Tym razem hiszpańska prokuratura dorwała Jose Mourinho. Podobno kręcił lody na podatkach i sprawa trafiła już do sądu. Po ostatnich akcjach z Messim i Ronaldo jakoś nas to nie dziwi. Nie ma świętych krów, a hiszpański fiskus nie odpuści nikomu, to chyba jest już jasne. W niedalekiej przyszłości może być tak, że tylko nieliczni będą czyści. Cóż, na biednych nie trafiło, ale wyrównania podatku i kary finansowe – plus straty wizerunkowe – na pewno uderzą w kieszeń nawet tak majętnych ludzi.
Dzisiaj do hiszpańskich mediów dotarła informacja, że Mourinho również robił wałki na podatkach. Zdziwienie i szok? Absolutnie nie, tak samo jak nie dziwi nas oskarżenie dla każdego, kto współpracuje z Jorge Mendesem. Oczywiście ,,The Special One” oskarżony został za lata, w których wówczas prowadził Real Madryt. Konkretnie chodzi o 2011 i 2012 rok. Podobno tyle był do przodu na kombinacjach:
2011 – 1 611 000 euro
2012 – 1 693 000 euro
Łącznie mamy więc trochę ponad 3,3 miliona euro. Sporo? Niby tak, niby nie, bo w końcu Mourinho i tak zostawił w kasie hiszpańskiego fiskusa horrendalne sumy. Co ciekawe sprawa jest bardzo podobna do tej CR7, ponieważ też chodzi o zatajanie pieniędzy z praw do wizerunku. Nawet tzw. raj podatkowy, gdzie trafiała kasa, również jest ten sam – Wyspy Dziewicze. No, ale nic w tym dziwnego, bo Mourinho również korzysta z usług Jorge Mendesa, a prawie wszyscy jego klienci, którzy pracowali w Hiszpanii są umoczeni – Coentrao, Pepe, Di Maria, Carvalho, Ronaldo i Falcao, który zrezygnował już z jego usług, bo poczuł się oszukany.
Jak na razie Mourinho nie odniósł się jeszcze do działań prokuratury. Nie wiadomo też ile mu grozi za ten proceder. Ale nauczeni ostatnim doświadczeniem strzelamy, że będzie musiał zrobić zwrot tego co zataił, dołożyć parę milionów kary, zapłacić koszty sądowe. W konsekwencji może dostanie malutki wyrok, którego oczywiście nie odsiedzi, bo w Hiszpanii kary poniżej dwóch lat więzienia z automatu przeistaczają się w ,,zawiasy”.