Reklama

Jeśli żegnać się z turniejem, to tylko tak jak Serbia i Macedonia

redakcja

Autor:redakcja

20 czerwca 2017, 20:43 • 3 min czytania 8 komentarzy

Trudno byłoby wymarzyć sobie lepszy scenariusz pod derby Bałkanów. Mieliśmy szczyptę pięknego futbolu, fenomenalne zwroty akcji, dramaturgię i niespodziewane, ale smutne zakończenie. Remis nie urządzał żadnej z drużyn, ale sprawiedliwiej chyba się nie dało tego rozstrzygnąć. Ostatecznie obie ekipy żegnają się z turniejem, ale bez wątpienia nie jest to ucieczka kuchennymi drzwiami.

Jeśli żegnać się z turniejem, to tylko tak jak Serbia i Macedonia

Od samego początku byliśmy zaskoczeni sposobem gry Macedonii. Szczerze mówiąc, w pierwszej połowie kompletnie nie przypominali drużyny, która trzy dni temu zdobyła nasze serca w meczu z Hiszpanią. Wyszli wtedy bardzo ofensywnie i mimo wysokiej porażki zdobyli szacunek licznej publiczności. Tym razem zastosowali zupełnie inną taktykę, niestety bardziej asekuracyjną. Nie wyglądało to zbyt dobrze – z przodu jałowo, a błędów w obronie było co niemiara (przede wszystkim głupich strat, po których Serbia raz po raz wyprowadzała kontry). Na podsumowanie tej niedołężnej taktyki Macedończyków wystarczy powiedzieć, że w pierwszej połowie pod bramką Vanji Milinkovica-Savicia mieli jedynie dwie akcje. Natomiast w meczu z Hiszpanią po pierwszych 45 minutach było ich osiem razy więcej.

Asekuranckie i defensywne ustawienie Macedończyków było strasznie nienaturalne i Serbia musiała to wreszcie wykorzystać. Bramka wpadła w dość dziwnych okolicznościach, bo Grujić symulował w polu karnym i domagał się karnego (mając już na koncie żółtko – niecodzienna głupota), a tymczasem na 1:0 załadował Gacinović. Później Grujić wręcz prosił się o drugi żółty kartonik i pewnie Serbia nie skończyłaby tego meczu w komplecie, gdyby trener, w pierwszych minutach drugiej połowy nie zdjął tego gagatka z boiska.

Dopiero pod koniec pierwszej połowy Macedonia ogarnęła, że bronienie nie leży im we krwi. Ruszyli na całego i obraz gry zmienił się momentalnie. Z meczu, w którym przeważała jedna drużyna, nagle zrobiło się wyrównane spotkanie. Macedończycy z każdą minutą rozkręcali się coraz bardziej i wreszcie doprowadzili do wyrównania po rzucie karnym. Duża w tym zasługa Elmasa, który wszedł w drugiej części i dał naprawdę solidną zmianę. Jedenastkę na bramkę zamienił Bardhi. Jak już wspominaliśmy, remis nie pasował żadnej z drużyn, więc obie ekipy ruszyły do ataków. Mówiąc klasykiem – zrobił nam się mecz. Nikt nie myślał już o obronie i coś musiało jeszcze wpaść. No i wreszcie wpadło dla Macedonii. Piękną bramkę z około dwudziestu metrów strzelił Gjorgjew, co ciekawe również rezerwowy. Ogromne brawa dla trenera Milevskiego, bo dawno nie widzieliśmy meczu, w którym rezerwowi, aż tak wpłynęliby na jego przebieg.

Gdy wszyscy myśleli już, że to koniec emocji, do ataku ruszyła Serbia. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry na 2:2, po kolejnym świetnym dośrodkowaniu Zivkovica, strzelił Drujdjevic. Koniec spektaklu? Nie do końca, bo sędzia doliczył cztery dodatkowe minuty i zaczęła się prawdziwa jazda bez trzymanki. Bramka już nie padła, ale mogła, gdyby Plavsic zachował więcej zimnej krwi. Napastnik serbskiej młodzieżówki stojąc metr przed bramką zdołał trafić jedynie w słupek. Ostatecznie nic się już nie zmieniło i mecz zakończył się wynikiem, którego nikt nie chciał. Cóż, futbol czasami bywa ironiczny.

Reklama

Serbia – Macedonia 2:2
1:0 Gacinovic 24′
1:1 Barhdi 64′
1:2 Gjorgjew 83′
2:2 Djurdjevic 90′

Najnowsze

Niemcy

Miał zastąpić Lucasa w Bayernie. Na razie dorównuje mu pod względem urazów

Radosław Laudański
0
Miał zastąpić Lucasa w Bayernie. Na razie dorównuje mu pod względem urazów

Komentarze

8 komentarzy

Loading...