Skrzydłowy Szeliga, przekwalifikowany boczny pomocnik Mokwa, stoper lub defensywny pomocnik Pietrowski, środkowy obrońca Sedlar. Mniej więcej tak wyglądały opcje Piasta Gliwice na prawej obronie w minionym sezonie. Dlatego też wzmocnienie tej pozycji było jednym z priorytetów i dlatego też zostało sprawnie i – wydaje się – naprawdę rozsądnie przeprowadzone. Po prawej stronie gliwiczan będzie bowiem biegał w kolejnych rozgrywkach Martin Konczkowski.
Były już zawodnik Ruchu Chorzów (nie czekają go szczególnie dalekie przenosiny, autem ze stadionu Ruchu na stadion Piasta jedzie się może z dwadzieścia minut) ma przede wszystkim jeden ważny atut. Dośrodkowanie. Mało kto robi to w naszej lidze tak celnie, nikt – tak dokładnie przy tak wysokiej częstotliwości wrzutek.
Będzie tworzył zabójczy duet z Mrazem Co prawda rozstaje się z Patrikiem Mrazem, któremu zresztą ostatnimi czasy rozregulował się dość mocno celownik, ale który w wysokiej formie dysponował podobym atutem. Ale jeżeli Piast ściągnie kogoś i na lewą stronę, ewentualnie Dariusz Wdowczyk mocno popracuje z Adamem Mójtą (który także może dać sporo w ataku, co pokazał w Podbeskidziu), boki znów mogą być groźną bronią w słabo wyposażonym w minionym sezonie arsenale ofensywnym gliwiczan.
Oczywiście prawy obrońca wyciągnięty z Cichej nie jest zawodnikiem pozbawionym wad, bo o ile w ataku należy do absolutnej czołówki na swojej pozycji, o tyle zdarza mu się dość często niefrasobliwość w obronie. Na pewno w tym aspekcie nie działa na jego korzyść bilans Ruchu – trzeciej najczęściej dziurawionej defensywy całej ligi, aż 62 razy na przestrzeni całego sezonu 16/17. Ale też trzeba pamiętać, że Piast często gra trójką stoperów i dwójką wahadłowych, którzy mają tym samym więcej swobody w ofensywie, a nieco mniej odpowiedzialności za obronę. I w takim ustawieniu, gdzie będzie można sobie pozwolić na nieco więcej szarż bokiem, zakończonych wrzutką spod linii końcowej Konczkowski powinien się czuć jak ryba w wodzie.
Swoją drogą to dość ciekawe, że choć Ruch tracił tak wiele bramek, to właśnie jego obrońcy zostali po spadku klubu najszybciej wyrwani z powrotem do ekstraklasy. Bo póki co tonący okręt opuścili kierując się w stronę atrakcyjniejszych i mniej dziurawych łajb oprócz Konczkowskiego jedynie Helik (Cracovia) i Koj (Górnik).
fot. FotoPyK