Niektórzy zawodnicy kilka lat czekają na tę pierwszą, piątą czy dziesiątą bramkę w ekstraklasie. Czasami jednak trafia się kozak, który raz za razem wysyła na boisku przekaz: „panowie, ja to robię z zamkniętymi oczami”. Tak bez wątpienia było w przypadku Piotra Reissa, który ładnych kilka lat temu wszedł do niesamowicie prestiżowego, ekstraklasowego „klubu 100”. Dzisiaj przypomnimy trafienie, które załatwiło mu bilet do elitarnego grona.
A sam strzał być naprawdę cudowny. Może poznańska strzelba uznała, że jeśli jego liczba bramek w polskiej lidze ma mieć dwa zera, to trzeba dokonać tego w pięknym stylu? Tamto starcie Lecha z Widzewem można porównać do konfrontacji pistoletu z łapką na muchy. Wówczas młodzi obrońcy łodzian (Wawrzyniak, Stawarczyk, Rzeźniczak) dostali solidną lekcję. Zakrzewski do spółki z dzisiejszym jubilatem Reissem rozmontowywali defensywę rywali raz za razem. I to właśnie Reiss przepięknie ukłuł na 4:1 z wolnego.