Chyba będziemy musieli trochę poczekać, by znów zobaczyć tak niespodziewanych półfinalistów jak na mundialu w USA w 1994 roku. Włochy, Brazylia (do tej pory jest wszystko w porządku) i… SZWECJA (!) oraz BUŁGARIA (!!!). Faktycznie, może Skandynawowie trafili w 1/4 na Rumunów, ale przed ekipą, której głównym bohaterem był Hristo Stoiczkow, stanęła drużyna, największego kalibru. Niemcy. A wiadomo, oni zawsze, nieważne czy w formie czy nie, są groźni. A jednak przegrali z niżej notowanymi Bułgarami. Obie turniejowe niespodzianki odpadły w półfinale i czekał na nich mecz o trzecie miejsce. Szwedzi w tym spotkaniu byli o co najmniej trzy klasy lepsi i rozwałkowali kadrę Dimitara Penewa. Dzisiaj przypomnimy gola, który rozpoczął strzelaninę.
Bułgarzy byli bezbronni, jak antylopa w pojedynku z głodnym lwem. W efekcie Szwedzi dostali ekipę Stoiczkowa na talerzu i jedyne, co mogli zrobić, to zjeść przeciwnika. Zaczęło się szybko. Klas Ingesson wygrał starcie na prawym skrzydle, nie wiadomo po co do piłki wyszedł golkiper Mihaylov, a pomocnik wrzucił idealnie na głowę Tomasa Brolina, który zainaugurował rozstrzeliwanie przeciwników. Ta bramka “lekko” podcięła skrzydła Bułgarom, którzy na przerwę schodzili z wynikiem 0:4.