Lis każący spoerdalać Cristiano Ronaldo, potem młodzieżówka i Tomasz Hajto mówiący, że Dawidowicz powinien zakończyć karierę… Myśleliśmy, a wręcz byliśmy święcie przekonani, że dzisiejszego dnia nic nas już nie zaskoczy. Ale trafiliśmy na przedziwny post na facebooku “Torcida Górnik”. O Adamie Danchu rzekomo badanym przez kibiców… wykrywaczem kłamstw?!
Czytamy komunikat, bo chyba tak powinniśmy to nazwać. A w nim…
“Informujemy że podjęte zostały działania przez środowisko kibiców (Torcida), odnośnie rzekomego obstawiania meczy przez Adama i jego rodzine.” (pisownia oryginalna)
“Posiadamy dowód na to iż Adam Danch, nie brał udziału, nie podawał wyników, nie przekazywał nikomu pieniędzy ani nie sprzedał meczu, w celu osiągnięcia korzyści w zakładach bukmacherskich.”
Czy to jakiś żart? Wykrywacz kłamstw? Jakiś haker z Chorzowa włamał się na facebooka Torcidy? Już chcieliśmy wszystko obśmiać, ale tknęło nas… To jest przecież tak absurdalne, że może być prawdziwe!
Zadzwoniliśmy do Adama Dancha.
Sorry, że dzwonię tak późno, ale powiedz mi: o co chodzi z tym oświadczeniem Torcidy?
Ludzie sapali się po tym meczu z Kluczborkiem. Przegraliśmy 2:1, po tym meczu trener mnie odstawił na ławkę, potem poza osiemnastkę, w końcu rozwiązaliśmy kontrakt. Wiesz, ludzie sobie popatrzyli na skład, zobaczyli, że ten przestał grać i zaczęli wygrywać… Tak to sobie ogarniali. Zrobiła się afera. Ktoś gdzieś rzucił: czemu myśmy odeszli? Czemu ich odstawili? I poszła fama, że ustawiamy mecze. Ten powiedział temu, ten kolejnemu i tak się rozniosło. Nie wiem, czy ktoś z klubu, czy ktoś inny to zaczął. W każdym razie poszła fama.
Czyli kibice oskarżali cię, że obstawiałeś mecze?
Że moja żona obstawiała. Że jeździła na Słowację czy tam na Słowenię. Ona się śmiała na początku. Że to jak jakieś “Trudne Sprawy”. Oglądaliśmy Polsat jakoś tego dnia, jak wyszła ta akcja i mówię: Klaudia, patrz, leci “Dzień, który zmienił moje życie”, dziś to chyba będzie odcinek o nas!
Jak doszło do badania wykrywaczem?
Denerwowałem się, niech od razu jeszcze na prokuraturę ze mną ktoś idzie! Trochę znam tam ludzi ze środowiska. Mówią mi: Densiu, to trzeba wyjaśnić, bo coraz szerzej ploty idą. Nie było na Śląsku miejsca, a na pewno w Zabrzu i okolicach, gdzie by o tym ludzie nie gadali. Mam rodzinę i dużo znajomych w kopalniach, teściu… W kopalniach nie było innego tematu, niż to, że Danch ustawia mecze Górnika. Wiesz jak to na Śląsku, ktoś powie w kopalni, to zaraz wszyscy burczą o tym. Coraz grubiej to szło, to i żona się zaczęła denerwować. Słyszała o tym wszędzie, a to przecież koleżanki i wszystko… Ją podpięli pod tę sprawę, jakby miała jakikolwiek związek z porażkami Górnika. Dobrze tylko, że pod wariograf jej nie podpięli.
Ale ciebie tak. Bez problemu się zgodziłeś?
A co miałem zrobić? “Dobra, powiedzcie, kiedy mam przyjechać i tyle”. To absurd, ale ja się tam z ludźmi na mieście znam. To mówią mi: zrób badanie wykrywaczem kłamstw i będzie wszystko czarno na białym. Wiesz, tam było paru chłopaków, co mi wierzyło, ale Górnik ma tylu kibiców, że trzeba było to jakoś odkręcić… Oni za to wszystko zapłacili, chcieli tylko żebym przyjechał. No to pojechałem do Katowic.
Jak się czułeś jak podłączali cię do wykrywacza?
Strasznie dziwnie. Stres był, wiadomo. Mówiłem prawdę, ale w końcu to maszyna, nie wiadomo, co wykaże. Chłop, który badał powiedział, że to normalne, każdy się stresuje, to nic złego. Zadał parę pytań, miałem odpowiadać tylko “tak” lub “nie”.
Nie miałeś pomidora jak w Lidze+Ekstra?
Nie, nie, ale pomidor nie był mi potrzebny. (śmiech) Jak ktoś kłamie, to od razu wychodzi. Ale stres był, wiadomo. Ja pierdziele… do czego to doszło, żeby musieli mnie podpinać do jakichś wariografów. Potem czekaliśmy cztery-pięć dni, bo musieli wysłać to na analizę, chyba do Wrocławia.
Jeszcze ostatnio czytałem wypowiedź tego, eh… No już nie powiem kogo…
Kogo?
No przeczytaj, wypowiedź tam była, że to nie problem jechać na granicę i obstawiać mecze czy coś takiego.
O czym ty mówisz?
Nie wiesz? No, Zbysiu Boniek. Prezes odpalił, dziwne rzeczy się dzieją…
Moja przygoda w Górniku się skończyła i tyle… Szkoda, że tak wyszło, dotknęło mnie to. Wiesz, dużo czasu tutaj spędziłem, co okienko różne osoby mi doradzały “odejdź, zmień klub na lepszy”, a ja chciałem być w Zabrzu. Mocno byłem związany z tym klubem. Aż skończyłem podpięty pod wariograf.
Między tobą a kibicami już wszystko wyjaśnione?
No ja mam dobre kontakty, a ludzie gadają i zawsze coś będą gadać. Ale ci, z którymi się znałem powtarzali mi “spokojnie, spokojnie, musisz to wytrzymać”. Takie życie, no… Takie życie… Głowa do góry i trzeba żyć dalej.
Z Gdyni będziesz miał trochę daleko na Słowację.
No, z Zabrza godzina drogi i już. Ale nie ma z tym problemu, z Gdyni będzie trzeba po prostu poszukać najbliższej granicy (śmiech).
SAMUEL SZCZYGIELSKI
fot. FotoPyK