. Samych karnetów Widzew sprzedał więcej, niż wynosi średnia widzów na Jagiellonii Białystok czy Wiśle Kraków.
Na rundę jesienną sprzedaż widzewskich karnetów idzie znowu znakomicie. Przed chwilą padł rekord sprzedaży jednego dnia. Czwartego lipca Widzew sprzedał 1982 karnety. Kwestią najbliższych dni jest przekroczenie dziesięciu tysięcy, a potem pościg za tym, by wynik z zeszłego roku jeszcze wyśrubować.
To ewenement. Osiemnastotysięcznik staje się za ciasny, choć na razie Widzew gra w czwartej lidze, a jego najbardziej znanymi piłkarzami są Aleksander Kwiek i Marcin Krzywicki. W Łodzi jest niesamowity głód futbolu, a taka liczba sprzedanych karnetów to jasny sygnał do sponsorów: Łódź, aleja Piłsudskiego 138, tu warto być.
I tylko wydzierający się na widzewskim przystanku Zimoch irytuje. To jak z dowcipami: ten sam żart opowiedziany setny raz może bawić ciut mniej, niż za pierwszym razem. Wyobraźcie sobie dojeżdżać do roboty na szóstą rano, a za każdym razem, dzień po dniu, z samego rana, słyszeć wrzaski Zimocha:
Fot. Mariusz Radowicz/Widzew.com