– Patryk Lipski, Michał Helik, Michał Koj, Martin Konczkowski, to są naprawdę świetni piłkarze, jak na możliwości Ruchu. Żeby pozyskać tej klasy zawodników, potrzeba dużych pieniędzy. Tymczasem oni odchodzą za darmo. I wcale nie dlatego – jak to ktoś ujął – „że nie chcieli przelewać za ten klub krwi”. Nie. Oni za ten klub krew przelewali. Nie chcieli się natomiast godzić na warunki, w jakich musieli pracować. Teraz słyszę, że na Cichej będzie promowany inny model budowy drużyny. Że to będzie zespół oparty na obcokrajowcach. I co? Ci obcokrajowcy będą już przelewali krew? – pyta w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” były trener Ruchu Chorzów Waldemar Fornalik.
FAKT
Michał Pazdan o pół kroku od Olympiakosu. Piłeczka po stronie dyrektorów greckiego klubu.
Michał Pazdan (30 l.) przejdzie do Olympiakosu Pireus, jeśli prośbę o transfer Besnika Hasiego (46 l.) zaakceptują szefowie greckiego klubu.
Reprezentant Polski będzie kosztował ok. dwóch milionów euro. W ostatnich dniach Marcin Lewicki (38 l.), agent Pazdana, był na gorącej linii z działaczami mistrza Grecji. Hasi po objęciu funkcji trenera w Pireusie zagiął parol na najlepszych piłkarzy stołecznego klubu, w którym pracował rok temu. Oprócz Pazdana myśli także o sprowadzeniu Vadisa Odjidji-Ofoe (28 l.).
Lech ma nowego napastnika, który… „zwraca wolność” Marcinowi Robakowi.
Christian Gytkjaer (27 l.) był na trybunach Inea Stadionu podczas piątkowego sparingu Lecha z Hapoelem Beer Szewa (3:0). Duński napastnik lada dzień ma podpisać kontrakt z Kolejorzem (…). Teraz uwolni Robaka, który poróżnił się z trenerem Nenadem Bjelicą (46 l.). Tygodniowe zgrupowanie nie przyniosło przełamania, król strzelców ostatniego sezonu chciałby zmienić klub i Lech nie będzie mu robił problemów. Blisko mu do Śląska, ale w grze są też Bruk-Bet Termalica i Pogoń.
Cotra wkurzył kibiców Zagłębia przechodząc do zespołu rywala – Śląska.
Zeszłego lata, przed meczem Zagłębia z Partizanem Belgrad, Djordje Cotra (33 l.) zagrzewał do boju kolegów z Lubina okrzykiem „idźmy tworzyć historię tego kluba”. Inna jego wypowiedź sprzed tego spotkania pojawiła się na wielkiej tablicy w tunelu prowadzącym z szatni na główne boisko. Minął rok, Cotra przeniósł się do Śląska, napis w Lubinie trzeba było zdjąć, a Serba z chorwackim paszportem miedziowi fani odsądzają w internecie od czci i wiary.
Taka ma być nowa kadra U-21 – oparta o Dawida Kownackiego, cały czas łapiącego się w wiekowym kryterium.
1 września Polska ma pierwszy mecz eliminacji następnych ME U-21. Turniej odbędzie się w 2019 roku na stadionach Włoch i San Marino. Wystartują w nim drużyny złożone z piłkarzy, którzy na świat przyszli w latach 1996-97 i kolejnych. W starszej drużynie Marcina Dorny (38 l.), która odpadła w grupie było ośmiu takich zawodników. Gwiazdami następnej młodzieżówki mogą być Jan Bednarek (21 l.), Bartosz Kapustka (21 l.) czy Dawid Kownacki (20 l.).
GAZETA WYBORCZA
„Wyborcza” w sekcji sport serwuje duży wywiad z Waldemarem Fornalikiem o rozpadzie Ruchu Chorzów.
Czym jest pan dziś najbardziej rozżalony?
Że tak łatwo roztrwoniono kapitał tej drużyny. Patryk Lipski, Michał Helik, Michał Koj, Martin Konczkowski, to są naprawdę świetni piłkarze, jak na możliwości Ruchu. Żeby pozyskać tej klasy zawodników, potrzeba dużych pieniędzy. Tymczasem oni odchodzą za darmo. I wcale nie dlatego – jak to ktoś ujął – „że nie chcieli przelewać za ten klub krwi”. Nie. Oni za ten klub krew przelewali. Nie chcieli się natomiast godzić na warunki, w jakich musieli pracować.
Teraz słyszę, że na Cichej będzie promowany inny model budowy drużyny. Że to będzie zespół oparty na obcokrajowcach. I co? Ci obcokrajowcy będą już przelewali krew? Nie mam nic przeciwko obcokrajowcom, ale z doświadczenia wiem, że dobrzy zawodnicy dobrze kosztują. Czy Ruch będzie na to stać?
Jaką widzi pan przyszłość Ruchu?
Trzymałem kciuki, żeby wystartowali w pierwszej lidze. Pomysł, żeby budować wszystko od nowa, od czwartej ligi, uważam za nietrafiony, czy wręcz szalony. Trzymam więc kciuki za pierwszą ligę, ale czynię to z obawami. Nawet dużo lepiej zorganizowane kluby mają olbrzymie problemy po spadku. Pracowałem już w pierwszej lidze z Widzewem i Polonią Warszawa i wiem, że w pierwszym momencie to jest szok.
SUPER EXPRESS
W „SE” masa tabloidowych tematów – zaręczyny Zielińskiego, nurkowanie Krychowiaka, wycieczka Lewandowskich na Sardynię. Co z „poważniejszych” spraw? Rozmowa z Arkadiuszem Malarzem, któremu marzy się gra w Lidze Mistrzów z Chelsea.
Jako fan Realu spełniłeś marzenie i w Lidze Mistrzów zagrałeś przeciwko Królewskim. Jest jeszcze jakiś zespół, z którym chciałbyś się zmierzyć?
Chelsea. To druga z zagranicznych drużyn, której kibicuję. Gdybym mógł wybrać, chciałbym, żebyśmy w tym roku na nich trafili.
Najpierw musicie przejść fiński IFK Mariehamn. Ciężko jest się skoncentrować przed meczem z teoretycznie dużo słabszym rywalem?
Ja wmawiam sobie, że gram z Realem Madryt i że to jest dla nas ten ostatni, najważniejszy mecz. Przez niepotrzebne rozluźnienie można sobie narobić problemów.
Wszyscy piłkarze Legii nie mogą się nachwalić Magiery. Co on takiego w sobie ma, że tak wszystkich was kupił?
Czuje piłkę. Wie, kiedy nam dołożyć, a kiedy w trakcie zajęć odpuścić. Czasami jest jak ojciec, momentami krzyknie, zdenerwuje się. Ale zawsze wie, jak zareagować. Jest dobrym trenerem i przede wszystkim dobrym człowiekiem. Ma szacunek u każdego z nas. To wystarczyło, by okiełznać naszą bandę.
A także zbrojenia Śląska.
W Śląsku już nikt nie pamięta o fatalnym ubiegłym sezonie. Popisów Wojskowych przeważnie nie dało się oglądać, a ligowy byt zapewnili sobie dopiero w przedostatniej kolejce. Teraz ma być inaczej, więc trener Jan Urban pożegnał się aż z 12 piłkarzami. W ich miejsce szybko zakontraktowano nowych zawodników o uznanych nazwiskach. Przyszli już: skrzydłowy Jakub Kosecki (Sandhausen, wcześniej Legia), napastnik Arkadiusz Piech (Apollon), pomocnik Michał Chrapek (Lechia), obrońcy Dorde Cotra (Zagłębie) i Igor Tarasovs (Giresunspor Kulubu) oraz bramkarz Jakub Słowik (Pogoń). Ten ostatni ma być zmiennikiem Jakuba Wrąbla (reprezentant młodzieżówki), który wrócił z wypożyczenia z Olimpii Grudziądz.
– Nie jest to koniec wzmocnień – mówi Tomasz Szozda, rzecznik prasowy Śląska. – Ale o szczegółach nie mogę jeszcze mówić. Na pewno szukamy napastnika i defensywnych pomocników.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tematem numeru – operacja Liga Europy. Za 3 dni Jagiellonia i Lech grają swoje pierwsze spotkania. Co czeka Jagę w Gruzji?
Gdy od wysłanników Dinama pani wiceprezes dowiedziała się, że mecz nie zostanie rozegrany w Batumi (stadion w remoncie), a w Kutaisi, błyskawicznie rozpoczęła organizowanie podróży. Szybko przekonała się, że ze względu na fatalny termin, odpadają rejsowe połączenia. Trzeba było szukać czarteru, a na przeszkodzie stanął… sezon wakacyjny. – Przez moment było bardzo nerwowo, bo kolejne firmy informowały, że nie mają wolnych samolotów. Ale wielką pomoc okazał PZPN, konkretnie w osobie Andrzeja Zaręby z departamentu logistyki. No i w środę rano, czarterem sprowadzonym z Francji, ruszymy do Kutaisi – opowiada Syczewska.
Fakt, że Jagiellonia nie zagra w Batumi, z kilku powodów trzeba uznać za korzystny. Boisko w Kutaisi jest trawiaste (w Batumi – sztuczne), a zawodnicy Dinama nie mogą liczyć na wsparcie swoich kibiców. Oni nawet w meczach u siebie niechętnie przychodzą na stadion. Jeżeli frekwencja zakręci się około tysiąca widzów – księgowy klubu piszczy z zachwytu. Trudno przypuszczać, że fanom zechce się jechać 150 kilometrów do Kutaisi, tym bardziej że Dinamo rozpaczliwie walczy o utrzymanie. Po solidnym zespole sprzed pół roku nie został ślad.
Krzysztofa Mączyńskiego chce absolutna ligowa czołówka – mistrz i wicemistrz.
Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok chcą reprezentanta Polski – Krzysztofa Mączyńskiego. Za defensywnego pomocnika Wisły Kraków, któremu do końca kontraktu z Białą Gwiazdą pozostał rok, trzeba zapłacić około 500 tysięcy euro.
Fakt, że kadrowiczem Adama Nawałki na poważnie interesuje się najbogatsza w lidze Legia nie dziwi, lecz to, że zabiega o niego też Jaga, jest pewną niespodzianką.
Dla Wisły to właściwie ostatni dzwonek, by zarobić na swoim wychowanku, z kolei dla 30-letniego Mączyńskiego zmiana klubu jest okazją, by w nowym miejscu pracy zacząć nieźle i przede wszystkim regularnie zarabiać, bo comiesięczne wypłaty w Wiśle niestety nie są normą.
„Przegląd” wymienia też zespoły, które przebyły jak dotąd drogę od pierwszej rundy eliminacji do fazy grupowej. Nie było ich za wiele, bo tylko 5: Twente, Rosenborg (dwa razy). Tromso, Gabala (dwa razy) i Maccabi Tel Awiw.
Robert Błoński porozmawiał dłużej z Michałem Kopczyńskim o jego historii – od zera do mistrzostwa.
Miał pan poczucie, że jest mniej utalentowany, ale bardziej pracowity od Michała Żyry, Dominika Furmana czy Rafała Wolskiego? Wszyscy rocznik 1992.
Michał od najmłodszych lat był silny fizycznie. Z juniorów trafił do Młodej Ekstraklasy i od razu był najlepszy. Rafał to talent czystej wody: technika, balans, gra jeden na jednego. Nie miałem jego iskry, ale nie czułem się słabszy. Długo byłem niski i wątły, nadrabiałem sprytem, umiejętnością przewidywania i czytania gry. Pozycję w zespole wypracowałem rzetelnością.
Wychowankowie mają trudniej?
Na taki sezon jak poprzedni czekałem pięć lat. W 2012 roku zostałem włączony do pierwszego zespołu, później napotkałem wiele przeszkód. Wierzyłem, że w końcu się uda, ale pojawiły się myśli, że może trzeba będzie szukać szczęścia gdzie indziej.
Radosław Mroczkowski niezadowolony z faktu, że ma do dyspozycji zaledwie 17 zawodników.
Czasu jest już niewiele, Sandecja chce z impetem wprowadzić klub do ekstraklasy, ale kadra zespołu wciąż jest zbyt wąska. – Jedziemy na zgrupowanie, a ja mam do dyspozycji 17 zawodników. W takim stanie kadrowym nie da się pracować – przekonuje Mroczkowski. Na razie Sandecja sfinalizowała tylko transfery Jonatana Strausa z Jagiellonii i Aleksandra Kolewa, który ostatnie pół roku był zawodnikiem Stali Mielec. 25-letni Bułgar w trakcie wiosennych rozgrywek zaplecza ekstraklasy strzelił 7 goli, a w przeszłości próbował sił na boiskach Belgii.
Piast skompromitował się w sparingu. 0:3 z GKS-em Tychy rozwścieczyło Dariusza Wdowczyka.
W sparingu z pierwszoligowym GKS Tychy (0:3) Piast niemal w ogóle nie istniał, a nowi zawodnicy byli kompletnie niewidoczni. Piłkarze wyglądali, jakby myślami wciąż byli na słonecznych plażach. Nic więc dziwnego, że takie podejście zawodników do meczu mocno poirytowało doświadczonego szkoleniowca. – Jestem rozczarowany postawą mojej drużyny. Łatwo straciliśmy bramki i nie uczestniczyliśmy w tym spotkaniu na takim poziomie, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni i na jakim graliśmy w końcówce poprzedniego sezonu. Mamy nad czym pracować. To jest dopiero początek okresu przygotowawczego, ale nie lubię przegrywać, mimo że to był tylko sparing – nie krył niezadowolenia Dariusz Wdowczyk. – Zdaję sobie sprawę, że jesteśmy dopiero po wakacyjnej przerwie, ale oczekiwałbym więcej od moich piłkarzy.
fot. FotoPyK