Ledwie zakończył się poprzedni sezon, a już rozpoczęły się przygotowania do nowego. A wraz z nimi – porcja absurdów. Jak co okres przygotowawczy ruszamy z zestawieniem śmieszno-strasznych historii, jakimi dzień w dzień raczy nas polska piłka. Lettieri, wariograf, ABW – na start mamy kilka mocnych pozycji.
Treningi: typowo polskie podejście i klapki
Gino Lettieri wjechał w szatnię z Korony z buta i przy okazji uleciała cała dobra atmosfera, jaka stworzyła się w kieleckim klubie. O Włochu huczy już cały internet, sami pisaliśmy o nim nie raz, więc wypiszmy krótko listę jego osiągnięć z tego tygodnia:
a) ściągnięcie na testy syna prezesa i traktowanie go jak poważnego zawodnika,
b) zarzucanie piłkarzom “typowo polskiego podejścia” w sytuacji, gdy zmagają się z urazami,
c) komentowanie ich zachowań przy stole słowami “jesz jak polska świnia”,
d) wyrzucenie piłkarza z obiadu za przyjście w klapkach,
e) ułatwienie piłkarzowi decyzji w kwestii poproszenia o rozwiązanie kontraktu,
f) doprowadzenie do sympatycznej pogawędki z kibicami w pobliskim lasku.
Jak na kilka dni w klubie – pokaźna lista
Pożegnanie z klasą: Alan Uryga
Wyobrażamy sobie, jak musiała wyglądać ta scena. Alan Uryga leży sobie gdzieś daleko na hamaku, popija drinka z palemką i odruchowo sięga po telefon, by zobaczyć, kogo tam Wisełka ściągnęła. Z oficjalnej strony klubu dowiedział się jednak, że nowych piłkarzy jeszcze nie ma, za to miejsce w budżecie płacowym – jak najbardziej. Pisząc wprost: Alan Uryga został pożegnany jak śmieć. Przez internet.
No cóż, można i tak, ktoś komuś coś źle powiedział, ktoś nie zrozumiał, zrobiła się z tego wpadka kompromitująca cały klub. Warto dodać, że równie absurdalnie całą sprawę próbował usprawiedliwić rzecznik prasowy.
Nie była to moja pomyłka, a osoby, która wydała polecenie o publikacji. Choć znaczenia, bo tak jak w drużynie wygrywamy i przegrywamy razem.
— Damian Juszczyk (@DJuszczyk) 16 czerwca 2017
Alan Uryga i kibice udobruchani – w końcu wygrywają i przegrywają razem.
Przywitanie z klasą: Śląsk Wrocław
Sami nie wiemy, co jest większym absurdem. To jak prezentują się nowi zawodnicy Śląska Wrocław czy to, że w gronie pięciu facetów najlepiej ubranym jest Kuba Kosecki.
Himalaje zaufania: wariograf Dancha
Jedni piłkarze w trakcie urlopu smażą się na Malediwach, drudzy wracają w rodzinne strony, jeszcze inni – jeżdżą do Zabrza by przebadać się wariografem. Kibice w plotki o ustawianiu meczów przez symbol Górnika ostatnich lat uwierzyli tak mocno, że suche słowa piłkarza zbywali co najwyżej śmiechem. Wiadomo – wykręca się. By uwierzyć, że Danch nie jeździ do Czech ustawiać meczów, trzeba było podpiąć go pod wariograf.
No i Danch w pełni zażenowany (porozmawialiśmy z nim TUTAJ, poniżej fragment) usiadł na krześle i wyśpiewał wszystko pod wykrywaczem kłamstw. To zupełnie nowy standard w komunikacji na linii zawodnik-kibice.
Jak doszło do badania wykrywaczem?
Denerwowałem się, niech od razu jeszcze na prokuraturę ze mną ktoś idzie! Trochę znam tam ludzi ze środowiska. Mówią mi: Densiu, to trzeba wyjaśnić, bo coraz szerzej ploty idą. Nie było na Śląsku miejsca, a na pewno w Zabrzu i okolicach, gdzie by o tym ludzie nie gadali. Mam rodzinę i dużo znajomych w kopalniach, teściu… W kopalniach nie było innego tematu, niż to, że Danch ustawia mecze Górnika. Wiesz jak to na Śląsku, ktoś powie w kopalni, to zaraz wszyscy burczą o tym. Coraz grubiej to szło, to i żona się zaczęła denerwować. Słyszała o tym wszędzie, a to przecież koleżanki i wszystko… Ją podpięli pod tę sprawę, jakby miała jakikolwiek związek z porażkami Górnika. Dobrze tylko, że pod wariograf jej nie podpięli.
Ale ciebie tak. Bez problemu się zgodziłeś?
A co miałem zrobić? „Dobra, powiedzcie, kiedy mam przyjechać i tyle”. To absurd, ale ja się tam z ludźmi na mieście znam. To mówią mi: zrób badanie wykrywaczem kłamstw i będzie wszystko czarno na białym. Wiesz, tam było paru chłopaków, co mi wierzyło, ale Górnik ma tylu kibiców, że trzeba było to jakoś odkręcić… Oni za to wszystko zapłacili, chcieli tylko żebym przyjechał. No to pojechałem do Katowic.
Gwiazda: Masłowski trenujący z Legią
Niby żaden to absurd, skoro Masłowski wciąż ma aktualny kontrakt z Legią, ale… jak to w ogóle brzmi po tym, co widzieliśmy w poprzednim sezonie. Masłowski trenujący z Legią. By zachować wszelką skalę, to mniej więcej tak, jakby na treningu mistrza Polski zjawił się dziś Dariusz Zjawiński, Maciej Korzym, czy inny – jakby to ujął ekspert – piłkarz kompletny. Jest w tym wiele racji, jeśli założymy, że mowa o piłkarzu kompletnie do dupy, przynajmniej oceniając po minionych rozgrywkach.
Transfer: Damian Kądzior
Jeden z najbardziej łakomych kąsków z pierwszej ligi dogadał się z Cracovią, co można było uznać za duży sukces krakowskiego klubu. W końcu mowa o gościu, który na zapleczu w Wigrach Suwałki wykręcił niesamowite liczby – 14 bramek i 15 asyst. Kądzior miał zjawić się w poniedziałek na pierwszym treningu “Pasów”. Gdy usłyszał jednak, że klub żegna się z Jackiem Zielińskim… zrezygnował. Na trening nie przyjechał, do podpisania kontraktu nie doszło.
Wszystko wyjaśnia wypowiedź Michała Probierza cytowana przez transfery.info: – Kądzior nie dołączy do naszego zespołu. Jego ojciec dzwonił, by zapytać o szanse syna. Jeżeli on ma obawy o współpracę ze mną i jest negatywnie nastawiony, to lepiej żeby tu nie przychodził.
Poważny działacz: Mirosław M. zatrzymany przez ABW
Jeśli Gino Lettieri rozpoczął pracę w Koronie z hukiem, to jak mówić o Mirosławie M., nowym dyrektorze sportowym Cracovii, który w tym tygodniu został zatrzymany przez ABW? Zarzut sformułowany przez prokuraturę w Katowicach jest następujący:
W dniu 20 czerwca 2017 roku w toku śledztwa prowadzonego w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach pod sygn. akt RP II Ds 27.2016 dotyczącego korupcji w Pierwszym Śląskim Urzędzie Skarbowym w Sosnowcu, działając na polecenie Prokuratury, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Delegatury w Katowicach zatrzymali Mirosława M. oraz Dariusza S. związanych w przeszłości z Fundacją Ruch Chorzów oraz Ruch Chorzów SA. Zgodnie ustaleniami śledztwa zatrzymane osoby w okresie od marca 2015 roku do kwietnia 2016 roku miały udzielić Naczelnikowi Pierwszego Śląskiego Urzędu Skarbowego w Sosnowcu korzyści majątkowych o łącznej wartości 72.000 złotych. Przekazane korzyści majątkowe miały związek z funkcjonowaniem wyżej wymienionych podmiotów.
Grubo.